Paweł Wojtunik uważa, że w tym roku służby mogą zdecydować się ujawnić więcej spraw takich, jak afera z udziałem posła Stefana Niesiołowskiego. – Kłamliwy i szkalujący jest zarzut pod naszym adresem, że skoro sprawę robiliśmy w latach 2013-2015, to wtedy ją powinniśmy medialnie ujawnić. My tak nie działaliśmy. Nie było dla mnie znaczenia, czy dany polityk jest z Platformy, PSL czy z PiS. Przy tego typu operacjach nie było barw politycznych, a wszystko wskazuje na to, że teraz są – zapewnił. Jego zdaniem, sprawa Niesiołowskiego wygląda na „ewidentne niedopełnienie obowiązków przez prokuraturę”. Były szef CBA przekonywał, że „nie wolno wykorzystywać materiałów ze śledztwa, czy materiałów operacyjnych, aby niszczyć człowieka”.
Według Wojtunika, zarówno prokuratura jak i CBA mają wciąż wiele spraw, które są kontynuacją działań biura, rozpoczętych przed 2015 rokiem. – Wszystko wskazuje na to, że ktoś tym steruje i manipuluje, trzymając je na dogodny moment do publicznego wypuszczenia. Tam jest silna koordynacja wydarzeń medialnych. Mam wrażenie, że są funkcjonariusze partyjni, którzy w odpowiednim momencie wypuszczają przecieki – dodał.
Czytaj też:
Kalisz zostanie obrońcą Niesiołowskiego. „Prokuratura narusza prawa człowieka, to jest skandaliczne”
Według prokuratury, materiał dowodowy wskazuje na to, że Niesiołowski przyjmował korzyści osobiste w postaci usług seksualnych w zamian za działania na rzecz spółek zaprzyjaźnionych biznesmenów. „Bogdan W. i Wojciech K. umawiali kobiety na spotkania ze Stefanem Niesiołowskim, organizowali miejsca, w których dochodziło do zbliżeń, organizowali transport dla kobiet i wypłacali im wynagrodzenie za usługi seksualne na rzecz posła. Do takich zdarzeń doszło co najmniej trzydziestokrotnie” – informowała w komunikacie Prokuratura Krajowa.
Zaangażowanie posła
Zdaniem śledczych w zamian Stefan Niesiołowski miał podejmować działania na rzecz spółek należących do zaprzyjaźnionych z nim biznesmenów. Rezultatem było zawarcie przez te spółki korzystnych dla nich umów handlowych z Grupą Azoty Zakłady Chemiczne Police S.A.: w lutym 2014 roku, w sierpniu 2015 roku i we wrześniu 2015 roku. Ich łączna wartość sięgała 13 milionów złotych.
Z ustaleń śledztwa wynika, że zawarcie umów było możliwe z uwagi na fakt, iż ówczesny prezes Grupy, będąc protegowanym posła, czuł się wobec niego zobowiązany. Dlatego osobiście podejmował starania w interesie spółek należących do biznesmenów zaprzyjaźnionych ze Stefanem Niesiołowskim.
Poseł Niesiołowski miał ponadto podjąć starania, by w Urzędzie Miasta Łodzi została zatrudniona osoba wskazana przez jego znajomego biznesmena Wojciecha K.
Czytaj też:
Wybory do PE. Sondaż: Partia Biedronia na podium, Nowoczesna z wynikiem bliskim zeraCzytaj też:
Putin i Trump zawieszają traktat z czasów zimnej wojny. Rosja produkuje nowe pociskiCzytaj też:
Beata Mazurek skomentowała przeprosiny portalu Gazeta.pl. Jak je ocenia?