"Kryptonim Mengele moralnie naganny, ale złamano prawo ujawniając go"

"Kryptonim Mengele moralnie naganny, ale złamano prawo ujawniając go"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann uznał za moralnie naganne nazwanie przez CBA kryptonimem "Mengele" akcji związanej z zatrzymaniem b. ordynatora oddziału kardiochirurgii szpitala MSWiA Mirosława G. Zaznaczył jednak, że ujawnienie kryptonimu to złamanie prawa.

Według obrońcy lekarza, przyjęcie takiego kryptonimu świadczy o stronniczości. Sąd Apelacyjny w Warszawie zwróci się w całej sprawie do premiera.

Centralne Biuro Antykorupcyjne w komunikacie przesłanym PAP napisało, że nie komentuje "spekulacji prasowych, dotyczących nadawania przez CBA kryptonimów prowadzonych operacji".

Czwartkowa "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że CBA prowadząc akcję w sprawie Mirosława G., nadała jej kryptonim pochodzący od nazwiska hitlerowskiego lekarza z obozu Auschwitz-Birkenau, który dopuszczał się bestialskich eksperymentów pseudomedycznych na więźniach.

Wassermann zapowiedział, że zwróci się do CBA o wyjaśnienia i będzie rozmawiał z szefem tej formacji, Mariuszem Kamińskim o tym, by taka sytuacja się nie powtórzyła. "Tego nie powinno być. Myślę, że bardzo zdecydowana reprymenda, wytknięcie tego jako nieprawidłowości, zobowiązanie pana ministra Kamińskiego, by był odpowiedzialny, żeby taka sytuacja się już nie powtórzyła, będzie wystarczająca" - powiedział.

Zaznaczył, że samo ujawnienie kryptonimu jest ujawnieniem tajemnicy państwowej.

Dyrektor gabinetu szefa CBA Tomasz Frątczak napisał w komunikacie, że jedyną funkcją kryptonimów jest wewnętrzna identyfikacja przez funkcjonariuszy procedur operacyjnych.

Jak głosi komunikat, "kryptonimy nadaje się m.in. operacjom dotyczącym osób podejrzanych o popełnienie najcięższych przestępstw, jak w przypadku doktora Mirosława G., któremu już przedstawiono 50 zarzutów".

Rzeczniczka Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Magdalena Kluczyńska powiedziała PAP, że Agencja musi przeanalizować, czy w tej sprawie doszło do naruszenia ustawy o ochronie informacji niejawnych. Za ujawnienie tajemnicy państwowej grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.

Rzeczniczka warszawskiej prokuratury okręgowej, Katarzyna Szeska powiedziała PAP, że prokuratura analizuje doniesienia mediów w tej sprawie, ale na razie nie będzie ich komentować.

Adwokat lekarza - Magdalena Bentkowska-Kiczor powiedziała PAP, że Mirosław G. załamał się nerwowo, gdy okazało się, jaki kryptonim w CBA miała jego sprawa. "Pan doktor G. przeżywa załamanie nerwowe. To bardzo upokarzające nazwać go tym kryptonimem" - powiedziała adwokat. "Nadanie tej sprawie kryptonimu 'doktor Mengele' zdradza intencje CBA i pokazuje jak stronniczo działało CBA w tej sprawie" - dodała.

Według RMF FM rodzina lekarza rozważa, czy nie pozwać CBA w związku z tą sprawą o naruszenie dóbr osobistych. Bentkowska- Kiczor nie chciała odnosić się do tych informacji "Nie reprezentuję rodziny pana doktora" - zaznaczyła.

Wassermann powiedział dziennikarzom, że "ten kryptonim nie powinien być upubliczniony. Gdyby prawo w Polsce było przestrzegane, nie byłoby takiej sytuacji". "To nie usprawiedliwia, ale zmniejsza szkodliwość takiego działania - to było do wewnętrznego obiegu" - dodał.

