Przewodniczący podkomisji przypomniał, że podległy mu zespół pracuje od 1,5 roku, zaznaczając przy tym, że to niedługo, jak na rodzaj wykonywanej pracy. – Nasz wniosek mówiący o uszkodzeniu skrzydła przed zderzeniem z brzozą jest efektem pracy rekonstrukcyjnej. Wzajemne rozłożenie śrub i nitów jest jak odcisk palca. Każda część jest inna co pozwala nam zidentyfikować każdą pojedynczą część samolotu – wskazał
– Jedno jest jednak dla mnie oczywiste, że rodzaj rozpadu skrzydła świadczy o rozbiciu tego skrzydła przez ogromne wewnętrzne ciśnienie. Jedyny nasuwający się wniosek to materiał wybuchowy – stwierdził Kazimierz Nowaczyk.
Szef zespołu pracującego przy MON opowiedział o pracach podkomisji, które doprowadziły do takiego wniosku. – Zidentyfikowanych zostało na zdjęciach ponad 40 odłamków skrzydła. Zostały one zlokalizowane na zdjęciach, jak i również określiliśmy ich kształt i rozmiar. Został zrobiony model 3D przełomu skrzydła, ale są również komputerowe modele wszystkich odłamków – tłumaczył. Jak wskazał, pomocny przy odtworzeniu umiejscowienia tych elementów w budowie samolotu jest bliźniaczy model Tu-154M, który stoi w bazie wojskowej w Mińsku.
– Teraz trwa odtworzenie całej konstrukcji samolotu razem z materiałem wewnątrz skrzydeł i wewnątrz samolotu – ujawnił Nowaczyk. Jak podkreślił, zebrane przez komisję dowody wskazują, że "skrzydło się rozpadło, a nie zostało odcięte", a jego elementy zostały zidentyfikowane na obszarze 50 metrów. – Prowadzone są jednak dalej badania mechanizmu rozpadu skrzydła w celu lepszego doprecyzowania przebiegu katastrofy – podkreślił.