Polska lewica w pochodzie

Polska lewica w pochodzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ulicami polskich miast przeszły pierwszomajowe manifestacje, organizowane głównie przez partie lewicowe i kontmanifestacje ich przeciwników. Lewica mówiła o zagrożeniu demokracji.
Nowa Lewica z sierpem i młotem
Około 120 osób z Nowej Lewicy, Komunistycznej Partii Polski, PPS Ikonowicza i kilku innych lewicowych partii zebrało się, by świętować 1 maja. Z flagami ZSRR domagają się zaprzestania faszyzacji kraju.Manifestanci wyruszyli z ronda de Gaulle'a w Warszawie. Na czele pochodu niesiony jest transparent z hasłem "Wyższe zyski - Wyższe płace".

 

Podczas poprzedzającego pochód wiecu lider Nowej Lewicy Piotr Ikonowicz wzywał pracodawców, by poprawili warunki pracy i płacy w Polsce, bo w przeciwnym razie będą musieli szukać siły roboczej gdzie indziej.

"Dziś protestujemy przeciwko polityce rządu, domagamy się zaprzestania faszyzacji kraju. Chcemy, aby w Polsce tworzono godne warunki pracy, żeby Polacy nie byli zmuszeni masowo emigrować w poszukiwaniu zatrudnienia" - powiedział przewodniczący Komunistycznej Partii Polski Franciszek Kukieła.

W pochodzie, oprócz członków Nowej Lewicy i Komunistycznej Partii Polski, uczestniczą przedstawiciele Polskiej Partii Socjalistycznej, Pracowniczej Demokracji oraz Ogólnopolskiej Organizacji Bezrobotnych. Manifestanci niosą czerwone flagi, m.in. z symbolami Związku Radzieckiego.

OPZZ: więcej płacy, mniej lustracji
Uczestnicy 1-majowego pochodu organizowanego przez OPZZ i partie lewicowe przeszli ulicami Warszawy przed siedzibę parlamentu przy ulicy Wiejskiej. Podczas przemarszu skandowali hasła: "Kaczki na taczki", "Praca, pokój i socjalizm", "Więcej płacy, mniej lustracji" i "Lustracja finansowa dla Ojca Dyrektora".

 

MAnifestacja przebiega spokojnie. Według szacunków organizatorów w pochodzie bierze udział około 2 tys. osób; zdaniem stołecznej policji - ok. 800 osób.

Uczestnicy 1-majowego pochodu spotkają się na Pikniku Europejskim przed siedzibą SLD na ul. Rozbrat.

SLD w obronie śląskich "świętości"

Pod hasłami obrony demokracji, wolności i praw obywatelskich manifestowali w Katowicach zwolennicy lewicy. Zdaniem szefa śląskich struktur SLD Zbyszka Zaborowskiego, polityka rządu zagraża tym wartościom.

W pochodzie uczestniczyło ok. 150 osób, głównie starszych. Z katowickiego rynku przeszli oni pod pomniki: Powstańców Śląskich oraz b. wojewody śląskiego z czasów PRL, gen. Jerzego Ziętka. Uroczystości rozpoczęła minuta ciszy dla uczczenia pamięci tragicznie zmarłej działaczki śląskiego Sojuszu, Barbary Blidy. Flagi z emblematem SLD ozdobiono kirem.

 

"W Polsce dzisiaj o 6. rano łomocą do drzwi i wchodzą bez zaproszenia nie tylko do przestępców; wchodzą do zwykłych obywateli, spokojnych obywateli, wchodzą do osób publicznych; starają się postawić pod znakiem zapytania dorobek wielu pokoleń i dobre imię autorytetów na Śląsku. Temu się przeciwstawiamy. Nie pozwolimy szkodzić dobremu imieniu Barbary Blidy" - mówił Zaborowski.

Za najgroźniejsze dla wolności i praw obywatelskich szef śląskiego SLD uznał - jak mówił - "przekazanie w Polsce władzy przez braci Kaczyńskich prokuratorowi generalnemu, panu Ziobrze, który pracuje na opinię Maksymiliana Robespierre'a, który jest pierwszym bolszewikiem Rzeczypospolitej".

 

Według niego, dzisiaj w Polsce "potrzebne jest obywatelskie nieposłuszeństwo.

Nawiązując do stanowiska IPN, zgodnie z którym nazwisko cenionego na Śląsku gen. Jerzego Ziętka powinno zniknąć z nazw ulic, a jego postać z pomnika, Zaborowski mówił, że Ziętek, przedstawiony na pomniku z charakterystyczną "kryką" (laską), powinien pogonić nią "tych niedorosłych dekomunizatorów, tych ludzi bez wyobraźni i bez pamięci; ludzi, którzy szargają nasze śląskie i narodowe świętości".

Manifestacja bezdomnych i bezrobotnych
Ponad 200 bezdomnych, bezrobotnych i potrzebujących pomocy przeszło w 1-majowym pochodzie ulicami Katowic. Marsz zorganizowało wspomagające na co dzień najbiedniejszych Górnośląskie Towarzystwo Charytatywne, aby zwrócić uwagą na brak perspektyw poprawy ich trudnej sytuacji.

