Szczyt UE - sukces czy sromotna porażka

Szczyt UE - sukces czy sromotna porażka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szczyt UE w Brukseli zakończył się sukcesem Polski - przekonywał wiceszef MSZ Paweł Kowal, prezentując w Sejmie informację rządu na temat czerwcowego szczytu Unii Europejskiej. Z kolei Bronisław Komorowski (PO) ocenił, że polski rząd poniósł w Brukseli "sromotną porażkę", bo nie osiągnął żadnego z głównych celów.

Kowal przedstawiał informację na wniosek PO. Jednak Platforma oczekiwała wyjaśnień ze strony premiera Jarosława Kaczyńskiego lub minister spraw zagranicznych Anny Fotygi, która obecnie jest na urlopie.

"Ja rozumiem, że plaże nad Adriatykiem są kuszące, ale tu jest obowiązek!" - grzmiał poseł SLD Tadeusz Iwiński.

Premier był w piątek w Sejmie, jednak opuścił izbę po głosowaniu nad wyborem prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Wychodząc ocenił, że wokół rezultatów szczytu panuje "paranoja" i "nie ma warunków do spokojnego dyskutowania na ten temat", dlatego postanowił nie brać w tym udziału, "bo jest to cokolwiek poniżej godności". "To jest rzecz absolutnie niegodna polskiego premiera" - skomentował Komorowski słowa J.Kaczyńskiego.

Efekty szczytu to - według Kowala - sukces Polski. "Coś dziwnego dzieje się wokół sukcesu, który przywieźliśmy z Brukseli. Dziś w 26 stolicach w Europie mówi się, że Polska negocjowała twardo i dobrze, że tak twardo, bo to jest wyraz szacunku dla całej Wspólnoty. Jest tylko jedno miejsce w Europie, gdzie ktoś ma z tym kłopot, to jest na tej sali" - ocenił.

W ocenie Kowala, Polska osiągnęła sukces, bo uzyskała korzystne rozwiązania, jeżeli chodzi o system głosowania w Radzie UE. Z "pierwiastka" rząd Polski zrezygnował, bo już pierwszego dnia okazało się, że oprócz naszych władz i przedstawicieli Czech nikt nie jest zainteresowany dyskusją nad zmianą systemu głosowania w Radzie UE - zaznaczył.

Innym sukcesem Polski - mówił Kowal - jest stworzenie z mechanizmu blokowania decyzji w Radzie Unii Europejskiej - tzw. kompromisu z Joaniny - mechanizmu alarmowego. Powtórzył, że konieczne jest dopracowanie szczegółowych zasad, według których mechanizm Joaniny będzie funkcjonował. Polska chciałaby, żeby został doprecyzowany zapis o tzw. rozsądnym czasie, kiedy - zgodnie z kompromisem z Joaniny - muszą być prowadzone dalsze negocjacje co do zakwestionowanej decyzji. Zgodnie z deklaracjami polskiego premiera, na szczycie padła ustna obietnica, iż chodzi o okres nawet dwóch lat.

Gratulacje dla polskich negocjatorów za osiągnięcie sukcesu złożył Karol Karski (PiS). Stwierdził, że przyjęty na szczycie mandat na Konferencję Międzyrządową "zawiera postanowienia w wielu miejscach korzystne dla Polski".Jak dodał, "każdy rok obowiązywania Nicei jest dla Polski korzystny". Za niewątpliwy sukces uznał także wprowadzenie mechanizmu z Joaniny, który umożliwia odwlekanie podejmowania decyzji w UE. Jego zdaniem, nie jest to "pusty mechanizm".

Tymczasem według Komorowskiego, "cały naród ma powód, żeby się martwić, bo pozycja Polski w UE nie została w należytym stopniu zabezpieczona". Jak podkreślił, przedstawiciele polskiego rządu jechali do Brukseli, aby otworzyć mandat negocjacyjny na dyskusję o systemie ważenia głosów w Radzie UE, deklarowali, że nie zgodzą się na system podwójnej większość i są gotowi "umierać za pierwiastek".

Skoro nie udało się obronić pierwiastka - argumentował - należało zabiegać o inne obszary istotne z polskiego punktu widzenia: kwestie progów, obszary wyłączone spod systemu głosowania podwójną większością, zwiększenie liczby polskich parlamentarzystów w Parlamencie Europejskim czy zagwarantowanie Polsce "pewnego" komisarza.

Na Joaninie - według Komorowskiego - najbardziej korzystają Niemcy, a nie Polska, bo mają 18 proc. ludności UE, przy 19-proc. progu uruchamiającym mechanizm blokujący decyzję.

"Naprawdę jedynym beneficjentem Joaniny, mechanizmu, który istnieje długo, a nigdy nie został użyty, może być Grecja, bo do tej Joaniny (greckiej miejscowości) będą jeździć wycieczki z Polski, żeby się dowiedzieć co tam w końcu ustalono. Nie przekuwajcie tych nonsensów na sukces, bo to obraża Polaków" - ironizował Komorowski.

Jolanta Szymanek-Deresz (SLD) uznała z kolei za niekorzystną dla Polski decyzję polskich przedstawicieli w sprawie unijnej Karty Praw Podstawowych. W przyjętym na szczycie mandacie w sprawie nowego traktatu znalazł się przypis, że dwie delegacje (chodzi o Irlandię i Polskę) zarezerwowały sobie prawo do ewentualnego przyłączenia się do wynegocjowanego przez Wielką Brytanię opt-outu (wyłączenie z zapisów Karty w części dotyczącej praw socjalnych).

Kowal zapewnił, że Polska nie podjęła jeszcze decyzji o dołączeniu się do wynegocjowanego przez Wielką Brytanię protokołu dotyczącego Karty Praw Podstawowych.

Wojciech Wierzejski (LPR) oświadczył, że Liga jest za odrzuceniem Traktatu Reformującego UE. Przedstawił 14 argumentów przemawiających przeciwko ratyfikacji Traktatu Reformującego, wśród nich fakt, że UE zyskała osobowość prawną, co jego zdaniem oznacza, że przekształca się w superpaństwo.

Również przedstawiciele sejmowych kół: Prawicy Rzeczpospolitej oraz Ruchu Ludowo-Narodowego krytycznie odnieśli się do projektowanego Traktatu Reformującego UE.

Szef koła PR Marek Jurek podkreślił, że "bezdyskusyjnie" w traktacie powinny znaleźć się odniesienia do wartości chrześcijańskich.

Z efektów szczytu zadowolona jest Samoobrona. "Ustalenia szczytu Unii Europejskiej w Brukseli należy uznać za satysfakcjonujące dla Europy, a w szczególności dla Polski" - powiedział Mirosław Krajewski.

Zdaniem prezesa PSL Waldemara Pawlaka, gdyby polska delegacja bardziej uwzględniała propozycje innych krajów, wróciłaby ze szczytu UE w Brukseli jako twórca dobrego porozumienia. Jak podkreślił, Polska delegacja w Brukseli powinna swoje stanowisko negocjacyjne rozpocząć od obrony systemu nicejskiego głosowania w Radzie UE.

ab, pap