Wstrząsająca relacja z Giewontu. „Mnóstwo rannych, niektórzy nadzy z popalonymi ubraniami”

Wstrząsająca relacja z Giewontu. „Mnóstwo rannych, niektórzy nadzy z popalonymi ubraniami”

– Huk ogłuszył mnie strasznie, niedosłyszę na jedno ucho. Pamiętam mnóstwo rannych, niektórzy nadzy z popalonymi ubraniami, jedna pani wyglądała jak w agonii, krzyki, piski – opowiadała jedna z turystek, która podczas burzy była na Giewoncie.

Jedna z turystek, która podczas burzy była na Giewoncie opowiedziała o swoich przeżyciach. Kobieta chce pozostać anonimowa. W chwili, gdy piorun uderzył, kobieta próbowała przesuwać się do zejścia i wspierać o skałę. – Huk ogłuszył mnie strasznie, niedosłyszę na jedno ucho. Pamiętam mnóstwo rannych, niektórzy nadzy z popalonymi ubraniami, jedna pani wyglądała jak w agonii, krzyki, piski. Potem zaczęłam schodzić, ślizgałam się na tyłku, ludzie głośno się modlili, nawoływali się nawzajem. Jakiś mężczyzna podał mi rękę, pomógł przy zejściu i krzyczał, żeby nie dotykać łańcuchów. Tyle pamiętam. Cud, że żyję – relacjonowała.

Turystka przyznała, że od śmierci dzieliła ją zaledwie chwila. – Gdybym zaczęła schodzić minutę wcześniej i zdążyła już dotknąć łańcucha, mogłoby mnie już nie być na tym świecie. Dziękuję Bogu za ten dar drugiego życia, a jednocześnie łącze się w bólu z poszkodowanymi bardziej niż ja – stwierdziła. Podczas burzy w Tatrach był także pan Krzysztof. – Grzmiało dużo wcześniej, od około godziny 11:00. Pochmurnie było cały dzień. Zrezygnowaliśmy z wejścia będąc około 45 min od szczytu. Burza była około 5 km od nas (licząc 1 sekunda – 1 kilometr). Mijaliśmy parę z niemowlakiem, kilka innych par i rodzin z dziećmi, którzy zdecydowali się iść dalej. Nikt nie pomyślał, że dotarcie na szczyt to połowa sukcesu, że jeszcze potrzebują czasu, aby zejść – wyjaśnił.

Dziennikarze „Tygodnika Podhalańskiego” dotarli do turystki ze Śląska, która opowiedziała o kobiecie, która w wyniku porażenia straciła wzrok. – Zauważyłam rannych leżących na ziemi, poniżej niej był mężczyzna z otwartym złamaniem kończyny, z góry leciały na nich kamienie i fragmenty skał. 20-letni na oko chłopak pomagał poszkodowanym. – Wykazał się naprawdę heroizmem, bo ratował innych, pomagał im schodzić na dół, uratował 4 osoby, które były w kiepskim stanie. Potem okazało się, że ma poparzone żebra – relacjonowała.

Nawałnice w Tatrach

W czwartek 22 sierpnia wczesnym popołudniem nad Tatrami przeszła gwałtowna nawałnica. „Tygodnik Podhalański” powołując się na informacje uzyskane od ratowników TOPR przekazał, że podczas burzy pioruny uderzały w kilku miejscach. Wyładowania atmosferyczne miały nastąpić m.in. na Giewoncie, Czerwonych Wierchach oraz na Hali Kondratowej. W wyniku gwałtownej burzy zginęło co najmniej 5 osób, a 157 zostało poszkodowanych. Poszukiwanych jest wciąż 3 turystów. – Po stronie polskiej zginęły cztery osoby, w tym dwójka dzieci, po stronie słowackiej zmarł jeden turysta – powiedział Jan Krzysztof, naczelnik TOPR. – Wyglądało to dramatycznie. Kilkadziesiąt osób leżało tam. Musiał być po kolei identyfikowany ich stan zdrowia – dodał.

Według ratowników TOPR uderzenie pioruna nastąpiło bezpośrednio w krzyż stojący na szczycie. – Część osób była tam rażona na pewno bezpośrednio, bo informacje były, że po uderzeniu pioruna ludzie spadali wręcz na stronę południową Giewontu. To rażenie poszło po łańcuchach ubezpieczających wejście na kopułę uderzając wszystkich po kolei – podkreślił naczelnik TOPR.

Czytaj też:
Gwałtowne burze w Tatrach, pięć osób nie żyje. Ten filmik pokazuje siłę nawałnicy

Źródło: Polsat News / Tygodnik Podhalański