Hanna Machińska na antenie TVN24 podkreśliła, że stan zdrowia Romana Giertycha jest przedmiotem jej „najwyższej troski” jako zastępczyni RPO. Jak relacjonowała, gdy była u mecenasa, ten jej nie poznał, mimo, że znają się z różnych konferencji i wydziału prawa. – Powiedział, że zdarzyła mu się niesłychana sytuacja, nigdy w życiu nie zemdlał, nie omdlał, znalazł się w łazience w mieszkaniu razem z agentem i następnie, cytuję: „On coś zrobił, ja straciłem przytomność i nie wiem, co się dalej stało” – relacjonowała.
Podkreśliła, że Giertych „wymaga hospitalizacji, spokoju i żadnych działań opresyjnych”. – Nie wyobrażam sobie, by mecenas w ogóle rozumiał, co się do niego mówi i jakiego rodzaju są to zarzuty, ponieważ (...) w żadnym razie pan mecenas nie sprawiał wrażenia osoby, która udaje. To jest człowiek ciężko chory, któremu należy się spokój, wsparcie - oceniła.
„No, Haniu..”.
Słowa tena Twitterze skomentowała sędzina Trybunału Konstytucyjnego Krystyna Pawłowicz. „No, Haniu, już Ci wczoraj przypomniałam, że nie jesteś lekarzem, a tylko doktorem od ochrony środowiska i logiki” - napisała. „Maszynki i konsylium mówi, że może być przesłuchany, a według Twojej logiki - nie może” - stwierdziła dalej. „Jakie badania, poza pomiarem pulsu, robiłaś temu panu, skoro ostatnio widziałaś go bardo dawno?” - zapytała była posłanka PiS.
Czytaj też:
Zatrzymanie Giertycha. Prokuratura mówi o „poręczeniu majątkowym w wysokości 5 mln zł”