Miller: zwycięzcą szczytu jest Traktat Nicejski

Miller: zwycięzcą szczytu jest Traktat Nicejski

Dodano:   /  Zmieniono: 
Największym zwycięzcą szczytu Unii Europejskiej w Brukseli jest Traktat Nicejski - uważa były premier Leszek Miller.

"To pokazuje jak wiele niesprawiedliwych ataków od samego początku pojawienia się Nicei miało miejsce. Straszono, że Unia się rozpadnie, że się podzieli na Unię kilku prędkości, że zostanie zablokowany system decyzyjny. Tymczasem jeszcze przez 10 lat będzie ten system obowiązywał. To jest niewątpliwe zwycięstwo Traktatu Nicejskiego, który pokazał swoje walory" - powiedział w sobotę Miller.

W sobotę nad ranem, po kilkudziesięciu godzinach negocjacji, przywódcy państw Unii Europejskiej porozumieli się w Brukseli w sprawie mandatu, stanowiącego projekt nowego traktatu UE.

Mimo że nowy traktat ma wejść w życie w 2009 roku, przywódcy państw UE uzgodnili, że do 2014 roku będą obowiązywały dotychczasowe, korzystne dla Polski zasady głosowania w Radzie UE jakie przewiduje Traktat z Nicei. Dopiero potem zacznie obowiązywać system podwójnej większości państw (55 proc.) i obywateli (65 proc.). Przez trzy kolejne lata, do 2017 roku, każdy kraj będzie mógł zażądać powtórnego głosowania w systemie nicejskim i jeśli zbuduje mniejszość blokującą - decyzja nie zapadnie.

Polsce nie udało się w Brukseli przekonać do pierwiastkowego systemu ważenia głosów w Radzie UE.

Zdaniem byłego premiera, przedłużenie obowiązywania zawartego w Traktacie z Nicei sposobie głosowania, jest korzystne dla Polski.

"Jest to jednak sukces, którego granice, są już naznaczone. Tą granicą jest rok 2017" - powiedział Miller.

Były premier uważa, że ustalony na szczycie Traktat Reformujący może spowalniać integrację. Ma się do tego przyczynić m.in. brak zapisu o symbolach unijnych, brak stanowiska ministra spraw zagranicznych, a "jedynie wpisanie bliżej nieokreślonego stanowisko wysokiego przedstawiciela UE" oraz zmniejszenie liczby komisarzy do 18.

"To jest dowód na to, że tempo ściślejszej integracji jest hamowane, a to jest niedobrze. Unia powinna integrować się głębiej, iść w np. kierunku federacji" - powiedział.

Zaznaczył, że wszystko jest jeszcze w rękach konferencji międzyrządowej, która ma pracować nad ostatecznym kształtem dokumentu do końca roku.

Według byłego premiera, błędem Polski było to, że delegacji przewodniczył prezydent, a nie premier i to z nim, pomimo że był w Warszawie toczyły się decydujące negocjacje telefoniczne.

Do premiera Jarosława Kaczyńskiego dzwonili prezydent Francji Nicolas Sarkozy, brytyjski premier Tony Blair oraz premier Luksemburga Jean-Claude Juncker.

Jako premier, to Miller reprezentował Polskę na kilku wcześniejszych szczytach UE.

"To jest marginalizacja głowy państwa, która nie jest przyjemna ani dla prezydenta, ani dla Polski. Jest wynikiem błędu, że to nie premier stał na czele rządowej delegacji" - powiedział Miller.

Porażką polskiej delegacji był także, jego zdaniem, brak dyskusji na temat polskiej propozycji pierwiastkowego systemu głosowania.

"Z tego punktu widzenia, zadanie, które stawiali sobie premier i prezydent nie zostało wykonane" - powiedział Miller.

"Prezydent powinien zameldować swojemu bratu +panie prezesie melduję niewykonanie zadania+. Pierwiastek, za który jeszcze niedawno polskie władze chciały umierać w ogóle się nie pojawił w dyskusji. Nie mówiąc o tym, że nie wygrał tej batalii" - dodał.

pap, ss