W trakcie pandemii i związanego z nią lockdownu niektórzy studenci wyjątkowo się rozleniwili. Jeszcze nigdy ściąganie nie było tak proste, jak teraz, przy zdalnych metodach nauczania i egzaminowania. Władze uczelni nie są jednak w tej walce całkowicie bezradne i oprócz apeli do sumień, wypracowali też inne metody. Może i mniej uczciwe, ale drugiej stronie tego akurat zarzutu podnosić chyba nie wypada.
Choć od dawna można było coś podobnego podejrzewać – grupki studenckie i wymiana notatkami istniały na długo przed pandemią koronawirusa – to od wczoraj jest to jasne już dla wszystkich. Wykładowcy i ćwiczeniowcy przeniknęli do zamkniętych grup studenckich na Facebooku. Szpiegują i knują w najlepsze, zbierając dowody przeciwko nieuczciwym i złośliwym. W tym tygodniu w sieci zaczęły krążyć screeny z trzech uczelni, na których fakt ten wydaje się niemal pewny.
Wieść błyskawicznie obiegła też inne uniwersytety i politechniki, skąd napłynęły kolejne mniej lub bardziej przekonujące przykłady. Trzeba przyznać, że wiele z nich już na pierwszy rzut oka wygląda na oczywistą prowokację i żart mający zestresować skłonną do paniki brać studencką. Tak czy inaczej, cała afera zaowocowała wysypem znakomitych memów i wykreowała nowych bohaterów. Arka Diush Stick? Nie chcielibyśmy być jego wrogami.
Czytaj też:
Morsowanie nowym crossfitem? Memy odpowiedzią dla męczących znajomych
Memy z wykładowców włamujących się na grupki studenckie