Pierwszy pacjent, któremu w Polsce przeszczepiono twarz: Mój stan jest gorszy niż tuż po zabiegu

Pierwszy pacjent, któremu w Polsce przeszczepiono twarz: Mój stan jest gorszy niż tuż po zabiegu

Grzegorz Galasiński 3 miesiące po operacji w 2013 roku
Grzegorz Galasiński 3 miesiące po operacji w 2013 roku Źródło: Newspix.pl / Tomasz Griessgraber / EDYTOR.net
Grzegorz Galasiński, który w kwietniu 2013 roku jako pierwszy w Polsce przeszedł zabieg przeszczepienia twarzy, opowiedział o swojej sytuacji w rozmowie z wrocławską „Gazetą Wyborczą”. Lekarz, który przeprowadził tamtą operację, zachęcał do kolejnych przeszczepów w programie „Dzień Dobry TVN”.

Już pięć lat minęło od pierwszego w Polsce przeszczepu twarzy. Operację przeprowadził prof. Adam Maciejewski, kierownik zespołu transplantacji twarzy w Centrum Onkologii w Gliwicach. O tym, jak w 2013 roku uratował życie panu Grzegorzowi Galasińskiemu, lekarz opowiedział „Dzień Dobry TVN”. Tłumaczył, że priorytetem było wówczas ratowanie człowieka, który uległ wypadkowi. Zapewniał też, że jego zespół ma możliwości oraz odpowiednią liczbę dawców do przeprowadzania kolejnych takich zabiegów. Paradoksalnie brakuje mu chętnych, którzy pomimo kwalifikowania się do operacji, nie decydują się na poprawienie jakości swojego życia.

„Twarz” Szumowskiej nie jest o twarzy Galasińskiego

Jeśli jednak o jakości życia mowa, Grzegorz Galasiński, pierwszy pacjent prof. Maciejewskiego, nie jest z niej zadowolony. O jego przypadku przypomniała reżyserka Małgorzata Szumowska, której film o tytule „Twarz” był inspirowany przeszczepem sprzed pięciu lat. – Z głównym bohaterem tego filmu łączy mnie jednak tylko fakt przeszczepu twarzy. Zresztą to właśnie o samopoczucie po zabiegu podpytywali mnie twórcy. Byłem więc jakby konsultantem medycznym, a cała reszta nie ma już nic wspólnego z moim życiem – podkreślał. Jak mówił, sąsiedzi nie dokuczali mu z powodu wyglądu.

Galasiński: Przeszczep się udał, tylko co z tego?

– Dla mnie wygląd po operacji też nigdy nie był problemem. To brak sprawności mnie denerwuje. Zawsze byłem aktywny, sam o siebie mogłem zadbać, a teraz co? Muszę polegać na rodzinie, znajomych. – Przeszczep się udał, tylko co z tego? Mój stan jest teraz gorszy niż od razu po zabiegu, a lekarze nie mają już na mnie pomysłu. Zrobili, co mogli, a teraz rozkładają ręce – mówił. – Ale proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie chcę narzekać, do nikogo nie mam pretensji. Po prostu wiem, że muszę sobie radzić sam – zaznaczył.

Galasiński: Znalazłem się poza systemem

Grzegorz Galasiński podkreślał, że jeśli do kogoś ma żal, to do państwa, które daje mu rentę w wysokości tysiąca złotych miesięcznie, co nie starcza oczywiście na rehabilitację. – Mówiono o mnie jako o sukcesie medycyny, ale teraz ze swoimi dolegliwościami znalazłem się poza systemem – wyjaśniał. – Wszyscy uważają, że powinienem się cieszyć, że przeżyłem. Tylko, że ważne jest jeszcze, jakie to życie. A moje jest coraz trudniejsze – dodawał na koniec.

Czytaj też:
„Twarz” Polski?

Źródło: Gazeta Wyborcza / X-news