Wszystko zaczęło się od informacji, jaką dostała rodzina. Siostra domniemanego zmarłego dowiedziała się, że jej bezdomny brat zmarł w V Szpitalu Wojskowym w Krakowie. Na miejscu nie było jednak możliwe okazanie zwłok, gdyż pacjent miał potwierdzone zakażenie koronawirusem. Rodzina zleciła więc kremację – przytacza nietypową historię Interwencja Polsat News.
Dzień przed planowaną kremacją, siostra domniemanego zmarłego postanowiła jednak odszukać znajomego swojego brata. Jak mówi Interwencji, „tknęło ją”, by zweryfikować informację, jaką dostała.
Uznany za zmarłego jednak żyje
Jak się okazało, znajomy rozwiał wszystkie wątpliwości i przekazał, że rzekomo zmarły mężczyzna jednak żyje. Kobieta wstrzymała kremację osoby, która miała być jej bratem, a także powiadomiła stosowne urzędy o zaistniałej pomyłce.
Interwencja precyzuje jednak, że nie udało się wstrzymać wystawienia aktu zgonu, co z kolei generuje kolejne problemy. Rzekomy zmarły nie może teraz bowiem udać się do lekarza, czy załatwić jakiejkolwiek sprawy, gdyż zgodnie z biurokratycznymi zapisami – nie żyje.
Jak doszło do pomyłki? Wyjaśni to prokuratura
Program Polsat News próbował również ustalić, jak doszło do tak skandalicznej pomyłki. Jak się okazało, zmarła osoba miała przy sobie mandat wystawiony na nazwisko mężczyzny, jakiego ostatecznie wpisano do aktu zgonu.
Szpital przekonuje, że obecna na miejscu policja potwierdziła zgodność danych z pacjentem przyjętym w szpitalu. Do identyfikacji posłużyć miało zdjęcie z dokumentów i oględziny zmarłego. Policja odcina się jednak od tych zarzutów i tłumaczy, że nie potwierdziła, że zmarły w krakowskim szpitalu to mężczyzna, na którego wystawiono mandat. Sprawę wyjaśniać będzie prokuratura.
Czytaj też:
„Na każdym kroku jest źle”. Ratownicy medyczni biją na alarm i mówią o niewydolnym systemie