Robert Rutkowski: Kobiety piją w taki sam destrukcyjny sposób jak mężczyźni, tylko lepiej się maskują

Robert Rutkowski: Kobiety piją w taki sam destrukcyjny sposób jak mężczyźni, tylko lepiej się maskują

Dodano: 1
Robert Rutkowski
Robert Rutkowski Źródło: Archiwum własne
Anna czuła się rano tak źle, że nogi musiała golić na siedząco w brodziku. Mimo to, o 9:00, jak zawsze weszła do biura nienagannie ubrana. Doskonale znała ten stan. Około 11:00 mijał.

Kobiety piją w ukryciu. Przynajmniej te kobiety, które starają się stwarzać pozory. Przykładne Matki Polki z Warszawy. Wieczorem kąpią i usypiają dzieci, a między jedną a drugą wyprasowaną koszulką, popijają wino. Oby tylko wino. – Kobiety bardzo szybko orientują się, że można mniej wypić, a poczuć się jeszcze bardziej odurzoną dzięki tej niezwykle niebezpiecznej mieszance benzodiazepin i alkoholu – wyjaśnia Robert Rutkowski, terapeuta uzależnień.

Benzodiazepiny, jakkolwiek strasznie by się nie nazywały, są powszechnie stosowaną substancją. Znajdują się w lekach uspokajających i przeciwlękowych – owszem, dostępnych na receptę, ale wypisywanych lekką ręką. Bo takie czasy. Bo nerwy. Bo stres. Bo jakoś trzeba podołać. Jedne kobiety po nie sięgną, inne zadowolą się samymi procentami. Gorzej, gdy jedna lampka wina zamienia się w całą butelkę, a po czasie i cała butelka nie daje możliwości wejścia w pożądany stan.

Anna problemu nie widzi

– Fakt, piję dużo i często. Jedna butelka wina, czasem trochę więcej. Bywają też drinki i piwo. Piję wieczorem, dla relaksu, w trakcie ogarniania domu, gdy dzieci już śpią. Nie wiem, w czym jest problem? To nie jest tak, że odmawiam dzieciom jedzenia, ubrań, kina czy zabawek. Nie jestem patologią. Stać mnie i na to, i na to. Nikomu od ust nie odbieram – wyjaśnia Anna, 39-latka z Warszawy. Jednak w ramach anegdoty opowiada, jak to goliła rano nogi w brodziku na siedząco, bo nie dała rady się pochylić. – Wtedy faktycznie trochę przesadziłam, ale w pracy jak zawsze byłam punktualnie i wyglądałam nienagannie.

„Nienagannie”. No właśnie. Współczesne alkoholiczki nie leżą na ławce pod blokiem. Przynajmniej do czasu.

Jakie są? – Nieświadome problemu. Żyjemy w czasach wyjątkowego skupienia na sobie, a potwierdzeniem nas samych jest drugi człowiek, więc tak naprawdę autoocena w obszarze problemów jest mało wiarygodna – to nie nam oceniać, czy mamy kłopoty czy też nie, tylko musimy otrzymać taką informację z zewnątrz. Ta jednak często nie przychodzi, ponieważ ludzie są skupieni głównie na sobie i tak błędne koło się zamyka. Człowiek, który ocenia, że nie ma problemu, bo uważa, że problem jest dopiero wtedy, kiedy coś się wali, jest w błędzie. Kryteria diagnostyczne w kwestii uzależnienia są bardzo konkretne i niestety obarczone dużym błędem, ponieważ my się skupiamy tylko i wyłącznie na fakcie uzależnienia, natomiast kompletnie wypieramy kwestię, że nawet tzw. rausz, nie jest obojętny choćby dla naszych dzieci – mówi Robert Rutkowski.

Czytaj też:
Jak zachowuje się człowiek, który ma 2-3 promile we krwi?

Iwona jeszcze nie nawaliła

Iwona nie ukrywa, że często odczuwa ogromną ochotę, żeby się napić. Zawsze jest okazja – a to projekt się udał, a to się nie udał. A to dzieci były nieznośne, a to spędzili cudowny dzień, którego zwieńczeniem może być butelka wina. Ot, taki miły akcent na koniec dnia. Żadne uzależnienie, po prostu miły wieczór na kanapie, gdy dzieci już śpią. Rano? Rano sobie poradzi jak zawsze. Autem przecież nie jedzie, tylko autobusem.