"Myślę, że to działanie mogły zdominować pewne emocje. Zakładano, że przypadek zarzutu zabójstwa nie jest jedyny i to mogło zdecydować o takiej nazwie. Podkreślam jednak - to nie powinno mieć miejsca. To jest wypadek przy pracy" - powiedział.

"Nadanie tego kryptonimu jest oceniane w sferze etycznej, moralnej - to nie powinno mieć miejsca. Natomiast ujawnienie kryptonimu jest złamaniem prawa i w takim sensie jest większym naruszeniem praworządności" - mówił Wassermann dziennikarzom.

Wicepremier Przemysław Gosiewski powiedział dziennikarzom, że nie wie, czy sprawie był nadany taki kryptonim, bo jest to objęte tajemnicą śledztwa i tajemnicą państwową. W jego przekonaniu, jest próba zamazania obrazu sprawy doktora G. "Z człowieka, na którym ciąży blisko 50 zarzutów, w tym dwa dotyczące śmierci człowieka, robi się pewnego rodzaju ofiarę i bohatera" - powiedział. Tymczasem - dodał Gosiewski - liczba tych zarzutów powoduje, że mamy do czynienia z bardzo ciężkim przestępstwem.

Josef Mengele był nazistowskim przestępcą, który osobiście nadzorował zbrodnicze eksperymenty medyczne na więźniach obozu w Auschwitz i stał się symbolem lekarza-zabójcy. Po wojnie uciekł do Ameryki Południowej, za swe zbrodnie nigdy nie stanął przed sądem.

W ocenie cytowanego przez "Gazetę Wyborczą" Marka Edelmana, nazwanie tak akcji przeciw lekarzowi "to przejaw barbarzyństwa w myśleniu ludzi, którzy powinni być strażnikami prawa". Według Edelmana, jedynego żyjącego przywódcy powstania w getcie warszawskim i również lekarza, taka nazwa to nie incydent, tylko "groźny objaw totalitaryzacji naszego życia publicznego, w którym panoszy się mentalność tajnych służb i nienawiść".

Przewodniczący składu sędziowskiego Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który zdecydował o wypuszczeniu lekarza z aresztu za kaucją - Paweł Rysiński - poinformował, że sąd napisze do premiera, aby zwrócił uwagę podlegającemu mu CBA, by "nie nadawało czynnościom operacyjnym kryptonimów o nazwie nie licującej z godnością urzędu".

Sędzia Barbara Trębska, rzeczniczka sądu, powiedziała PAP, że sąd jeszcze nie wysłał listu do premiera, w którym zwróci uwagę na niestosowność kryptonimu. Dodała, że sąd zdecydował się na taką - jak przyznała - bezprecedensową i pozaprocesową formę, bo uznał, że należy powiadomić o tym szefa rządu. "Sąd nie podawał tego kryptonimu, znając go z tajnych akt sprawy" - podkreśliła sędzia Trębska, która z tego powodu uchyliła się od potwierdzenia, że chodzi właśnie o "Mengele".

Sojusz Lewicy Demokratycznej w oświadczeniu przesłanym do mediów napisał, że nadanie przez CBA kryptonimu "Mengele" jest skandaliczne. W ocenie SLD, jest to propagowanie nazizmu przez państwo, ponieważ instytucja państwa, podległa premierowi, użyła w swojej działalności nazistowskiego nazwiska. SLD przypomniał, że "propagowanie nazizmu jest zakazane nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie".

SLD wezwał premiera do wyciągnięcia "daleko idących konsekwencji w tej sprawie". W ocenie Sojuszu, za skandal odpowiedzialni są szef CBA oraz prokurator generalny. Domagają się wszczęcia postępowania prokuratorskiego i ujawnienia korespondencji pomiędzy warszawskim sądem apelacyjnym a premierem. "Pozostaje tylko pytanie: dlaczego wysokich funkcjonariuszy publicznych, którzy mieli dostęp do akt sprawy Mirosława G. nie raziło jej nazistowskie nazewnictwo. Czy IV RP utożsamia się z nazizmem?" - napisał SLD w oświadczeniu.

pap, ss, ab