„Mafia lawendowa” w Kościele. „Watykan i Rzym to jest siedlisko”

„Mafia lawendowa” w Kościele. „Watykan i Rzym to jest siedlisko”

Kadr z filmu „Zabawa w chowanego”
Kadr z filmu „Zabawa w chowanego” Źródło:YouTube
W dokumencie „Zabawa w chowanego”, wyreżyserowanym przez Tomasza Sekielskiego, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski mówi o tym, czym jest „mafia lawendowa” w Kościele. – Tych spraw jest tak wiele, że tam się spotykają ludzie z całego świata i nagle tworzą tę strukturę wewnętrzną – wyjaśnił.

Jak wyjaśnił ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski pojęcie „mafia lawendowa” powstało w latach 60. w Stanach Zjednoczonych. Co oznacza? – To środowisko homoseksualne w Kościele, szczególnie wśród duchownych i wzajemne powiązania, które prowadzą do ukrywania pewnych rzeczy. W naszym środowisku księżowskim się to nazywa „chorobą rzymską”, bo tam bardzo często się ludzie z tym stykają – tłumaczył w dokumencie „Zabawa w chowanego”.

– Ja byłem bardzo krótko w Rzymie, tylko parę miesięcy w kolegium ormiańskim i pierwsza informacja, jaką przekazał mi jeden ze starszych księży to przede wszystkim, żebym sobie zdawał sprawę, że Watykan i Rzym to jest siedlisko tej „mafii lawendowej” – opowiada ksiądz. – A nawet mi powiedział, żebym wieczorem sobie zawsze zamykał pokój od wewnątrz. Później się okazało, że tych spraw jest tak wiele, że tam się spotykają ludzie z całego świata i nagle tworzą tę strukturę wewnętrzną – poinformował. – Oczywiście to nie znaczy, że wszyscy, którzy zostają biskupami czy później kardynałami, oni należą do homolobby, tylko procent jest ogromny – dodawał Isakowicz-Zaleski. – Ja bym nie umiał tego określić w liczbach i nie kuszę się na to, żeby podać – podkreślił.

Co musi się wydarzyć w Polsce?

W tej sprawie w dokumencie wypowiedział się także Tomasz Terlikowski. – Nie należy wszystkiego utożsamiać z homoseksualizmem, ale też nie należy histerycznie twierdzić, że nie ma żadnej korelacji między tymi dwoma zjawiskami – mówił. – Nie można nie zauważyć już tego wymiaru, o którym choćby pisze Martel w „Sodomie”, znaczy tego problemu związanego z pewnym układem, który funkcjonuje i ma tendencje do tuszowania pewnych rzeczy tak, żeby nie wyszły czyny niekoniecznie przestępcze – nie chodzi zawsze o przestępstwo – czasami chodzi o grzech, o coś, co nie powinno wyjść, bo przeszkodzi w jakiejś karierze – wyjaśnił.

Terlikowski zwrócił uwagę na to, że amerykański Kościół zaczął się zmieniać, ponieważ ofiary, część duchowieństwa i duża część osób świeckich „zobaczyła bezmiar tego bólu”. – Bólu, który się nie leczy szybko, który czasem się nigdy nie leczy. Po drugie, kiedy władze cywilne uznały, że trzeba zdjąć parasol ochronny z instytucji kościelnych i nagle zaczęły wchodzić, czy stanowa policja czy FBI, rekwirować akta, przestały się przejmować tajemnicą papieską, tylko zaczęły wykonywać swoje, świeckie, obowiązki – dodał. – Trzecią przyczyną były gigantyczne odszkodowania – które kiedy Kościół zaczął wypłacać, doszedł słusznie do wniosku, że dużo lepiej jest nie czekać na wyrok sądu, tylko samemu te sprawy z pokrzywdzonymi załatwić, bo często jest tak, że wytoczony proces o odszkodowanie, nie zostałby wytoczony, bo często nie chodziło o pieniądze. Często to jest reakcja na lekceważenie, na odrzucenie, na niezrozumienie, po prostu ludzie się robią coraz bardziej wściekli i w końcu wytaczają proces i wygrywają. Te trzy rzeczy muszą się w Polsce wydarzyć – ocenił.

Czytaj też:
„Zabawa w chowanego”. Edward Janiak tuszował pedofilię w Kościele? „Diabeł mnie skusił, biskup o wszystkim wie”

Źródło: WPROST.pl