WSI wykorzystywały aparat b. SB

WSI wykorzystywały aparat b. SB

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojskowe Służby Informacyjne wykorzystywały do tworzenia swych struktur negatywnie zweryfikowany aparat komunistycznej Służby Bezpieczeństwa - czytamy w raporcie z weryfikacji WSI. W związku z tym, komisja weryfikacyjna skierowała doniesienie do prokuratury. Szczegółów nie podano.

Autorzy raportu podają, że w omawianym okresie szefem WSI był gen. bryg. Konstanty Malejczyk, ministrami obrony byli Zbigniew Okoński i Stanisław Dobrzański, zaś prawo mogli złamać kmdr Kazimierz Głowacki, płk Marek Wolny i ppłk Jan Węgierski.

Jako przykład raport podaje utworzenie w Bielsku-Białej w połowie lat 90. tajnej rezydentury terenowej w ramach sprawy o kryptonimie "O". Prowadzono ją od października 1994 do września 1996 r. Plan, według raportu, ma wskazywać na konieczność budowania systemu zabezpieczenia kontrwywiadowczego na terenie województwa bielskiego z wykorzystaniem negatywnie zweryfikowanych b. oficerów SB i ich agentów. "Działalność ta miała być prowadzona pod przykryciem jako firma ochroniarska 'Komandos'" - napisano. Rezydentura miała składać się z trzech b. funkcjonariuszy SB, którzy mieli powtórnie pozyskać b. funkcjonariuszy oraz tajnych współpracowników SB w interesujących WSI środowiskach w kraju i za granicą.

W ramach tej operacji, według raportu, zwerbowano: ekonomistę A.W., co do którego WSI sądziły, że posiada wiedzę o aferze Art-B i o powiązaniach biznesowych grupy polityków - w tym o wyprowadzeniu z Polski równowartości 800 mld starych zł (WSI interesowały się też politycznymi znajomymi W.) (jeden z szefów Art-B szef Bogusław Bagsik pochodził z tego regionu Polski - PAP); prawnika B., współpracującego z SB; b. tajnego współpracownika SB pseud. Krzemiński - przestępcę i przemytnika, posiadającego kontakty z międzynarodowymi grupami przestępczymi handlującymi narkotykami (miało chodzić o środowisko przemytników wiedeńskich).

"Mogliśmy tu mieć do czynienia z działaniami osłonowymi związanymi z planowaną aktywnością biznesową, dla której rejon bielski miał istotne znaczenie" - piszą autorzy raportu. Ich zdaniem, ta sprawa dobrze pokazuje patologię służb specjalnych w latach 90., gdy dla uzyskania wiadomości mogących kompromitować polityków i służyć do ich kontrolowania "sięgano po elementy zdeprawowane i kryminalne. (...) żaden spośród zidentyfikowanych przestępców nie został pociągnięty do odpowiedzialności" - podsumowano.

Raport podaje, że informacje gromadzone przez rezydenturę dotyczyły: fundacji "V", której sekretarzem był były pracownik aparatu partyjnego PZPR i funkcjonariusz SB (do chwili jej rozwiązania); rosyjskiej firmy "N" handlującej lenteksem; zakładów "W", przetwarzających złom metali nieżelaznych oraz firmy "I", handlującej produktami rolno-spożywczymi, metalami kolorowymi i oferującej doradztwo w zakresie systemów przeciw pożarowych.

"Na podstawie znajdujących się w teczce +O+ dokumentów można odtworzyć kryteria stosowane w doborze agentury. Poszukiwano osób, które: nie przeszły weryfikacji (w przypadku funkcjonariuszy), były negatywnie nastawione do rządów RP po roku 1989, chciały wejść do ponownie utworzonej służby, oceniały rzeczywistość przed 1989 r. jako uporządkowaną, przyczynę wzrostu przestępczości i różnych patologii upatrywały w demokracji" - podkreślają.

Rezydenci WSI podjęli - za zgodą kierownictwa służby - decyzję o nadaniu swoim informatorom pseudonimów, będących nazwiskami osób publicznie znanych i odgrywających szczególnie istotną rolę w społeczności Bielska-Białej (np. Janusz Okrzesik i Jan Michna - zwraca uwagę raport). "Mamy tu do czynienia z maskowaniem przestępczych działań, które w przypadku wszczęcia postępowania karnego miały skierować podejrzenia na niewinne osoby i zdyskredytować je tym samym w oczach opinii publicznej" - uznano.

Szukano osób "szczerze oddanych komunistycznym strukturom państwowym, które z uwagi na swoje umiejscowienie byłyby chętne do współpracy, ale i podatne na manipulację" - napisano. Przykładem ma być właśnie b. funkcjonariusz SB o pseudonimie "Janusz Okrzesik", który powiedział WSI, że posiada w ukryciu materiały ze sprawy prowadzonej w czasie, gdy służył w SB (kryptonim "Palestra", zapewne dotyczyła środowiska prawniczego w rejonie bielskim). "Około 300 stron tych materiałów przekazał on do WSI. Zawierały one m.in. fakty kompromitujące osoby ze środowiska prawniczego, wskazywały na tajnych współpracowników w tym środowisku (m.in. prokurator, sędzia, notariusz)" - czytamy.

"Komisja dotychczas nie ustaliła, co dalej stało się z tymi materiałami. Z dotychczasowej analizy sposobu działania WSI można wnioskować, że zostały użyte bądź do szantażu występujących w sprawie osób, bądź jako pretekst do ich ponownego rozpracowania i zwerbowania. Tymczasem obowiązkiem WSI było przekazanie akt sprawy 'Palestra' do IPN" - stwierdzono.

Raport przytacza dwa dokumenty z końcowego okresu tej operacji. Pierwszy (z 30 listopada 1995 r.) to zbiór opinii wygłaszanych w środowisku wojskowym i miała to być "realizacja zadania Szefa WSI". Drugi (z 16 kwietnia 1996 r.) dotyczy środowiska biznesowego zaproszonego na "Bal Orła Białego" w Wiedniu. "Wymienione są m.in. nazwiska takie jak: Kuna, Żagiel i Wiatr, reprezentujących m.in. firmy Billa czy Slavik. Odnotowano też fakt zaangażowania tych osób w handel bronią z krajami b. Jugosławii. Informacje pochodziły od Piotra Wawrzyczka (wspólnika Sobiesława Zasady) (...) Sygnalizuje to kierunek podtrzymania aktywności utworzonej struktury informatorów" - czytamy w raporcie.

ab, pap