"Chcemy pokazać, że tacy ludzie są Polsce. Może zburzymy tym samozadowolenie człowieka - jest fajnie, jest majówka, wyjeżdżamy gdzieś, grillujemy. Te osoby nie mają gdzie wyjechać. Żyją z dnia na dzień, z dworca na dworzec, z noclegowni do noclegowni, bez pracy, bez nadziei" - mówił szef i założyciel towarzystwa, a zarazem lider niemieckiej organizacji mniejszościowej Dietmar Brehmer.

Sprzed siedziby towarzystwa pochód przeszedł na katowicki rynek. Na jego czele szła para w śląskich strojach, ciągnąca wózek z węglem - śląskim bogactwem, które - jak tłumaczyli pomysłodawcy inscenizacji - jednak nie wszystkich czyni bogatymi. Dalej szedł "dyrektor holdingu Biedaszyb". "Wasza obojętność to dla nas wyrok"; "Zróbcie nam miejsce w waszym życiu" - wzywały transparenty.

"Chcemy zaprotestować przeciw naszej bezdomności, żeby nam ktoś pomógł, bo jedyną pomoc, jaką dostajemy to tu, w jadłodajni. Rząd się od nas odwraca, nie mamy praktycznie żadnej pomocy" - mówił jeden z uczestników pochodu. Inny skarżył się, że nie może znaleźć pracy. "Nie każdy nas chce przyjąć. Jeżeli się ma w dowodzie bezdomny, to przedsiębiorcy się odwracają. Ciężko jest znaleźć pracę, jedynie, jak się coś przerobi to tylko i wyłącznie na lewo" - powiedział.

Według Brehmera, manifestacja ma pokazać, że "osoby bezdomne są w Polsce bez jakiegokolwiek lobby, bez wsparcia emocjonalnego i politycznego". Podkreślił, że choć w Katowicach system opieki społecznej jest dobrze zorganizowany, nigdy nie będzie w stanie skutecznie wyprowadzić bezdomnych z tego stanu - przywrócić im rodziny, mieszkania i miejsce w społeczeństwie.

"Nie chodzi nam nawet o jakąś specjalną pomoc finansową, ale o zmianę świadomości - aby osoby, które widzą bezdomnego na korytarzu, dworcu, brzydzą się, nie patrzą na niego, zastanowiły się nad tym, czy my wszyscy nie jesteśmy częściowo winni tej sytuacji. Potrafimy się dobrze rozpychać łokciami przez życie. Oni nie, oni nie mają żadnej nadziei" - uważa Brehmer.

Po pochodzie jego uczestnicy zjedli obiad w siedzibie Górnośląskiego Towarzystwa Charytatywnego. Codziennie wydaje ono ok. 300-500 posiłków. Rocznie jest to ok. 180 tys. posiłków i ok. 160 tys. noclegów dla bezdomnych. Stowarzyszenie prowadzi schronisko dla bezdomnych, noclegownię oraz świetlicę środowiskową dla dzieci z rodzin najbardziej potrzebujących.

Socjaliści przeciw lewicy
Ulicami Gdańska przeszedł pochód pierwszomajowy zorganizowany przez Młodych Socjalistów. W tym samym czasie kilkudziesięciu działaczy SLD złożyło kwiaty pod pomnikiem "Tym co polskość Gdańska". W trakcie pochodu członkowie Młodych Socjalistów oraz ich sympatycy skandowali hasła antywojenne i antyliberalne m.in. "Wojna stop - jedzenie zamiast bomb", "Najpierw ludzie, potem zyski". Uczestnicy przemarszu atakowali także SLD, skandując m.in. "Precz z czerwoną burżuazją".

Pokazać "prawdę o polskiej lewicy"
Taki cel postawili sobie członkowie Ruchu Młodych LPR, którzy zgromadzili się przed siedzibą OPZZ, gdy formował się tam pierwszomajowy pochód. Do zapowiadanego happeningu jednak nie doszło; skończyło się na rozdawaniu ulotek i utarczkach słownych z uczestnikami pochodu.

Tomasz Muszyński z Ruchu Młodych LPR powiedział, że hasła walki o robotnicze prawa, które głoszą dziś przedstawiciele lewicy, to hipokryzja. "Kto zmienił Kodeks pracy jak nie rządy SLD, jak nie OPZZ? Polskie społeczeństwo robione jest w balona przez ostatnie kilkanaście lat właśnie w dużej części przez polską lewicę". "My chcemy pokazać społeczeństwu jak wygląda prawda" - podkreślił. A prawda o polskiej lewicy - jego zdaniem - wygląda tak, jak to przedstawił Józef Oleksy na tzw. taśmach Gudzowatego. I właśnie cytaty z tych nagrań, opatrzone tytułem "Taśmy prawdy lewicy", członkowie młodzieżówki rozdawali przed siedzibą OPZZ-u.

Część uczestników pochodu OPZZ-SLD odebrała to jak prowokację. Doszło do drobnych incydentów - wyrywania ulotek, utarczek słownych, w jednym przypadku interweniowała policja, która, usiłując załagodzić spór, rozdzieliła strony. "Nie macie swoich pochodów, dlaczego przychodzicie tutaj prowokować?" - pytali uczestnicy marszu. "Korzystamy z prawa do demokracji, nie jest to żadna prowokacja" - odpowiadał Muszyński.