Policja zlekceważyła prośby o pomoc ws. zamordowanej Kai? „Mówili, że poszła w melanż i to koty tak śmierdzą”

Policja zlekceważyła prośby o pomoc ws. zamordowanej Kai? „Mówili, że poszła w melanż i to koty tak śmierdzą”

Zatrzymanie Artura W.
Zatrzymanie Artura W. Źródło:Policja
Ta informacja wstrząsnęła kilka dni temu całą Polską. Ciało 20-letniej, poszukiwanej przez policję i rodzinę kobiety przez blisko dwa tygodnie leżało w mieszkaniu, wcześniej rzekomo dwukrotnie sprawdzonym przez funkcjonariuszy. Jak to się stało i dlaczego policjanci tak bardzo zlekceważyli błagania o pomoc rodziny zamordowanej kobiety?

Miesiąc temu wszystko wskazywało na to, że 20-letnia Kaja Wiśniewska wreszcie znalazła szczęście w życiu. Po latach pobytu w młodzieżowych ośrodkach socjoterapii, urodzeniu dziecka i kilku nieudanych związkach, znalazła chłopaka, z którym chciała zamieszkać i założyć prawdziwą rodzinę. Szczęściem nie cieszyła się długo. Kilka dni temu jej skrępowane ciało znalezione zostało w mieszkaniu jej partnera. Jak mówi Natalia Rosa, przyjaciółka dziewczyny, Kaja swojego nowego partnera znała od miesiąca. – Mało o nim mówiła. Dobry, pomocny... nie mówiła nic złego. Jedynie to, że dwa dni wcześniej się pokłócili – wspomina. – Była szczęśliwa z tym Arturem. Mówiła, że jest taki poukładany, w ogóle nie przeklina. Taki dobry człowiek – twierdzi.

– Dla niej największą miłością był syn – mówi Piotr Parulski, wychowawca Kai z Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii. – 20-letnia dziewczyna, która ma dzieciaka, potrzebuje tym bardziej oparcia męskiego, potrzebuje czuć się kochana, być szczęśliwa, dzielić się z kimś problemami. Zakładam, że tego szukała – dodaje. –Marzyła o ślubie. Chciała tak jak ja, być szczęśliwa, mieć mężczyznę, na którym mogła polegać - mówi siostra dziewczyny Elżbieta Łukasik i dodaje, że Kaja w swoich poszukiwaniach "była strasznie naiwna". – Miała bardzo dobre serce dla każdego. Ostatni chleb by oddała, ostatnie pieniądze. Była bardzo dobrą osobą – wspomina Elżbieta Łukasik.

Kaja z Arturem mówili o przeprowadzce do wspólnego domu, ale dwa tygodnie temu mężczyzna bez zapowiedzi przywiózł do jednej z sióstr partnerki dwuletniego synka swojej dziewczyny, tłumacząc że wieczorem razem wrócą po Brajana, a teraz chcą się spokojnie spakować. – Po tym, jak on przekazał dziecko Malwinie, Malwina zadzwoniła do Kai. Chciała się dowiedzieć, co jest grane. Odebrał Artur, powiedział, że Kaja leży w domu i śpi, bo wzięła silne tabletki na ból kręgosłupa – wspomina pani Elżbieta i dodaje, że sytuacja ta była dla niej podejrzana. – To już był sygnał, że jest coś "nie halo" – dodaje brat dziewczyny Damian Wiśniewski. – Kaja nigdy w życiu nie zostawiała dziecka samego – twierdzi.

To właśnie Malwina Wiśniewska, do której mężczyzna przywiózł dziecko, zawiadomiła policję o zaginięciu siostry. Funkcjonariusze mieli jednak zlekceważyć zgłoszenie. – Mówili mi, że Kaja na pewno poszła w melanż i wróci za kilka dni. Oni tak myśleli cały czas - wspomina kobieta, chociaż – jak zaznacza – wcześniej takie sytuacje się nie zdarzały.

Zaniepokojone rodzeństwo Kai czekając na ustalenia policji szukało siostry na własną rękę. Bardzo szybko zdobyli przerażające informacje. - Od razu dałam posta na Facebooku, że zaginęła moja siostra, że jej szukamy, że piętnastego widzieliśmy ją ostatni raz. Znajomi to upubliczniali – opowiada Elżbieta Łukasik i dodaje, że jeszcze tego samego dnia dostała informację, że partner jej siostry w Anglii został skazany za brutalny gwałt. Po odsiadce i powrocie do Polski zmienić miał nazwisko. - Jak ja powiedziałam to temu policjantowi, to on tak jakby mi nie wierzył - wspomina pani Elżbieta. Potem policja twierdzić miała, że takiej osoby nie zna ani nie ma jej w bazie danych. – Oni myśleli, że ja sobie z palca to wyssałam – mówi pani Elżbieta.