„To co robią sądy woła o pomstę do Nieba. Sędzia, który uznał za argument, że gwałcona dziewczyna nie krzyczała, jako powód do obniżenia kary natychmiast powinien mieć wszczęte postępowanie dyscyplinarne i stracić możliwość orzekania. Państwo musi stać po stronie ofiar!” – napisał na Twitterze Andrzej Gajcy, który skomentował tym samym rozstrzygnięcie wrocławskiego sądu. Wpis dziennikarza udostępnił Janusz Korwin-Mikke oceniając, że Gajcy „zwariował”.
Zdaniem posła „to kryterium działa od 6000 lat”. „Jeśli nie krzyczy, to widać tego chce. Jak bez tego odróżnić ofiarę – od dziewczyny, która owszem, chętnie.... ale potem oskarża o gwałt, bo boi się taty?” – zastanawiał się Korwin-Mikke. Polityk napisał również o „ruchu WPM”, tłumacząc go jako „White Pussy Matters” i wiążąc to z „możliwością dowolnych oskarżeń”.
„Nie było gwałtu, bo nie krzyczała”
Do zdarzenia opisywanego przez „Gazetę Wrocławską” doszło pod koniec 2016 roku we Wrocławiu, gdzie 14-latka spędzała święta Bożego Narodzenia. Ponieważ w mieszkaniu przebywało dużo osób, krewni byli zmuszeni spać po kilka osób w jednym łóżku. Nastolatka położyła się w łóżku swojego dalekiego kuzyna. Jak opisuje „Gazeta Wrocławska”, po tym, jak 26-latek wrócił z imprezy pod wpływem alkoholu, położył się na dziewczynce, po czym zaczął ją całować i próbował zdjąć z niej ubranie. Mimo tego, że próbowała się bronić, doszło do stosunku seksualnego.
Po kilku miesiącach opowiedziała swojej matce o tym, co zaszło w domu krewnych. Sprawą zajęły się organy ścigania. Prokuratura oskarżyła 26-latka o uprawianie seksu z nieletnią, a Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał, że doszło do gwałtu. Sąd apelacyjny zmienił jednak wyrok. Pełnomocniczka pokrzywdzonej mecenas Justyna Beni powiedziała „Gazecie Wrocławskiej”, że w uzasadnieniu tłumaczono, że „nie było gwałtu, bo 14-latka nie krzyczała, a to znaczy, że sprawca nie używał przemocy, a ponadto nastolatka sama położyła się do jego łózka”.
Czytaj też:
Emeryt zjadł w Biedronce cukierka za 40 groszy. Sąd utrzymał wyrok