Wiceszef PE o sprawie Lisieckiego: Można spekulować, że to działanie polityczne

Wiceszef PE o sprawie Lisieckiego: Można spekulować, że to działanie polityczne

Bogusław Liberadzki
Bogusław Liberadzki Źródło: Newspix.pl / Michał Fludra
– Nie pochwalam i nie ekscytuje się zatrzymaniem wydawcy „Wprost”. W ten sposób prowadzona operacja nie zyskuje w moich oczach i wzbudza spore wątpliwości – mówi wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Bogusław Liberadzki.

Jak czytamy w oświadczeniu PMPG, „samo zatrzymanie jest efektem bezprawnego pomówienia przez zdyskredytowaną i mało wiarygodną osobę, która ostatnie miesiące spędziła w areszcie, a dziś próbuje oczyścić siebie pomawiając innych”. PMPG podkreśla, że „nie sposób oprzeć się wrażeniu, że niezależność wydawanych przez Michała Lisieckiego tygodników nie zawsze budziła sympatie”. „Chcemy wierzyć, że zaistniała sytuacja nie ma związku z ingerencją w wolność słowa” – napisano.

Czytaj też:
Wydawca „Wprost” chciał składać zeznania już pięć miesięcy temu. „Prokuratura nie była zainteresowana”. [UJAWNIAMY PISMO]

„U obecnej władzy jest duża skłonność, żeby podejrzanych traktować jak winnych”

Wątpliwości ma też Bogusław Liberadzki. Europoseł z ramienia SLD i wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego ze sceptycyzmem patrzy na sprawę. – Nie pochwalam i nie ekscytuje się zatrzymaniem wydawcy „Wprost”. W ten sposób prowadzona operacja nie zyskuje w moich oczach i wzbudza spore wątpliwości. Można było wezwać pana Lisieckiego na przesłuchanie i zadziałać w bardziej dyskretny sposób – mówi. Polityk uważa, że komentatorzy powinni się powstrzymać z ferowaniem wyroków. - U obecnej władzy jest duża skłonność, żeby podejrzanych traktować jak winnych. Poza tym obecny moment kampanii jest wrażliwy i można spekulować, że to działanie polityczne. Spektakularne zatrzymanie przez CBA to nie jest dobrą tradycją." - twierdzi Bogusław Liberadzki.

Nie jest to pierwszy polityk, który wyraził w tej sprawie wątpliwości. – W mojej ocenie w tej całej sytuacji widać wiele nieścisłości, wymagających pogłębionej analizy. Można by domniemywać, czy nie jest to zatrzymanie o charakterze politycznym, dlatego powinniśmy bardzo bacznie obserwować wszelkie działania służb w tej sprawie, aby być pewnym jej rzeczywistego kształtu – komentowała Elżbieta Stępień, posłanka z klubu PO-KO.

Prezes PMPG sam zwrócił się do prokuratury

W czwartek wieczorem spółka wydała komunikat w tej sprawie, w którym podkreślono, że sam prezes PMPG już w październiku 2018 roku zwrócił się do prokuratury prowadzącej postępowanie z deklaracją o chęci przekazania wszystkich informacji i dokumentów, którymi dysponuje. Wiązało się to z pojawiającymi się w prasie doniesieniami o śledztwie obejmującym Tomasza S. i Piotra S., z którymi prezes PMPG współpracował w ramach PMPG. „Pismo, które skierował do Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej, pozostało bez jakiejkolwiek odpowiedzi” – czytamy w komunikacie PMPG. Na dowód publikujemy wspomniane pismo.

Pismo Michała Lisieckiego do prokuratury

Prokuratura Krajowa nigdy nie odpowiedziała na pismo prezesa Lisieckiego

Jak informuje dział prawny PMPG, Prokuratura Krajowa nigdy nie odpowiedziała na pismo prezesa Lisieckiego ani w żaden inny sposób na nie nie zareagowała. Prezes PMPG zwracał w nim m.in. uwagę na fakt, że działalność wydawnicza spółki jest wyjątkowo newralgiczna. „Już wcześniej zdarzało się, że najdrobniejsza, najbardziej nawet neutralna czynność organów ścigania dotycząca mojej osoby była przedstawiana w mediach w sposób sensacyjny, co zagrażało reputacji czasopism” – pisał Lisiecki.

Pełen tekst oświadczenia PMPG Polskie Media: OŚWIADCZENIE

Źródło: Wprost