Dramatyczna relacja księdza, który był na Giewoncie podczas burzy. Został trzykrotnie rażony piorunem

Dramatyczna relacja księdza, który był na Giewoncie podczas burzy. Został trzykrotnie rażony piorunem

Krzyż na Giewoncie
Krzyż na Giewoncie Źródło:Wikimedia Commons / Opioła Jerzy/CC BY 2.5
Polsat News dotarło do księdza, który był na Giewoncie podczas burzy, w wyniku której po polskiej stronie Tatr zginęły 4 osoby, a ponad 160 zostało rannych. Duchowny opowiedział dziennikarzom o swoich przeżyciach.

Ksiądz Jerzy Kozłowski nadal przebywa w szpitalu w Zakopanem. Miał niewładne obie nogi i prawą rękę, jednak powoli odzyskuje sprawność.
Duchowny przyznał, że początkowo nic nie zapowiadało nadejścia burzy. – Gdy byłem już pod krzyżem, to w oddali było słychać grzmoty, od razu bardzo się zaniepokoiłem. Miałem złe przeczucia. Po kilku minutach uderzył pierwszy piorun. Musiało mną rzucić, uderzyłem w skałę. Poczułem ogromny ból przeszywający całe ciało, iskry, nawet nie potrafię tego opisać, jakby rozsadzało mi klatkę piersiową. Prawy but został rozerwany, lewy został na nodze, ale była ona niewładna – opowiadał. – W takim impulsie wstałem i na głos rozgrzeszyłem ludzi, którzy byli wokół, bo podejrzewałem, że może być źle, że mogą być jacyś umierający. Zrobiłem to, co do mnie należało – dodał duchowny.

Ksiądz Kozłowski mówił, że próbował pospieszać innych turystów, aby szybciej starali się zejść na dół, zanim pojawią się kolejne wyładowania atmosferyczne. – Udało mi się odejść jedynie kilka metrów od krzyża, na więcej nie starczyło mi sił. Wtedy zostałem rażony po raz drugi. Porównałbym to do działania respiratora. Taki skurcz, nic więcej. Nie było bólu – wyznał. Duchowny zaznaczył w rozmowie z Polsat News, że gdy został rażony po raz trzeci obawiał się, że został spalony. – Prosiłem Boga, żeby mnie zabrał, ból był tak ogromny – podkreślił.

Nawałnice w Tatrach

W czwartek 22 sierpnia wczesnym popołudniem nad Tatrami przeszła gwałtowna nawałnica. „Tygodnik Podhalański” powołując się na informacje uzyskane od ratowników TOPR przekazał, że podczas burzy pioruny uderzały w kilku miejscach. Wyładowania atmosferyczne miały nastąpić m.in. na Giewoncie, Czerwonych Wierchach oraz na Hali Kondratowej. W wyniku gwałtownej burzy po stronie polskiej zginęły 4 osoby, a 160 zostało rannych. Jedna osoba zginęła po słowackiej stronie Tatr. Według ratowników TOPR uderzenie pioruna nastąpiło bezpośrednio w krzyż stojący na szczycie. – Część osób była tam rażona na pewno bezpośrednio, bo informacje były, że po uderzeniu pioruna ludzie spadali wręcz na stronę południową Giewontu. To rażenie poszło po łańcuchach ubezpieczających wejście na kopułę uderzając wszystkich po kolei – podkreślił naczelnik TOPR Jan Krzysztof.

Czytaj też:
W nocy po tragedii weszli na Giewont i pomazali krzyż. W sieci zostało opublikowane zdjęcie