„GW”: Policyjni tajniacy i podsłuchy. Działacze opozycji byli inwigilowani podczas „sądowych” protestów

„GW”: Policyjni tajniacy i podsłuchy. Działacze opozycji byli inwigilowani podczas „sądowych” protestów

Protest opozycji
Protest opozycji Źródło: Newspix.pl / fot. Tomasz Ozdoba
Z ustaleń Gazety Wyborczej wynika, że policyjny tajniacy inwigilowali przedstawicieli opozycji m.in. lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru oraz członków Obywateli RP. Komenda Stołeczna Policji zaprzecza tym informacjom.

Jeden z informatorów dziennika twierdzi, że otrzymał polecenie śledzenia figurantów przez całe dnie, również z pomocą samochodów i wywiadowców. Całą operacją mieli kierować Karol Żak oraz Sławomir Piekut, uznawani za jednych z najlepszych specjalistów od obserwacji.
Operacja miała być prowadzona pomiędzy 15 a 25 lipca przy pomocy wszystkich dostępnych sił wyspecjalizowanych w obserwacji. W praktyce oznacza to, że policja miała przygotować bazę wizerunków najbardziej aktywnych protestujących. Następnie ich fotografie miały trafić do specjalnej bazy, którą posługuje się Centrum Antyterrorystyczne ABW. Ponadto, stosowano również tzw. podsłuchy pięciodniowe. Po tym czasie służby zostawiały jedynie te pliki, które zawierały informacje przydatne z punktu widzenia operacji. Pozostałe zebrane dane były niszczone. Policjant z Komendy Stołecznej przekonuje, że doniesienia „Gazety Wyborczej” to bzdura. – Gdyby naprawdę była prowadzona operacja inwigilacji, z pewnością nie użyto by do jej realizacji policjantów operacyjnych – tłumaczy. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” podkreślili, że dysponują nagraniem, które potwierdza informację o inwigilacji Ryszarda Petru i działaczy Obywateli RP.

Działania operacyjne policji wobec Petru

Pod koniec lipca „Gazeta Wyborcza” informowała, że policja inwigilowała członków opozycji. Dziennik ma dowody na działania operacyjne wobec Ryszarda Petru, a także dwóch przedstawicieli RP. Nagrania, mające być dowodami na inwigilację członków opozycji, „Gazeta Wyborcza” otrzymała mailem od nieznanego nadawcy. Pochodzą z 21 lipca, gdy w Sejmie debatowano nad projektem ustawy o Sądzie Najwyższym. Z nagrań udostępnionych przez dziennik wynika, że lider Nowoczesnej Ryszard Petru, a także dwaj członkowie ruchu Obywatele RP Wojciech Kinasiewicz i Tadeusz Jaskrzewski byli obserwowani i śledzeni podczas protestów tego dnia „O inwigilowaniu tych osób policjanci mówią: »dać mu łatę«, »objąć nadzorem«, »dawaj za nim ogon«” – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.

Błaszczak odpiera zarzuty

Pytany o szczegóły sprawy szef MSWiA skupił się...na języku, którego używali policjanci na opublikowanych nagraniach. – Proszę zwrócić uwagę na to, że policjanci mówiąc o tych politykach, mówią: pan... i pada nazwisko. Nie ma wulgaryzmów. To jest bardzo kontrastowe z tym, jak politycy Platformy Obywatelskiej rozmawiali przy ośmiorniczkach – powiedział polityk PiS. W dalszej części rozmowy Mariusz Błaszczak stwierdził, że „gdyby Ryszard Petru faktycznie był inwigilowany, wówczas nie byłby wymieniany po nazwisku”. – Na tym polega funkcja działań operacyjnych, że stosuje się kryptonimy, a nie nazwiska. Więc to jest wszystko śmiechu warte – tłumaczył szef resortu spraw wewnętrznych. Polityk Prawa i Sprawiedliwości dodał, że „podczas ostatniej kontrmiesięcznicy smoleńskiej, podobnie jak 16 grudnia, kiedy manifestanci sprzeciwiali się łamaniu prawa przez polityków PiS przy uchwalaniu ustawy budżetowej, była grupa ludzi, którzy byli agresywnie nastawieni, odbywało się posiedzenie parlamentu, mówili o tym, że będą blokować parlament, a więc policja podejmowała standardowe działania, żeby zapewnić bezpieczeństwo wszystkim”.

Źródło: Gazeta Wyborcza