W PiS powyborczy kryzys. Narasta niepokój o lojalność Dudy, Kaczyński skrytykuje tych, którzy zawiedli w kampanii

W PiS powyborczy kryzys. Narasta niepokój o lojalność Dudy, Kaczyński skrytykuje tych, którzy zawiedli w kampanii

Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda
Jarosław Kaczyński i Andrzej DudaŹródło:Newspix.pl / TEDI
Z kolei opozycja wymyśla się na nowo: Nasz ruch musi być pozbawiany skrajności, radykalnych haseł. Nie możemy mówić o LGBT i o tym, że chcemy przyjąć do siebie uchodźców – mówi polityk KO. Nowe „Niedyskrecje parlamentarne” Elizy Olczyk i Joanny Miziołek.

Obóz rządzący błyskawicznie ogarnął powyborczy kryzys polegający na próbie odwołania Mateusza Morawieckiego z funkcji szefa rządu. – Był moment przerażenia, że wszyscy wezmą się za łby, szczególnie po poniedziałkowym materiale Wiadomości, który był ewidentnym uderzeniem w premiera, ale prezes Jarosław Kaczyński szybko przeciął te podchody ogłaszając, że Mateusz zostaje na stanowisku. W środę już nie było tematu dymisji premiera – mówi polityk PiS.

Szykuje się wyjazdowe posiedzeniu klubu PiS, które zostało zaplanowane dzień po 6 sierpnia, kiedy wszyscy się zgromadzą na zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy na drugą kadencję głowy państwa. Ci, którzy nie popisali się w kampanii prezydenckiej, powinni liczyć się z reprymendą.

Tak jak po stronie opozycji uważa się, że nieobecność na debacie w Końskich była jednym z powodów przegranej Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich, tak po stronie PiS można usłyszeć, że obecność w Końskich Andrzeja Dudy była przełomowym momentem w jego kampanii. – Do tej debaty przegrana wisiała nad naszym kandydatem, ale w Końskich wypadł świetnie, co bardzo mu pomogło – opowiada polityk Zjednoczonej Prawicy.

Politycy Zjednoczonej Prawicy wielce się zdziwili, gdy w wieczór wyborczy prezydent Andrzej Duda dziękował „swojemu przyjacielowi Marcinowi Mastalerkowi” i jego współpracownikom za pomoc w kampanii i jeszcze dodał, że ich nie zawiedzie. – To wzbudziło konsternację i dociekania, wobec kogo prezydent będzie lojalny – wobec nas czy swoich kolegów – zastanawia się polityk PiS.

Z drugiej strony – zdaniem naszego rozmówcy – niektórzy politycy zaczęli się orientować na Andrzeja Dudę, np. Paweł Kukiz. W poprzedniej kadencji dogadywał się z prezydentem w niektórych sprawach, a teraz podobno znowu stara się złapać kontakt z głową państwa. Zresztą prezydent sam do tego zachęcał przed wyborami. Kierownictwo PiS jest zadowolone, bo to zawsze kilku dodatkowych posłów, których można przeciągnąć na swoją stronę w kluczowych głosowaniach.

Niewykluczone, że niektórzy posłowie klubu PSL-Kukiz15 przejdą do klubu PiS. Chodzi o Urszulę Nowogórską i Zbigniewa Ziejewskiego, którzy wstrzymali się od głosu podczas głosowania nad wotum nieufności wobec ministrów Mariusza Kamińskiego i Zbigniewa Ziobry.

Opozycja nie obawia się tak bardzo transferów w Sejmie, jak boi się ich w Senacie. – Niedługo mogą zacząć się podchody do naszych polityków, choć wydaje się, że trudno będzie kogoś pozyskać po radnym Wojciechu Kałuży, którego dotknął ostracyzm po przejściu do PiS – twierdzi nasz rozmówca KO. Przypomnijmy, że Wojciech Kałuża kandydował do sejmiku województwa śląskiego ze wsparciem Nowoczesnej. Tuż po wyborach zmienił zdanie i dołączył do PiS, dając partii Jarosława Kaczyńskiego władzę w województwie. Sam dostał potem od PiS–u posadę wicemarszałka.

