Marek Król chce przeprosin od Urbana za zarzut agenturalności

Marek Król chce przeprosin od Urbana za zarzut agenturalności

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Król, szef spółki wydającej "Wprost", chce by sąd nakazał tygodnikowi "Nie" przeprosiny oraz sprostowanie twierdzeń, że był on agentem SB. W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył ten cywilny proces do 13 sierpnia.

W 1996 r. tygodnik Jerzego Urbana po raz pierwszy napisał, że Król - przez 18 lat redaktor naczelny "Wprost" - był agentem SB o kryptonimie "Rycerz". Powtórzono to w 2005 r., powołując się na oficera SB. Wtedy Król wystąpił przeciw Jerzemu Urbanowi, naczelnemu "Nie", z pozwem o ochronę dóbr osobistych.

Jeszcze w 1996 r., w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" na pytanie, czy był agentem, Król odpowiadał: "Niczego w życiu nie podpisywałem. (...) Gdy w 1985 r. zostałem zastępcą naczelnego +Wprost+, to raz na miesiąc, raz na dwa miesiące przychodził do redakcji jakiś facet z SB, meldował się w sekretariacie i pytał o nastroje".

W 2006 r. "Rzeczpospolita" podała, że b. oficer SB Witold N., zeznając przy zamkniętych drzwiach jako świadek w tym procesie, potwierdził informacje "Nie".

W poniedziałek miał zeznawać jako świadek były poznański dziennikarz Paweł Dębski, który pierwszy w 1996 r. oskarżył Króla o agenturalność w "Dzienniku Poznańskim". Według "Wprost", tekst Dębskiego był zemstą za artykuł "Wprost" opisujący sprawę podejrzeń o rzekome szpiegostwo Józefa Oleksego, a artykuły w "Nie" były tylko powieleniem tych zarzutów. Sądowe wezwania do Dębskiego wracają jednak jako nieodebrane; sąd ponowił próbę wezwania go na sierpień.

Pełnomocnik Urbana mec. Eugeniusz Baworowski wniósł, by sąd ponownie wystąpił do IPN o teczkę sprawy operacyjnej pod kryptonimem "Prasa", prowadzonej w latach 1984-1989 przez SB w Poznaniu. Sąd się na to zgodził, przy sprzeciwie pełnomocnika "Wprost", który zwracał uwagę, że IPN podał, że Marek Król nie figurował na tzw. liście Wildsteina (upublicznionej w 2005 r. liście katalogowej IPN ze 160 tys. nazwisk oficerów i tajnych współpracowników służb specjalnych PRL oraz osób wytypowanych do współpracy). Mec. Baworowski replikował, że ta lista "nie była pełna", bo obejmowała tylko osoby z woj. warszawskiego.

Trwa proces wytoczony przez "Wprost" Aleksandrowi Kwaśniewskiemu za nazwanie w 2005 r. przez ówczesnego prezydenta tego tygodnika "ubecką gazetą". "Niech żadna mutacja Urzędu Bezpieczeństwa nie stara się kierować losami Polski" - mówił wówczas prezydent. Przypomniał, że w 1989 r., kiedy PZPR "kończyła swój żywot", ówczesny I sekretarz partii Mieczysław Rakowski zaproponował mu stanowisko sekretarza Komitetu Centralnego - on odmówił, a sekretarzem tym został Marek Król. Ciąg dalszy tego procesu - 6 czerwca.

54-letni Król złożył rezygnację z kierowania tygodnikiem "Wprost" w 2006 r. Zaprzeczał wtedy, że powodem dymisji były niewyjaśnione epizody z jego przeszłości. Dziś jest prezesem zarządu Agencji Wydawniczo-Reklamowej "Wprost" - wydawcy tygodnika.

Nowa ustawa lustracyjna, która weszła w życie 15 marca, stanowi, że z mocy prawa jawne dla wszystkich obywateli są w IPN teczki osób pełniących ważne funkcje w państwie. 11 maja Trybunał Konstytucyjny wykreślił z katalogu osób, których teczki są jawne dla wszystkich, m.in. członków władz spółek będących wydawcami mediów, a także redaktorów naczelnych (bo nie są to osoby pełniące funkcje publiczne w rozumieniu prawa). Za zgodną z konstytucją TK uznał zaś dostępność dla każdego akt członków kierownictwa PZPR.

pap, ss