Eksperci o dwóch latach PiS: W szpicy 500+ i skuteczność. Na minus „Misiewicze” i „krzywe” relacje z Unią

Eksperci o dwóch latach PiS: W szpicy 500+ i skuteczność. Na minus „Misiewicze” i „krzywe” relacje z Unią

Premier Beata Szydło
Premier Beata Szydło Źródło: Newspix.pl / DAMIAN BURZYKOWSKI
Co dobrego zrobił rząd PiS i co udało mu się osiągnąć przez 2 lata? Co należy ustawić pod kreską i zaliczyć tej władzy na minus? Na nasze pytania odpowiadali politolodzy dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz i dr Olgierd Annusewicz.

Dotychczasowe rządy Prawa i Sprawiedliwości oceniać można różnie, są jednak pewne fakty, z którymi trudno polemizować. Do tej kategorii obaj eksperci z Instytutu Nauk Politycznych UW zaliczyli sukces programu 500+. – To co im wyszło, to przede wszystkim polityka społeczna. Rozwiązania, które w tym obszarze zostały wprowadzone i cały czas są wprowadzane mają ewidentny pozytywny wpływ na funkcjonowanie dużej części społeczeństwa. Szczególnie, gdy nie patrzy się na to z perspektywy wielkiej Warszawy, tylko trochę większej prowincji – zwracał uwagę dr Annusewicz.

– Oczywiście te działania mają drugą stronę, po prostu są drenujące dla budżetu. I tak długo, jak długo finanse publiczne – trochę dzięki dobrej sytuacji ekonomicznej na świecie – utrzymują się na pozytywnym poziomie, to tych pieniędzy starczy i ta ocena społeczna będzie wysoka. Nie chcę być jakąś Kasandrą, ale zastanawia mnie, co się stanie z tymi mechanizmami i w ogóle z systemem finansów publicznych w sytuacji, w której wskaźniki ekonomiczne spadną i wtedy tych pieniędzy w systemie będzie mniej, ale to jest rzecz inna – zastrzegł.

Dowartościowane PiS robi swoje

Wtórowała mu dr Pietrzyk-Zieniewicz. – Rzeczywiście, w szpicy idzie 500+ i ponieważ to się udało, a bardzo było wiele głosów ze strony opozycji, że to się nie uda, więc to było dowartościowanie dla PiS – stwierdziła. – Wielu reklamacji nie ma, to się również organizacyjnie udało, dodajmy. Co w naszym kraju wcale nie jest takie oczywiste, bo często idea słuszna, a organizacyjnie projekt się niestety rozpada. Wszyscy musieliśmy tutaj powiedzieć: „dobrze policzyli, kasy starczyło, plus dla nich”. W tym również dla pana ministra Morawieckiego, nie tylko dla pani minister Zalewskiej – zwracała uwagę.

– To bardzo umocowało wizerunek PiS-u, bo można do nich nie mieć sympatii jako do partii politycznej, natomiast tutaj trzeba było pochylić głowę i powiedzieć: „rzeczywiście, dotrzymali słowa, wypłacają”. Ten wizerunek naprawdę się zakorzenił. Wielu ludzi teraz uważa, że PiS słowa dotrzymuje – mówiła. – Choć to tak do końca przecież nie zawsze jest, jeśli spojrzeć na programy wyborcze – dodała. Jako sukces PiS-u przedstawiła też batalię z władzą sądowniczą, na którą wcześniej nie odważyła się żadna władza. – PiS pokazał, że przeprowadza swoje. Niezależnie od wszelkich okrzyków, w tym Unii Europejskiej – podkreślała.

„Jakieś niedoróbki”, czyli brak polityki zagranicznej

– Błędy tego rządu? To zależy od tego, kto ocenia – zaczęła dr Pietrzyk-Zieniewicz. – Jakoś tak się teraz dzieje z naszą sceną polityczną, że oceniamy na poziomie emocji, a nie na poziomie racji. Ci, którzy PiS lubią, powiedzą: „e tam, może były jakieś niedoróbki”. Ci, którzy go nie lubią, wypiszą całą listę, począwszy od sądownictwa – powiedziała. Jako główny grzech PiS-u wskazała niezrozumiałe zachowanie na arenie międzynarodowej.

