Choć nie można wjechać na górę i zjechać na nartach, można wchodzić samemu i zjeżdżać na sankach czy plastikowym jabłku. Stoki w Karkonoszach choć z nieczynnymi wyciągami i tak przyciągają setki osób. Część turystów przekonuje, że przy zachowaniu dystansu od innych, korzystanie z nich jest bezpieczne. Właściciele stoków i wyciągów przekonują z kolei, że zmarnowany jeden sezon to dla nich wizja bankructwa, z którego będą wychodzić przez lata.
- Na początku grudnia zaczęliśmy naśnieżać, bo informacja była taka, że ruszymy. Później musieliśmy zatrzymać naśnieżanie, ponieśliśmy olbrzymie koszta z tym związane. Teraz dalej naśnieżamy z myślą, że od 18 będziemy mogli jeszcze wykorzystać końcówkę zimy – tłumaczy Jędrzej Stanek, współwłaściciel stoku narciarskiego.
Turyści oceniają, że na stokach istnieje możliwość odpowiedniego zapewnienia zasad dystansu społecznego. Mogłoby to pozwolić na bezpieczną rekreację zimową, a chętnych do spędzenia czasu na świeżym powietrzu nie brakuje.