Burzliwa apelacja ws. zbrodni miłoszyckiej. Matka ofiary musiała opuścić salę

Burzliwa apelacja ws. zbrodni miłoszyckiej. Matka ofiary musiała opuścić salę

Sąd, zdjęcie ilustracyjne
Sąd, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / Salivanchuk Semen
Rozpoczął się proces apelacyjny dwóch mężczyzn skazanych na kary 25 lat więzienia w związku z tzw. zbrodnią miłoszycką. Uczestnikami posiedzenia targały ogromne emocje.

W środę 28 kwietnia we Wrocławiu rozpoczął się proces apelacyjny skazanych na kary 25 lat więzienia Ireneusza M. oraz Norberta B. – oskarżonych o gwałt i zabójstwo 15-latki, do którego doszło w Miłoszycach w 1996 roku. Obaj nie przyznają się do zarzucanych im czynów. Za tę zbrodnię pierwotnie niesłusznie skazany został Tomasz Komenda. Mężczyzna został uniewinniony po 18 latach spędzonych w więzieniu.

Podczas posiedzenia Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu rodzice zamordowanej Małgorzaty zostali zapytani, czy rozprawa ma być jawna. Zaprotestowali i zawnioskowali, by akta sprawy utajnić na 50 lat. Po upływie kolejnych minut, o ustosunkowanie się do kwestii jawności został poproszony Ireneusz M. Mężczyzna krzyczał, że jest jak Tomasz Komenda, który niesłusznie został skazany za tę zbrodnię. Jak relacjonuje wyborcza.pl, po przerwie zarządzono jawność posiedzenia, a sędzia zreferował odwołania stron od wyroku sądu okręgowego, który skazał obu oskarżonych na 25 lat więzienia.

Apelacja ws. zbrodni miłoszyckiej

W trakcie posiedzenia został przesłuchany biegły Jerzy Kawecki, który przeprowadził sekcję zwłok Małgorzaty K. „Po kolejnych pytaniach oskarżonego Ireneusza M. zniecierpliwiona matka Małgosi znów zaczęła wykrzykiwać w jego kierunku. Już wcześniej została upomniana za podnoszenie głosu, więc sędzia zdecydował, że ma salę rozpraw opuścić, i kobieta wyszła w asyście policji” – opisuje przebieg wyborcza.pl.

Ireneusz M. zadawał biegłemu wiele pytań, a forma ich wypowiadania była daleka od spokojnej. – Podnosi pan głos na biegłego, a niektóre wypowiedzi mogą go obrażać – stwierdził sędzia Cezariusz Baćkowski.

Czytaj też:
Po sieci krąży „Lista śmierci polityków niemieckich”. Policja ostrzega parlamentarzystów

Źródło: wroclaw.wyborcza.pl