Fakt, kobiety rzadziej rozsiadają się przed telewizorem z butelką wódki. Potrafią otoczyć swój alkoholizm mgiełką wysublimowanego relaksu. – Jest to uwarunkowane społecznie. Generalnie popijanie sobie regularnie alkoholu jest akceptowane. To, że wszystko funkcjonuje prawidłowo wcale nie oznacza, że zaraz prawda nie wyjdzie na jaw i życie się nie posypie. Kobiety zdecydowanie bardziej się maskują, ponieważ społecznie występuje mniejsze przyzwolenie na to, by kobieta piła – wyjaśnia ekspert. Co z tego, że Iwona w przerwie na reklamę chlapnie po kryjomu kilka głębszych w kuchni? Podobno jak nikt nie widzi, to się nie liczy.

Kobiecy kamuflaż

– Im bardziej człowiek coś ukrywa, tym mniejsza szansa, że otrzyma informację z otoczenia, co i tak jest przecież rzadkością. Kobiety opanowały to do perfekcji. Poza tym mają większe możliwości, by ukrywać swój alkoholizm choćby poprzez stosowanie makijażu. Warto zauważyć jednak, że tak jak zwiększa się ilość wypijanego alkoholu, tak też zwiększa się ilość pudru na twarzy. Kosmetyki najnowszej generacji powinny być dołączone do każdej butelki wina, którą kupuje kobieta. Nasze ciało wysyła sygnały tylko do pewnego momentu, a później już się przyzwyczaja. Kobiety piją w taki sam destrukcyjny sposób jak mężczyźni, tylko lepiej się maskują – ostrzega Rutkowski.

Najpierw kobieta wypija kieliszek wina i już ma dosyć. Z czasem tolerancja organizmu wzrasta i już potrzebna jest butelka wina, żeby osiągnąć pożądany stan. Potem okazuje się, że po butelce wina ta kobieta kolejnego dnia normalnie funkcjonuje.

A może trzeba pójść po rozum do głowy?

– Osoba uzależniona od alkoholu nie wie, co robi źle. Nie potrafi tego ocenić. Tam gdzie mamy do czynienia z substancją zmieniającą świadomość, nie możemy mówić o logicznym myśleniu. Często słyszę oksymoron typu „Ja piję świadomie”, a to jest totalna bzdura. Coś takiego nie istnieje. Spójrzmy na kurę – ma mały mózg, ale pamięta o tym, żeby trawić i wydalać. Z człowiekiem jest podobnie – zabezpiecza swoje podstawowe potrzeby, ale te wyższego rzędu schodzą na dalszy plan. Alkohol jest substancją skutecznie izolującą od świadomej oceny samego siebie – mówi Rutkowski.

Iwona czasem miewa przebłyski. Głównie około 6:00 rano, kiedy się budzi i myśli sobie, że znowu przesadziła. Bliżej 11:00 już nie pamięta o tym, co było po przebudzeniu i już nakręca się porannym zebraniem, które doprowadziło ją do szału. Odreaguje wieczorem.

– Instynkt samozachowawczy kobiety jest bardziej rozwinięty niż mężczyzny. Dlatego też dużo trudniej jest im się uzależnić od alkoholu. Jeśli jednak do tego dojdzie, zdecydowanie trudniej jest im z tego nałogu wyjść. Nam się cały czas wydaje, że jak coś jest legalne, to jest bezpieczne, a to tak nie działa – mówi specjalista.

Czytaj też:
5 nieoczywistych objawów depresji

„Przecież nie zaniedbuję dzieci”

Kobietom wydaje się, że w pełni realizują się w roli matki, bo dzieci są najedzone, ubrane, mają odrobione lekcje i kupione nowe flamastry do szkoły. „Wydaje się” jest tu dobrym określeniem. – Później takie dzieci trafią do mnie do gabinetu i zgłaszają jeden, istotny problem: „nieobecność rodzica”. Alkohol czyni rodzica nieobecnym w relacji z dzieckiem i one to wyczuwają bardzo mocno – tłumaczy Rutkowski.

