NIK zawiadomi prokuraturę ws. Misiewicza. Chodzi o umowy na ponad 650 tys. złotych

NIK zawiadomi prokuraturę ws. Misiewicza. Chodzi o umowy na ponad 650 tys. złotych

Bartłomiej Misiewicz
Bartłomiej Misiewicz Źródło: Newspix.pl / PIOTR TWARDYSKO
Najwyższa Izba Kontroli złoży doniesienie do prokuratury w sprawie zaciągnięta przez Bartłomieja Misiewicza w czasie pełnienia funkcji szefa Gabinetu Politycznego Antoniego Macierewicza zobowiązań finansowych wysokości 651,5 tys. zł – poinformowała w niedzielę "Gazeta Wyborcza".

Dziennik donosi, że jest to pokłosie kontroli wykonania budżetu państwa. Po sprawdzeniu wydatków w dziale 29 - obrona narodowa, okazało się, że 24 marca 2016 roku Misiewicz zawarł dwie umowy, które wzbudziły wątpliwości kontrolerów. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, wartość opiewających na kwotę 651,5 tys. złotych zobowiązań „budzi podejrzenie naruszenia dyscypliny finansów publicznych”. NIK miał ponadto stwierdzić, że resort Antoniego Macierewicza nie rozliczył się z rządem USA z wydatków z tytułu szkolenia pilotów C-130 i F-16. Chodzi o kwotę 111 344,7 tys. złotych, a powodem jest „niewskazania płatnika” po polskiej stronie. Według Najwyższej Izby Kontroli to uchybienie powoduje niemożność terminowego rozliczenia umowy.

Jak Misiewicz robił karierę

Bartłomiej Misiewicz rzecznikiem MON oraz szefem gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza został po wyborach parlamentarnych w 2015 roku. 27-latek, który zdobywał doświadczenie m.in. w aptece „Aronia” w Łomiankach szybko stał się najbardziej rozpoznawalnym rzecznikiem resortu w Polsce. We wrześniu 2016 roku, jeszcze będąc rzecznikiem MON, został powołany na członka rady nadzorczej PGZ. Krótko po powołaniu do rady nadzorczej, za względu na medialną burzę, Misiewicz zrezygnował z tej funkcji.

Kontrowersje wzbudził również fakt nadania 27-latkowi medalu za zasługi dla obronności kraju. Wielu osobom związanym z armią nie podobał się także fakt, iż kilku żołnierzy podczas spotkań salutowało rzecznikowi Ministerstwa Obrony Narodowej. Przez wiele tygodni głośno było o wizycie Misiewicza w jednym z klubów nocnych w Białymstoku. Ostatecznie prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie.

W sprawie kolejnych etapów kariery Bartłomieja Misiewicza, której zwieńczeniem było zatrudnienie w PGZ, prezes PiS Jarosław Kaczyński w kwietniu powołał specjalną komisję, w której skład weszli: wicemarszałek Sejmu i wiceprezes PiS Joachim Brudziński, wiceprezes PiS i minister ds. służb specjalnych Mariusz Kamiński oraz poseł PiS i wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. Amber Gold Marek Suski. Po wysłuchaniu zarzutów komisji, Misiewicz podjął decyzję o rezygnacji z członkostwa w partii. – Z racji tej niesamowitej nagonki, która została wykorzystana na Prawo i Sprawiedliwość przy użyciu mojego nazwiska, złożyłem oświadczenie o rezygnacji z członkostwa w PiS – oświadczył dziennikarzom.

Własne konkluzje przygotowała także komisja, która „całkowicie negatywnie” oceniła postawę Bartłomieja Misiewicza. W oświadczeniu znalazło się także stwierdzenie, że „pan Bartłomiej Misiewicz nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej, spółkach Skarbu Państwa czy innych sferach życia publicznego”.

Źródło: Gazeta Wyborcza