Potomek słynnego pisarza domaga się przeprosin oraz przekazania 50 tys. złotych na rzecz pięciu fundacji. Jak twierdzi, w tekście „Tyrmand: syn Leopolda, człowiek Trumpa” z maja 2018 roku, Piątek zniesławił go. W felietonie dziennikarza „GW” pojawiły się tezy, jakoby Matthew Tyrmand był „człowiekiem Trumpa”, co jego zdaniem sugerowało, że znajdował się na liście płac obecnego prezydenta USA.
– Wytoczenie tego procesu było konieczne dla oczyszczenia mojego imienia, a także rozpoczęcia debaty na temat wolności słowa oraz tego, gdzie kończy się wolność słowa, a zaczyna zniesławienie – wyjaśniał w rozmowie z Onetem Tyrmand. Ekonomista dopatruje się w całej sprawie jeszcze innych motywacji. – Nie przypadkiem ten felieton pojawił się w momencie, kiedy wraz z dziennikarzem śledczym Jamesem O'Keefem zaangażowałem się w dziennikarskie śledztwo, którego celem było sprawdzenie, czy Open Society Foundations George'a Sorosa finansuje KOD – przekonywał.
Podczas środowej rozprawy przesłuchanych zostało dwóch świadków: O'Keefe, współpracujący z Tyrmandem w ramach Project Veritas oraz dziennikarz Telewizji Republika Aleksander Wierzejski. Kolejną rozprawę zaplanowano na listopad, kiedy to ma zostać przesłuchanych kolejnych trzech świadków. Sędzia ma nadzieję, że przez ten czas strony dojdą do ugody.
O procesie głośno jest nie tylko w Polsce. Pierwszej rozprawie depeszę poświęciła agencja Associated Press, a jej tekst został opublikowany m.in. na stronie internetowej „The New York Times”. „Amerykański konserwatywny aktywista pozywa polską gazetę za zniesławienie” – poinformował dziennik, opisując sprawę i przebieg środowej rozprawy.