Rodzic uzależniony od alkoholu wcale nie musi bić dziecka czy też wszczynać awantur późną nocą, żeby odbić piętno na psychice dziecka. Rodzic-alkoholik jest skupiony na sobie i swoich uciechach. Myśli o tym, kiedy będzie mógł się napić i co zrobić, żeby napić się wcześniej niż to możliwe. Wykąpie i położy dziecko wcześniej. Nawet ulula, ale „po coś”.

– Nie piję przy dzieciach. To moja najważniejsza zasada. Nigdy nie widziały mnie pijanej – wyznaje Anna. Teoretycznie – brzmi dobrze.

– Pamiętam czasy, gdy ja miałem problem z alkoholem. A co ciekawe, piłem weekendowo, w piątek i w sobotę. Na czym polegał problem? Już w czwartek myślałem o piątku i o tym, jak się zresetuję. W piątek było picie ze znajomymi, a w sobotę jeszcze poprawiałem. W niedzielę dochodziłem do siebie, a i w poniedziałek jeszcze nie byłem w formie. Tak naprawdę dopiero w środę byłem w pełni sił. Tyle że zaraz nadchodził czwartek i znowu było to samo. Okazuje się, że nawet weekendowe picie może totalnie rozwalić życie. Powoduje, że wszystko kręci się wokół alkoholu. Albo leczenie konsekwencji napicia się, albo myślenie o tym, że zaraz się napiję. Jeśli myślisz o czymś, co zaraz cię spotka, a jest to bardzo przyjemne w twoim mniemaniu, to niestety twoja uważność przekierowuje się z dziecka za coś, co jest dla ciebie tym twoim „złotym bożkiem” – opowiada Rutkowski. A reszta? Praca? Sprzątanie? Zakupy? Ja i moje potrzeby? Dzieci? Na odwal się. Tak, przeczytam tę bajkę do snu, ale niechże już zaśnie.

Jedno słowo

Najważniejsze jest to, żeby uświadomić osobie uzależnionej mechanizmy, którym ulega. Żyjemy w iluzji i wierzymy, że nie robimy nic złego, bo alkohol jest legalny, a dorosły człowiek ma prawo się napić.

W przypadku kobiet-alkoholiczek może zadziałać argumentacja związana z dziećmi, bo to kobiety mają silnie rozwinięty instynkt macierzyński. Jest to czynnik chroniący w przypadku wszelkich uzależnień. Często jednak i ta bariera zostaje złamana. Co dalej? Dalej jest już przepaść.

– Mówi się, że „wszystko jest dla ludzi”, ale człowiek jest głupi z natury. Sięganie po te wszystkie substancje z przeświadczeniem, że wszystko jest dla ludzi, prowadzi do poważnych konsekwencji. Pół biedy, gdy człowiek robi sobie krzywdę. Problem w tym, że krzywdzi najbliższe sobie osoby poprzez np. nieobecność. Alkohol nie jest substancją obojętną, niewypływającą na nasze zachowanie. Trzeba się z tym liczyć. Nie jestem za tym, żeby zakazać alkoholu, ale świadomość zagrożeń powinna być większa. Kiedy pokazuję pacjentom prezentację na temat tego, co alkohol robi ze strukturą mózgu, robią wielkie oczy. Edukacja jest kluczowa – mówi Rutkowski.

Kobieta na terapii AA? Gdzie dama wśród meneli? Takie myślenie często blokuje kobiety przed szukaniem fachowej pomocy. Przecież kobiecie nie wypada. Gdzie ona – matka dzieciom – do TYCH ludzi? Bariera wstydu jest trudna do przełamania, choć później, na etapie spotkań w grupie okazuje się, że wszyscy przeżywają to samo. W ten czy innym sposób, ale to samo.

Jak podkreśla Robert Rutkowski: – Tylko prawdziwy twardziel potrafi mówić o swoich słabościach. Człowiek słaby je chowa. Opowiedzenie o swoim problemie zmniejsza jego siłę rażenia. Rozmowa z drugim człowiekiem jest niezwykle kojąca. Nie trzeba iść na długą terapię, czasem wystarczy jedna rozmowa. Jedno słowo może człowieka zabić i jedno słowo może uratować życie.

Czytaj też:
„Mama zawsze taka była. Nie chciało jej się żyć”. Z czym zmagają się dzieci depresyjnych rodziców?