Miał 3,5 promila alkoholu we krwi, zwoził turystów z Morskiego Oka. „To cud, że nie doszło do tragedii”

Miał 3,5 promila alkoholu we krwi, zwoził turystów z Morskiego Oka. „To cud, że nie doszło do tragedii”

Turyści na drodze do Morskiego Oka
Turyści na drodze do Morskiego OkaŹródło:Newspix.pl / Grzegorz Lyko
Fiakier, który zwoził turystów z Morskiego Oka do Palenicy Białczańskiej miał we krwi 3,5 promila alkoholu. Mężczyzna może utracić licencję na przewóz osób.

O wozach konnych kursujących na drodze do Morskiego Oka jest głośno już od dawna. Informowano o przypadkach, gdy w dorożkach zasiadało więcej osób niż powinno, a obciążone konie słabły na trasie. Kilka miesięcy temu pisaliśmy o sprawie poważnego wypadku. Do fundacji Viva broniącej praw zwierząt zgłosił się mężczyzna, który był świadkiem wypadku. Z jego relacji wynika, że na drodze przewrócił się koń, który ciągnął po śniegu wóz wyładowany turystami, dla których pokonanie kilku kilometrów asfaltową drogą stanowi zbyt duży wysiłek. Furman nie przerwał jednak kursu. Kiedy koń wstał, mężczyzna kontynuował przewóz. Dodajmy, że do tego miejsca prowadzi asfaltowa droga, która nie stanowi żadnego wyzwania, nawet dla osoby niewprawionej w chodzenie po górach.

Tym razem jednak powodem do pisania o Morskim Oku wyjątkowo nie jest niefrasobliwość turystów, a zachowanie fiakra. jak podaje „Tygodnik Podhalański”, strażnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego, którzy przeprowadzali kontrolę w okolicach Wodogrzmotów Mickiewicza, wyczuli od fiakra silną woń alkoholu. Po wezwaniu na miejsce policji okazało się, że mężczyzna miał we krwi 3,5 promila alkoholu. Mimo tego, wiózł turystów w kierunku Palenicy Białczańskiej. Świadkowie twierdzą, że mężczyzna był tak pijany, że inni pasażerowie musieli do podtrzymywać, aby nie spadł z wozu. – To cud, że nie doszło do tragedii – podkreślali.

Jak podaje „Tygodnik Podhalański”, fiakier zapewne utraci licencję na przewóz osób na terenie TPN.

Czytaj też:
Dziennikarz „Gazety Wyborczej” pobity. „Tłukli mnie czymś twardym głównie po twarzy”

Źródło: Tygodnik Podhalański