Polscy żołnierze czują się oszukani. „Inne jednostki się z nas śmieją”, „Czekamy jak frajerzy”

Polscy żołnierze czują się oszukani. „Inne jednostki się z nas śmieją”, „Czekamy jak frajerzy”

Polski żołnierz, zdjęcie ilustracyjne
Polski żołnierz, zdjęcie ilustracyjneŹródło:Shutterstock / Bumble Dee
Onet, powołując się na rozmowy z kilkoma żołnierzami służącymi jako wartownicy na lotnisku Wrocław-Strachowice, poinformował, że żołnierze uskarżają się na przepracowanie i służbę na warcie sięgającą nawet 290 godzin w miesiącu. – Mówili, że będziemy mieć system dyżurowy, że tu będą Amerykanie. Po prostu raj. Dziś się tego wypierają – mówi portalowi jeden z żołnierzy.

Na terenie lotniska Wrocław-Strachowice powstaje baza, która ma służyć obsłudze logistycznej wojsk amerykańskich w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej, a w razie ewentualnego konfliktu na terenie naszego kraju, być zdolna do przyjmowania szybkiego przerzutu wojska. Do niedawna lotniska pilnowali funkcjonariusze prywatnych firm. Jak jednak informuje Onet, Amerykanie zażądali, by przyszła baza była chroniona przez polskich żołnierzy.

Onet: Żołnierze czują się oszukani. „Mieli być Amerykanie. Miał być raj”

W celu ochrony bazy wojsko sformowało kompanię ochrony lotniska. Ochotników szybko skompletowano ze względu na atrakcyjne warunki zatrudnienia, które im zaproponowano.

Na rozmowach kwalifikacyjnych mówili, że wskakujemy na etat wartowników. Praca miała polegać na dyżurach: 24 godziny służby na 48 godzin wolnego plus dni szkoleniowe. System dyżurowy, bajka – mówi Onetowi jeden z żołnierzy, żołnierz, który przyjął propozycję. – Dziś wiem, że naiwnie uwierzyłem w te kłamstwa – podkreśla. – Mówili, że będziemy mieć system dyżurowy, że tu będą Amerykanie. Po prostu raj. Dziś się tego wypierają. Mówią, że nic takiego nam nie obiecywano – mówi portalowi inny żołnierz.

Kolejny rozmówca Onetu mówi wprost o oszukaniu 140 ludzi i zdradził, że na dzień przed rozpoczęciem wart, dowódcy poinformowali żołnierzy, że nie będzie systemy 24/48, tylko 24 godziny służby i 24 godziny wolnego. Wtedy duża liczba ochotników miała się gwałtownie wykruszyć.

Ci, którzy pozostali mają być skrajnie obciążeni pracą, nawet po 290 godzin w miesiącu. Jak informuje Onet wielu z żołnierzy często bierze zwolnienia lekarskie, a wtedy inni mają być wzywani na dodatkowe dyżury przez telefon.

Na pytania Onetu, dlaczego żołnierze z kompanii zostali wprowadzeni w błąd podczas rekrutacji i ilu żołnierzy odeszło, wojsko nie odpowiada, zasłaniając się tajemnicą.

„Inne jednostki się z nas śmieją”

Jak informuje Onet, wojsko ma nie wypłacać żołnierzom dodatków za skrócenie ich odpoczynku, twierdząc, że pełnienie służby wartowniczej leży w zakresie ich obowiązków. „Dodatkowe wynagrodzenie nie przysługuje za wykonywanie zadań wynikających z zakresu obowiązków na stanowisku służbowym” – brzmi odpowiedź z 3. Skrzydła Lotnictwa Transportowego na pytania Onetu.

– Wpisują nam służbę za służbą. Do tego dni szkoleniowe. W sumie spędzamy w jednostce po 230 godzin, a nawet 290. Przełożeni twierdzą, że takie jest prawo i mogą nas tak wykorzystywać. Mówią, że kodeks pracy w wojsku się nie liczy. Inne jednostki się z nas śmieją – powiedział Onetowi jeden z żołnierzy.

Żołnierze opowiedzieli też, że ich służba trwa tak naprawdę nie 24 godziny, a ponad 26, bo muszą meldować się o 7:30, a już po skończonym dyżurze następnego dnia o 9, czekać jeszcze godzinę na otwarcie magazynu z bronią.

Schodzimy po 24 godzinach pracy i czekamy przed magazynem jak frajerzy, bo ktoś nie ma czasu. Przełożeni nazwali to niedogodnością służbową. To mogłaby być niedogodność służbowa, gdybyśmy mieli dwie, trzy służby w miesiącu, ale jak jest dziewięć, to w skali roku z tych dwóch godzin robi się już sporo nadgodzin. Nikt nie bierze tego pod uwagę – mówi.

Żołnierze twierdzą, że „długo tak nie pociągną”. – Jeżeli nic się nie zmieni, kompania wkrótce się rozpadnie – mówi Onetowi jeden z żołnierzy.

Czytaj też:
Błaszczak: Czołgi Abrams są już w Polsce

Źródło: Onet.pl