Proboszcz zamordowany na plebanii w Wielkiej Woli-Paradyżu. Zapadł wyrok ws. kościelnego

Proboszcz zamordowany na plebanii w Wielkiej Woli-Paradyżu. Zapadł wyrok ws. kościelnego

Ksiądz, zdjęcie ilustracyjne
Ksiądz, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock
Sąd Apelacyjny w Łodzi wydał prawomocny wyrok w sprawie zabójstwa proboszcza parafii w Wielkiej Woli-Paradyżu, do którego doszło w marcu 2021 roku. Sprawcą był kościelny, który zaatakował księdza kostką brukową. Motywem zbrodni był... brak umowy o pracę.

Do zajścia doszło 2 marca 2021 roku w Wielkiej Woli-Paradyżu, wsi położonej w województwie łódzkim. Proboszcz został napadnięty wieczorem, gdy zamykał bramę na plebanię kościoła pw. Przemienienia Pańskiego. Sprawca zadał mu cios w głowę kostką brukową, po czym uciekł z miejsca zdarzenia.

Ofiara trafiła do szpitala, a następnego dnia policja zatrzymała 47-letniego napastnika. Okazał się nim być kościelny tej samej parafii. Po dwóch tygodniach od zajścia poszkodowany ksiądz zmarł w łódzkim szpitalu wskutek odniesionych obrażeń.

Pierwsze dwie rozprawy odbyły się w listopadzie. Prokuratura domagała się dla 47-letniego Marcina M. kary 25 lat pozbawienia wolności. Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim skazał go jednak na 12 lat więzienia i zobowiązał do zapłacenia 50 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz brata ofiary.

Zaskakujący motyw zbrodni

Z uzasadnienia wyroku wynika, że Marcin M. pracował w parafii jako kościelny w ramach umowy ustnej. Próbował rozmawiać z księdzem proboszczem, by zostać zatrudnionym na zasadach umowy o pracę, ale bezskutecznie. Sprawca w tym samym czasie pracował również w zakładzie pogrzebowym, ale tylko na 1/4 etatu.

26 lutego 2021 roku, czyli na kilka dni przez popełnieniem zbrodni, proboszcz przedłożył kościelnemu do podpisania umowę o pracę. Zawierała ona obowiązki, jakie dotychczas pełnił on w parafii, jednak nie uwzględniono w niej ani wysokości wynagrodzenia, ani czasu pracy. Nie stanowiła również podstawy do ubezpieczenia. Kościelny podpisał umowę, chociaż nie był z niej zadowolony.

W dzień zabójstwa kościelny wypił ze znajomymi pół litra wódki i kilka piw. Wieczorem postanowił podejść na plebanie i jeszcze raz porozmawiać o umowie. Wiedział bowiem, że proboszcz będzie w tym czasie zamykał bramę.

„Oskarżony wziął do ręki jedną kostkę i schował się za palety. Kiedy ksiądz proboszcz doszedł do bramy to podszedł do niego i zapytał „ co będzie z tą umową dalej”. Ksiądz odparł, że przecież ma już umowę, doszło pomiędzy nimi do utarczki słownej, w wyniku której oskarżony zdenerwował się i uderzył księdza w głowę trzymaną w ręku kostką brukową(...), a następnie uciekł" – cytuje uzasadnienie wyroku „Dziennik Łódzki”.

Sąd zaostrzył karę dla kościelnego

„Pozbawił życia człowieka, którego znał od lat (długo mieszkał na plebani, a po wyprowadzeniu się, w dalszym ciągu tam pracował), tym zabójstwem spowodował cierpienie osób najbliższych dla księdza proboszcza, a jednocześnie z uwagi na swoją długoletnią izolację nie będzie mógł uczestniczyć w wychowaniu i życiu swoich własnych małoletnich dzieci – uzasadniał wyrok sędzia Jacek Gasiński, cytowany przez „Dziennik Łódzki”.

Obie strony złożyły odwołanie od decyzji. Sąd Apelacyjny w Łodzi wydał w lipcu wyrok w tej sprawie podwyższając karę Marcina M. z 12 do 15 lat więzienia. Czas przebywania w areszcie tymczasowym został zaliczony na poczet kary. Wyrok jest prawomocny.

Czytaj też:
Protest przed plebanią w Fałkowie. W tle m.in. konflikt o podwyżki za posługę sakramentalną

Opracował:
Źródło: WPROST.pl / „Dziennik Łódzki”