Jak dowiadujemy się z materiału katowickiej „Wyborczej”, 28-letni Bartosz J. i 43 letni Daniel R. jesień roku 2017 mieli spędzić na wspólnym piciu wódki. Pierwszy z mężczyzn był bezrobotnym absolwentem gimnazjum, amatorem sztuk walki, drugi był mechanikiem samochodowym, także bez pracy. Pieniądze na alkohol zdobywali od znajomych lub żebrząc na ulicy. W ten właśnie sposób poznali w Mikołowie 24-letniego studenta z Orzesza, który zgodził się kupić im pół litra wódki. Mężczyzna wracał właśnie z imprezy, został zaczepiony w okolicy dworca kolejowego.
Kiedy oskarżeni po wypiciu w jego towarzystwie pierwszej butelki zaczęli namawiać go do postawienia drugiej, 24-latek odmówił. Bartosz J. miał go wówczas poddusić i razem z Danielem R. odciągnąć na tory kolejowe. Kolejnego dnia dowiedzieli się od znajomych, że pociąg odciął leżącemu na torach głowę. Początkowo rodzinie zmarłego mówiono, że może chodzić o samobójstwo. Tę wersję podważył sąsiad Bartosza J, który zeznał, że tamtego dnia pił wódkę w towarzystwie oskarżonych i widział moment duszenia i położenia na torach. Od J. i R. miał słyszeć, że jeśli komukolwiek o powie o zdarzeniu, także zostanie zabity.
Czytaj też:
Zarzuty po upływie 23 lat od zbrodni. Ciała ofiary nigdy nie odnaleziono