– Czy to jest błąd? Chyba tak. Nie widzę tu właściwie dobrego określenia, ale na pewno prawdą jest, że nie mamy sensownej polityki zagranicznej. Ba, nawet skłonna byłabym nie zaprzeczać tym, którzy twierdzą, że żadnej nie mamy. Nasze relacje z Unią Europejską są „krzywe” i coraz surowsze. Nie mamy wspólnego języka, a przecież nawet jeżeli mamy zdania odmienne, to język może być wspólny. Proszę zobaczyć jak ładnie pan Orban umie lawirować i sobie na salonach w Brukseli załatwiać różne rzeczy – wskazywała przykład z Węgier.

– My się zupełnie tutaj dogadać nie potrafimy i nie daj Bóg, żeby to nam przełożyło się na jakieś pieniądze, których nie dostaniemy. Mam nadzieję, że jednak tak daleko nie pójdą napomnienia unijne, jednak ryzykujemy tu mocno, a to jest zupełnie niepotrzebne – mówiła. – Nasza dyplomacja z Rosją i z Niemcami... Tutaj bardzo pachnie okresem sprzed II wojny światowej, kiedy nagle się okazało, że z najbliższymi sąsiadami jesteśmy bardzo mocno skłóceni. To nigdy nie jest dobre, tak na marginesie dodajmy. Od tej strony relacji ze światem ten rząd zupełnie sobie nie radzi – podsumowała.

„Ministerium wojny” i bieganie po lasach

– Druga sfera to... jak to ładnie nazwać. Chodzi o pana Macierewicza i jego „ministerium wojny”. Przepraszam, nadal jeszcze zdaje się „obrony narodowej”, ale to już naprawdę nie wygląda dobrze. Ze wszystkich stron naszych generałów – zwłaszcza tych, którzy odeszli z wojska na znak protestu – słyszymy, że ta nasza armia jest w rozsypce – przypomniała. – Bo to powinna być nieduża, ale bardzo sprawna armia. A my w miejsce niedużej, ale za to bardzo sprawnej i dobrze uzbrojonej armii, mamy te ochotnicze pułki, czy kółka pana Macierewicza, które gdzieś tam latają z karabinami po lasach – stwierdziła. 0 Nie sposób do tych inicjatyw w XXI wieku odnieść się serio, a tutaj ani pani premier ani pan prezes nie robią nic. Te reformy w wojsku, które miały być takie głębokie i tak nas pięknie w Europie przedstawić, na pewno się nie udają – oceniła.

Nie ma „ośmiorniczek”, są „Misiewicze”

Zdaniem dr Annusewicza PiS zapomniało o jednej ważnej obietnicy, która przyniosła tej partii zwycięstwo w ostatnich wyborach. – Nie udało im się wybudować wśród Polaków takiego poczucia, że rzeczywiście wprowadzono zmianę jakościową w rządzeniu. Bo jak wspomnimy sobie wybory, a w szczególności kampanię wyborczą, to takim kluczowym komunikatem było to, że oto przychodzą nowi ludzie i będą rządzić, kierując się wartościami, którymi poprzednicy się nie kierowali – bo „jedli ośmiorniczki”. Rzeczywistość pokazała, że jest zupełnie inaczej – stwierdził.

– Pojawiła się historia "Misiewiczów", pojawiły się takie elementy samozadowolenia władzy, pojawiły się problemy związane z poszanowaniem konstytucji i tego co ona mówi w kwestiach instytucji itd. – wyliczał. – Nie chcę powiedzieć, że im się nie udała reforma Trybunału Konstytucyjnego, bo ona im się udała w tym sensie, że zrobili to co chcieli. Natomiast z punktu widzenia systemu konstytucyjnego, to ta zmiana na pewno nie ma w sobie nic pozytywnego, bo Trybunał Konstytucyjny de facto przestał pełnić swoją funkcję taką, jak pełnił poprzednio i taką, jaką powinien pełnić zgodnie z założeniami systemu demokracji konstytucyjnej – zwrócił uwagę.

Źródło: WPROST.pl