Nie tylko „Enigma”. Największe potyczki wywiadowcze II wojny światowej

Nie tylko „Enigma”. Największe potyczki wywiadowcze II wojny światowej

Dodano: 
Enigma, zdjęcie ilustracyjne
Enigma, zdjęcie ilustracyjneŹródło:Wikimedia Commons / fot. domena publiczna
Czy Richard Sorge uratował Stalina i Związek Radziecki? Jak szef niemieckiego wywiadu czyhał na życie Hitlera? Kim był Konstanty Kaługin, być może najbardziej tajemnicza postać powstania warszawskiego? Oto potyczki wywiadowcze II wojny światowej – na krawędzi noża.

Działalność wywiadowcza to „wojna, której nie widać”, a przynajmniej takie jest założenie. Za wielkimi operacjami wojskowymi i krwawymi walkami stoją misterne sieci spisków i czasem mrówcza, a czasem niebezpieczna praca wywiadu i kontrwywiadu. Nie inaczej było w trakcie największego konfliktu w dziejach, który rozegrał się w latach 1939-1945. Oto kilka przykładów takiej walki.

Richard Sorge – najważniejszy szpieg Stalina?

Stalin go zignorował i nastąpiła katastrofa. Czy potem on uratował radzieckiego przywódcę?

Richard Sorge urodził się 4 października 1895 roku w Sabunczi w dzisiejszym Azerbejdżanie. Jego ojciec – etniczny Niemiec – był inżynierem, specjalistą zatrudnionym przy poszukiwaniu ropy naftowej. Zajęcie to było na tyle dochodowe, że z całą rodziną mógł niebawem wrócić do ojczyzny, z majątkiem zapewniającym spokojny żywot.

Wczesne dzieciństwo miało odcisnąć pewne piętno na życiu Sorgego – choć był wtedy przecież ledwie świadomym malcem, czuł potem pewną odmienność swoich losów od otaczającego go życia w Berlinie. Był kimś, kto jedynie tu przybył, a nie się tu urodził. Inną ważną postacią okazał się Friedrich Adolf Sorge, jego dziadek stryjeczny, który jako ideologiczny marksista działał w ruchu robotniczym Stanów Zjednoczonych.

To, co ostatecznie uczyniło Sorgego komunistą to udział w walkach I wojny światowej. Jako żołnierz dostrzegł tragizm tych starć, a jako pacjent polowego szpitala zafascynował się dziełami Kanta, Schopenhauera i przede wszystkim Marksa i Engelsa.

Skończyło się to tym, że wraz z żoną wyjechał w 1924 roku do Związku Radzieckiego i jako członek Kominternu wprawiał się w zbieraniu i analityce danych, miał być też wysyłany na misje do krajów europejskich. W 1929 roku nastąpił mały przełom, bo oto został wciągnięty do IV Zarządu Sztabu Armii Czerwonej (czyli innymi słowy, późniejszego GRU). Kilka lat spędził w chińskim Szanghaju, gdzie całkiem nieźle wtopił się w klimat wielkiego, międzynarodowego portu, a dowództwo bardzo ceniło wysyłane przez agenta raporty.

Najważniejsza misja była jednak wciąż przed nim. Tym razem miał zostać wysłany do Tokio, ale by przygotować sobie grunt pod działanie, wrócił na pewien czas do Niemiec. Zdobywał znajomości, z których najważniejsza była ta z wydawcą czasopisma „Zeitschrift für Geopolitik”, od którego dostał list polecający i umowę stałego współpracownika. Dzięki temu znalazł się w niemieckiej ambasadzie w stolicy Japonii.