„Podłożyli ładunki w dwóch tupolewach”. Nowe rewelacje Macierewicza w „Gazecie Polskiej”

„Podłożyli ładunki w dwóch tupolewach”. Nowe rewelacje Macierewicza w „Gazecie Polskiej”

Antoni Macierewicz
Antoni Macierewicz Źródło: Newspix.pl / Grzegorz Krzyzewski / Fotonews
„Gazeta Polska” w środowym wydaniu opisuje ustalenia podkomisji smoleńskiej z ostatecznego raportu. Choć teza z okładki jest mocna i zdecydowana, to trudno znaleźć na nią dowody.

„Gazeta Polska” w swoim najnowszym wydaniu podsumowuje spotkanie swoich klubów z szefem podkomisji smoleńskiej . Tygodnik tematowi poświęcił okładkę, wstępniak naczelnego Tomasza Sakiewicza i obszerny tekst Grzegorza Wierzchołowskiego o ustaleniach podkomisji.

Co najbardziej rzuca się w oczy, to teza z okładki, która brzmi:

„Podłożyli ładunki w dwóch tupolewach; w tym, którym latał Tusk, nie zostały odpalone”.

Zdania z okładki, podobnie jak tytuł „Podłożyli materiały wybuchowe w dwóch tupolewach”, nie pasują do treści. „GP” wylicza, za szefem podkomisji, że dokładnie zbadano drugi z tupolewów o numerze bocznym 102, bliźniaczej kopii maszyny, która rozbiła się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Z samolotu o nr 102 podkomisja smoleńska korzystała do swoich badań.

Czytaj też:
Macierewicz dopraszał się emisji tych materiałów. Media pokazują... powtórkę. Film jest od miesięcy w sieci

„Gazeta Polska” o remontach tupolewów

„GP” przywołuje taką wypowiedź Macierewicza: – W tym samym skrzydle, lewym, samolotu 102, znaleźliśmy ten sam materiał wybuchowy, który został znaleziony na resztkach samolotu nr 101.

Choć teza z okładki i tytułu mają inny wydźwięk, to „Gazeta Polska” nie stwierdza zdecydowanie, że takie ładunki znaleziono, stawiając pytanie:

„Czyżby zatem ci, którzy chcieli unicestwić polską elitę polityczną, zabezpieczyli się, umieszczając ładunki w obu remontowanych samolotach?”.

W tekście pada też stwierdzenie, że obydwa tupolewy były remontowane w 2009 roku w Rosji, co jest nieprawdą. „Obie „tutki” były remontowane w 2009 roku w Rosji – w firmach powiązanych z najbliższymi ludźmi Władimira Putina” – czytamy.

Tu-154M o numerze bocznym 101 wrócił z zakładów w Samarze pod koniec 2009 roku. Z kolei Tu-154 o numerze 102 był remontowany w Samarze w 2010 roku, a nie jak twierdzi „GP” – w 2009. Tu-154M wysłano do Rosji na remont w styczniu 2010 roku i wrócił do Polski we wrześniu tego samego roku. Jeśli przyjąć tę narrację, to Rosjanie mieliby tuż po katastrofie smoleńskiej podłożyć ładunki wybuchowe w drugim tupolewie.

Dziwnie brzmi też teza, że w Tu-154M nr 102 nie odpalono ładunków, a sugestia brzmi, jakoby stało się tak dlatego, że latał nim Tusk. Drugi tupolew w 2010 roku najpierw był w remoncie, a po powrocie z Samary tylko raz podróżował nim polityk. Był to Bogdan Klich, ówczesny minister obrony narodowej, który poleciał Tu-154M nr 102 do Kosowa w maju 2011 roku.

Czytaj też:
Antoni Macierewicz ujawnia treść raportu. Wskazał przyczyny katastrofy smoleńskiej

Macierewicz: Wybuch na skrzydle

„GP” cytuje wypowiedzi Macierewicza ze spotkania: – Zwykle eksplozja nie jest nagrywana przez skrzynki głosowe, ponieważ rejestratory nie są w stanie zapisać dźwięku przed zniszczeniem, wszystko dzieje się zbyt szybko. Tutaj pierwszy wybuch nie nastąpił jednak wewnątrz samolotu, lecz na skrzydle, zatem czas dojścia dźwięku do kabiny pilotów był dużo dłuższy.

Kiedy miałoby dojść do wybuchu? Na 1,5 sekundy przed tym, jak samolot znalazł się na wysokości – dosłowny cytat z „GP” – „tzw. pancernej brzozy, czyli ponad 100 m od słynnego z rosyjskiej propagandy drzewa”.

Innym, nowym dowodem na teorię o wybuchu, ma być np. taki fragment: „Jak ustaliliśmy – z analizy umieszczonej w końcowym raporcie smoleńskim wynika, że w tej części wrakowiska (pierwszej od strony nalotu) były tylko, prócz wspomnianych części narządów wewnętrznych, rozerwane szczątki górnych części korpusów i fragmenty kończyn – chodziło przy tym wyłącznie o ofiary znajdujące się w trakcie lotu w kuchni, w salonie nr 3 i w przedziale pasażerskim. To środkowa i tylna część samolotu. To nowy dowód na to, że przyczyną tragedii 10 kwietnia 2010 roku musiała być eksplozja”.

Wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej, dwie komisje

Po 10 kwietnia 2010 roku zajęła się Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, tzw. komisja Millera. Komisja Millera ustaliła, że bezpośrednią przyczyną katastrofy było zejście samolotu poniżej minimalnej wysokości zaniżania (100 metrów), przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających kontakt z ziemią.

„Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią” – oceniła komisja Millera.

Później jednak, w 2018 roku, raport z ustaleń komisji Millera „anulował” Antoni Macierewicz, szef podkomisji smoleńskiej, powołanej w 2016 roku. Kluczowy był rok 2018, gdy Antoni Macierewicz pełnił już funkcję przewodniczącego podkomisji. Wtedy ogłosił, że „anuluje” raport komisji Millera, a obowiązującym dokumentem w tej sprawie będzie raport podkomisji.

Do 2021 roku taki dokument nie powstał, upubliczniane były natomiast filmy z „Raportem technicznym” i „Raportem końcowym”. W sierpniu 2021 roku „raport końcowy” został przyjęty przez podkomisję, jednak nie doszło do oficjalnej prezentacji tego dokumentu.

Czytaj też:
Antoni Macierewicz upomina się o pokazanie jego raportu. Chce go prezentować w Sejmie i TVP