Hołowenia pewien fragment swojego wystąpienia w Krakowie poświęcił też relacjom państwo – Kościół. – Sprawy zaszły za daleko. Chcę Polski, w której jest dla mnie jasne, że minister to minister, a ministrant to ministrant – mówił obrazowo. Stwierdził, że obecne związki władzy z ludźmi Kościoła noszą cechy politycznej korupcji i powinny być przedmiotem audytu. – To coś, co powinno stać się przedmiotem natychmiastowego audytu, powinno zostać sprawdzone i pokazane Polakom, czy tak właśnie chcą wydawać swoje pieniądze. Na geotermiczne fantazje niektórych zakonników albo na jeszcze inne izby pamięci, w których pozatrudniają swoich pociotków – mówił.
Kandydat na prezydenta skrytykował też szumnie nagłaśnianą w rządowych mediach inwestycję na Mierzei Wiślanej. – To czas na to, żebyśmy wreszcie zaczęli myśleć o sprawach naszej ojczyzny nie w kategoriach projektów, które mają dowieźć tę czy inną partię do zwycięstwa w wyborach 2023 roku, a później to się zobaczy. To nie jest miejsce na faraońskie, idiotyczne pomysły wizytowane dzisiaj przez prezydenta Dudę w rodzaju przekopu Mierzei Wiślanej, który pomoże wpływać motorówkom kartograficznym marynarki wojennej na Zalew Wiślany, co będzie kosztowało 2 miliardy złotych – mówił. Podkreślał, że to czas, by wreszcie mówić głośno o trwającej od trzech lat suszy.
Czytaj też:
Hołownia: Prezydent w Polsce nie powinien być zawodowym politykiemCzytaj też:
Żona Szymona Hołowni: Nie chodzimy razem do kościołaCzytaj też:
Hołownia rozpłakał się przed kamerą. Wojewódzki i „Wiadomości” TVP komentują