Lubelskie. 24-latka od 54 dni jest na kwarantannie. Miała już 10 testów na koronawirusa

Lubelskie. 24-latka od 54 dni jest na kwarantannie. Miała już 10 testów na koronawirusa

Koronawirus, zdjęcie ilustracyjne
Koronawirus, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock
Dominika Korszeń z Białej Podlaskiej od 54 dni przebywa na kwarantannie. 24-latka miała już 10 testów na obecność koronawirusa, a każdy z nich miał wynik dodatni lub nierozstrzygający.

Kwarantanna domowa trwa zazwyczaj 14 dni. W przypadku Dominiki Korszeń z Białej Podlaskiej w województwie lubelskim znacząco się ona przedłużyła. 24-latka przebywa w zamknięciu od 8 lipca, a więc już 54 dni. Została nią objęta po tym, jak w firmie, w której pracuje jej chłopak pojawiło się ognisko . - Wtedy przebadani zostali wszyscy pracownicy. Niestety test potwierdził, że zakażony jest mój chłopak. Przebadano mnie i dzieci, nasze wyniki też były pozytywne - opowiadała Dominika Korszeń w rozmowie z Faktem dodając, że cała rodzina przechodziła COVID-18 bezobjawowo.

Po blisko trzech tygodniach chłopak 24-latki oraz dzieci zostali zwolnieni z obowiązku kwarantanny, ponieważ przeprowadzone testy na obecność koronawirusa dały wynik negatywny. U niej samej sytuacja była znacznie bardziej skomplikowana. - Najpierw sześć testów wyszło pozytywnych. Potem trzy były nierozstrzygające. Ostatni był negatywny, ale potrzeba jeszcze jednego, żebym mogła w końcu wyjść z domu. Dzisiaj powinna do mnie przyjechać karetka wymazowa, ale jeszcze się nie pojawiła. Jeśli dzisiaj zrobią mi test, wynik poznam najwcześniej jutro, czyli kwarantanna skończy się w sobotę. Po 56 dniach - zaznacza.

Dominika Korszeń przyznaje, że kwarantanna jest dla niej bardzo trudna. - Nie możemy wyjść na podwórko, balkonu nie mamy. Starsza córeczka słyszy dzieci na dworze, przynosi buciki i prosi, żeby wyjść na spacer. Nie rozumie, dlaczego nie możemy pójść. Nawet babcia nie może zabrać dzieci na zewnątrz, bo nie może mieć z nimi kontaktu, gdy ja jestem na kwarantannie. A chłopak wraca z pracy późno. Całe lato przesiedzieliśmy w domu - przyznaje.

Czytaj też:
Koronawirus. Szwecja znowu idzie pod prąd. „Możliwe imprezy z udziałem 500 osób”