We wtorek 30 czerwca Zbigniew Boniek w mediach społecznościowych opisał grupę wyborców, która jego zdaniem może zdecydować o tym, kto zostanie prezydentem Polski. „Prezydent Polski dzisiaj może być wybrany głosami ludzi środowiska wiejskiego, głosami emerytów i ludzi z podstawowym wykształceniem. To chyba trochę dziwne w tak pięknym i rozwijającym się kraju jak nasza Polska” – pisał prezes PZPN, były reprezentant Polski.
Po krytyce, jaka spadła na Bońka po tamtych słowach, działacz piłkarski postanowił jeszcze raz wrócić do swojej wypowiedzi. – Ja przecież napisałem jedynie to, co przeczytałem w gazecie. Że 70 procent elektoratu jednego z kandydatów to ludzie ze środowisk wiejskich, z podstawowym wykształceniem i emerytów – mówił w Polsat Sport. – Przecież to nic obraźliwego, jedynie stwierdzenie faktu – dodawał.
Boniek zapewniał, że wyrażał jedynie swoje zdziwienie faktem tak konkretnego elektoratu. Podejrzewał, że głosy na najpopularniejszego kandydata powinny być rozłożone bardziej równomiernie. – Jesteśmy jednak tak podzieleni, że jakakolwiek ocena wywołuje lawinę i ogromne emocje – mówił. Zaznaczył, że nie wsparł żadnej ze stron i nie powiedział, na kogo będzie głosować.
– Mam 64 lata i dzielę ludzi tylko na mądrych i głupich. A to czy ktoś jest za tym czy za tym, nie ma dla mnie znaczenia. Będę współpracować z każdą stroną dla dobra wartości społecznych. Każdy prezydent jest i będzie mile widziany w szatni reprezentacji Polski – podsumował Boniek.
Czytaj też:
Czarny kot z białymi brwiami? To przepis na nowego bohatera internetuCzytaj też:
Zbigniew Boniek obraził wyborców? „Czasem milczenie jest złotem”Czytaj też:
Boniek do rzecznika sztabu Andrzeja Dudy: Proszę mnie nie straszyć LGBT