Rafał Trzaskowski ogłosił w Gdyni, że podejmuje się stworzenia ruchu obywatelskiego. Co to ma być za ruch? – Musimy wymyślić nową formułę dla opozycji. Nasz ruch musi być pozbawiany skrajności, radykalnych haseł. Nie możemy mówić o LGBT i o tym, że chcemy przyjąć do siebie uchodźców – zdradza polityk KO.

Jakie znaczenie w ruchu obywatelskim będzie miało SLD? – pytamy naszego rozmówcę. – Małe. Elektorat SLD zagłosował na Rafała, a dziś ludzie stamtąd dzwonią do nas przerażeni, bo obawiają się, że w następnych wyborach parlamentarnych nie przekroczą 5 proc. – mówi nasz rozmówca. I dodaje: – Czarzasty pozwala sobie nas pouczać po wyborach, w sytuacji gdy jego kandydat dostał niewiele ponad 2 proc. Obraził już wszystkich dookoła, włącznie z Borysem Budką, szefem PO. Nawet działacze SLD nie rozumieją, po co te ataki, o co mu chodzi – mówi polityk KO. Ciekawe, czy Włodzimierz Czarzasty zechce dołączyć do projektu zjednoczonej opozycji? Po tym jak zablokował na Twitterze Borysa Budkę, chyba raczej nie.

Platforma Obywatelska, w związku z konfliktem z Włodzimierzem Czarzastym, nie ma z kim rozmawiać po lewej stronie sceny politycznej na temat wspólnej strategii opozycji. – Tam nie ma nikogo wiarygodnego, kto mógłby być traktowany jako lider. Nawet Adrian Zandberg, szef partii Razem, przestał być uważany za wiarygodnego partnera po aferze związanej z pieniędzmi, które członkowie zarządu Razem mieli sobie wypłacić z kasy partii – twierdzi nasz informator.

Sprawa wyszła na jaw, gdy na stronie Sejmu pojawiły się oświadczenia majątkowe posłów za 2019 rok. Uwagę dziennikarzy zwróciły deklaracje czworga deputowanych Razem: Adriana Zandberga, Marceliny Zawiszy, Macieja Koniecznego i Pauliny Matysiak. Wszyscy zasiadają w zarządzie partii i otrzymali w ubiegłym roku po ok. 200 tys. zł z partyjnej kasy. Po tym, jak informacja obiegła media, na stronie internetowej ugrupowania pojawiło się oświadczenie w tej sprawie. Wynika z niego, że pieniądze te zostały przekazane na kampanię wyborczą Lewicy.

Jednak Platforma, sądząc, że na Lewicy nie ma już z kim i o czym rozmawiać, może się boleśnie zdziwić. Sojusz już zaczął pracować nad przyciągnięciem do siebie, a właściwie do Lewicy, środowisk, które odepchnęła PO. – Marek Dyduch dostał zadanie zorganizowanie kongresu lewicy, czyli konkurencja nie śpi – mówi lewicowy polityk związany z Koalicją Obywatelską.

Politycy KO znaleźli kolejną przyczynę porażki wyborczej Rafała Trzaskowskiego, czyli wakacje. – W wakacje ludzie na wsi ciężko pracują, a ludzie z miast wyjeżdżają na wypoczynek. I tak zrobiła część naszego elektoratu. Gdyby obie tury wyborów odbyły się w czerwcu, to Rafał byłby prezydentem – twierdzi polityk KO.

Ale jeden z polityków Koalicji Obywatelskiej uważa, że to pycha Platformy, zgubiła ich kandydata. – W ostatnim tygodniu przed wyborami, gdy proponowałem jakieś działania kampanijne, usłyszałem od polityka PO: „zostaw, te wybory są już wygrane” – opowiada nasz rozmówca. I dodaje, że pewność wygranej była tak duża, iż Marcin Kierwiński, szef warszawskich struktur PO, już szykował się na prezydenta Warszawy po Trzaskowskim. – Podobno na Wiejskiej kazał do siebie mówić „panie prezydencie Warszawy – opowiada wstrząśnięty polityk opozycji.

Artykuł został opublikowany w 26/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.