Sprawił, że Dawid Kostecki zeznawał. Teraz podkreśla, że „nie zamierza popełnić samobójstwa”

Sprawił, że Dawid Kostecki zeznawał. Teraz podkreśla, że „nie zamierza popełnić samobójstwa”

Dawid Kostecki
Dawid KosteckiŹródło:Newspix.pl / Kamil Krzaczyński
Marek K. miał duży wpływ na ujawnienie tzw. układu podkarpackiego. To właśnie działalność rzeszowskiego biznesmena sprawiła, że w sprawie zeznawał Dawid Kostecki. Śmierć byłego boksera wciąż wzbudza dużo kontrowersji, a sam Marek K. podkreśla, że nie zamierza odbierać sobie życia.

Jak przypomina „Rzeczpospolita”, Marek K. przez kilka lat walczył z tzw. układem podkarpackim. Rzeszowski biznesmen starał się ujawnić związki między sutenerami a oficerami CBŚ, którzy roztaczali nad nimi parasol ochronny. Swoją aktywność rozpoczął po tym, jak jeden z funkcjonariuszy chciał wciągnąć do agencji braci R. nastoletnią córkę Marka K. Przedsiębiorca zdobył dowody oraz wysyłał zawiadomienia do prokuratury i ABW. Jego działalność doprowadziła do tego, że Dawid Kostecki zeznawał w prawie działających na Podkarpaciu agencji towarzyskich. Po śmierci byłego boksera biznesmen został ostrzeżone, że „chcą mu podłożyć bombę pod samochodem".

Marek K. chciał powiadomić o tym prokuraturę, ale wcześniej do jego domu przyjechali funkcjonariusze ABW. Biznesmen przebywał poza miejscem zamieszkania, ale w zostawionym wezwaniu przeczytał, że miał zostać przewieziony do małopolskiego wydziału Prokuratury Krajowej w Krakowie „w celu złożenia zawiadomienia o podejrzeniu przestępstwa kierowania pod jego adresem gróźb karalnych". Sam zainteresowany w rozmowie z „Rz” złożył ważną deklarację. – Nie zamierzam popełnić samobójstwa, nie mam depresji ani czarnych myśli. Chcę to wyraźnie zaznaczyć – podkreślił. Przypomnijmy, wokół śmierci Dawida Kosteckiego narosło wiele wątpliwości, a rodzina byłego boksera nie wierzy w to, że "Cygan" odebrał sobie życie.

Samobójstwo Kosteckiego upozorowane?

Pogrzeb Dawida Kosteckiego początkowo był planowany na sobotę 10 sierpnia. Ceremonia jednak tego dnia się nie odbyła, ponieważ pełnomocnik rodziny zawnioskował o przeprowadzenie kolejnej sekcji zwłok. „Gazeta Wyborcza” 12 sierpnia dostarczyła z kolei szczegółów na temat tego, jak wyglądały oględziny ciała zmarłego boksera. Z doniesień dziennika dowiadujemy się, że po tym, jak w celi znaleziono ciało „Cygana”, do aresztu wysłano prokuratorów: Wojciecha Kapuścińskiego i Piotra Prenetę, którym towarzyszył biegły medyk sądowy dr Wojciech Sadowski. Kapuściński z Sadowskim oglądali ciało i celę, a Preneta zajął się przesłuchiwaniem współwięźniów.

Kapuściński sporządził notatkę służbową z której wynika, że nie znalazł śladów obrony czy walki. Miał jednak wątpliwości, czy Kostecki popełnił samobójstwo. Sadowski z kolei przekręcił ciało na brzuch i odkrył dwa ślady na szyi. Kapuściński napisał, że „przypominają ślady powstałe w wyniku wkłucia igły”. Wspomniał w notatce o „możliwym zbrodniczym charakterze śmierci” i podejrzewał, że „Cygan” mógł zostać odurzony. Jako dowody zabezpieczył koc, prześcieradło i trzy części materaca podejrzewając, że jeśli byłemu bokserowi coś wstrzyknięto, to mogą znajdować się tam ślady. Sekcję zwłok przeprowadziła dr Agnieszka Dąbkowska z Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie. Jak podaje „Wyborcza”, Dąbkowska opisała w protokole dwa ślady na szyi Kosteckiego, ale ich dokładnie nie zbadała.

Inna próba samobójcza

Zeznania byłego boksera doprowadziły służby do rozbicia gangu ukraińskich sutenerów działających na Podkarpaciu – braci Jewgienija i Aleksieja R. Z usług ich agencji towarzyskich mieli korzystać wpływowi ludzie – m.in. politycy i policjanci CBŚ. Media zwracały uwagę, że sutenerzy dostali zaskakująco niskie wyroki i znajdują się już na wolności. Kostecki miał zeznawać w procesie przeciwko Tomaszowi G., który był podejrzewany o rozbój.

Jak się okazuje, 9 sierpnia samobójstwo chciał popełnić inny więzień, zeznający w sprawie Tomasza G. Chodzi o Macieja M., który w wieloosobowej sali pełnej współwięźniów próbował założyć na szyję pętlę ze sznurówki. Inni osadzeni zdołali go jednak powstrzymać, a pętla została odcięta. M. nie zdążył nawet stracić przytomności. Zgodnie z procedurami trafił jednak na oddział psychiatryczny w jednym z krakowskich szpitali. Wcześniej, 1 lipca tego roku miał trafić do aresztu na Białołęce w Warszawie. 24 czerwca odwołano jednak nakaz transportu ze względu na stan zdrowia Macieja M.

Źródło: Rzeczpospolita