Wysypywali zboże "w interesie publicznym"

Wysypywali zboże "w interesie publicznym"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. PAP/Leszek Szymański 
Bez udziału Andrzeja Leppera rozpoczął się proces działaczy Samoobrony za wysypanie zboża na tory w 2002 r. Dwaj inni - obecni w sądzie oskarżeni - Alfred Budner i Krzysztof Filipek, przyznali, że wysypywali zboże, ale, jak mówili, działali w interesie publicznym.

Przed Sądem Okręgowym dla Warszawy-Pragi prokurator Paweł Wierzchołowski odczytał akt oskarżenia. Jego podstawą jest artykuł kodeksu karnego, przewidujący karę do 5 lat więzienia dla tego, kto "cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku".

Pięć lat temu - 6 czerwca 2002 r. - posłowie i sympatycy Samoobrony wysypali na tory na warszawskim Żeraniu zboże importowane z Niemiec przez firmę b. posła PSL Zbigniewa Komorowskiego. Szef Samoobrony twierdził, że pszenica była skażona nitrofenem, co później wykluczyła prokuratura. Doniesienie o przestępstwie złożył przewoźnik zboża. Według prokuratury, akcja spowodowała straty w wysokości 5 tys. zł na szkodę zakładów "Szymanów". Zniszczono wtedy 1,2 tony zboża, a zanieczyszczono - 24 tony.

Proces kilka razy nie mógł ruszyć z powodu nieobecności w sądzie Leppera lub pozostałych oskarżonych. Lepper, w oświadczeniu przekazanym sądowi zgodził się w poniedziałek na prowadzenie sprawy pod jego nieobecność. Okazało się, że nie oznacza to, iż proces ruszy bez problemów - obrońcy zgłosili wniosek o odroczenie rozprawy.

Mec. Marek Czarnecki, który reprezentuje wszystkich trzech oskarżonych podnosił, że musi uzyskać opinię Leppera, czy ma go dalej reprezentować - po tym, jak Budner wyznaczył go swoim obrońcą. Czarnecki argumentował, że Filipek i Budner będą mieli odmienną linię obrony od uzgodnionej z Lepperem. Sąd nie uwzględnił jednak tego wniosku.

Budner powiedział przed sądem, że popełnił opisany w akcie oskarżenia czyn, ale było to działanie w stanie wyższej konieczności. Przekonywał sąd, że Samoobrona miała niezbite dowody, że zboże jest skażone m.in. nitrofenem i przyjechało z Niemiec, podczas gdy tamtejsze władze nakazały je zniszczyć, jako szkodliwe dla zdrowia i życia ludzi.

Przekonywał, sąd, że jako rolnik, który wiele razy siał i zbierał zboże potrafi rozróżnić pszenicę konsumpcyjną, od tego, co było w wagonach. "To co zobaczyłem po wysypaniu, to nie było zboże, tylko zmiotki z magazynów zbożowych" - powiedział. Stwierdził, że z wagonów czuć było stęchlizną, a w wysypanym zbożu znaleziono odchody gryzoni, nie była to też pszenica konsumpcyjna, ponieważ była w nim zbyt duża domieszka innych zbóż.

"Dlatego uważam, ze dobrze zrobiłem i nie żałuję tego, bo uratowałem tym samym przez ujawnienie sprowadzania śmieci z Zachodu zdrowie, a może i coś więcej naszych obywateli" - powiedział Budner w swoich wyjaśnieniach przed sądem.

Przypomniał, że na Żeraniu Samoobrona czekała na pobranie próbek przez państwową inspekcję kontrolującą produkty rolne lub prokuraturę. Do samego wysypania doszło, gdy do składu na bocznicy dołączono lokomotywę i rozpoczęto przetaczanie wagonów, po to, by zatrzymać je, sprawdzić jakie zboże jest w środku i nie dopuścić, by zostało przerobione.

Zaznaczył, że nie wie kiedy próbki wysypanego zboża zostały pobrane i co się z tym zbożem później działo, ponieważ po wysypaniu wagonów posłowie i związkowcy zostali - według niego - brutalnie odsunięci przez policję. "Ząb mam wybity do dziś, tym się nikt nie zajmuje że można było walić posła pałką po twarzy" - mówił. "Gdy porównuję obecne interwencje policji i tamtą, to była ona wielokrotnie brutalniejsza" - dodał Budner.

W jego ocenie sprawa była wtedy typowo polityczna, "ponieważ naruszała interesy człowieka, który miał przeszło 50 proc. obrotu zbóż i mąki w kraju" - mówił.

Filipek przyznał, że wysypał zboże z jednej z części wagonu, jednak powiedział, że drugi raz nie zrobiłby tego. "Przyznaję się, jest prawdą, że wspólnie z Budnerem brałem udział w otwarciu jednego kasetonu. Zdecydowałem się na to, jako związkowiec, poseł, człowiek po medialnych informacjach, że przed żniwami w magazynach jest 4 mln ton zboża" - mówił.

"Nie chciałem ani nic zniszczyć, ani działać na czyjąś szkodę, czy komuś krzywdę uczynić, tylko zainteresować polski rząd sprowadzaniem zboża. Uważałem, że działam w interesie polskiego rolnictwa i konsumentów" - przekonywał Filipek.

W 2006 r. Lepper przegrał cywilny proces ze Zbigniewem Komorowskim, szefem firmy, która sprowadziła wysypane zboże. Sąd nakazał liderowi Samoobrony prawomocnie przeprosić Komorowskiego za słowa, że zboże było skażone, ale Lepper nie uczynił tego.

Sąd odroczył rozprawę do 18 czerwca. Według adwokata Leppera - który miałby wtedy składać wyjaśnienia - nie będzie go w sądzie. Sąd zaplanował też tego dnia przesłuchanie pierwszych świadków w procesie.

pap, ss