Pierwszy taki proces w Europie. Sąd podjął decyzję ws. aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu

Pierwszy taki proces w Europie. Sąd podjął decyzję ws. aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu

Sprawa Justyny Wydrzyńskiej
Sprawa Justyny Wydrzyńskiej Źródło:Facebook / Aborcyjny Dream Team
Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok w sprawie aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu. Sprawa dotyczyła udzielenia przez Justynę Wydrzyńską pomocy w przeprowadzeniu aborcji.

Od kwietnia 2022 roku przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga Południe toczyła się sprawa Justyny Wydrzyńskiej. Aktywistka Aborcyjnego Dream Teamu została oskarżona o pomoc przy aborcji. W 2020 roku pani Anna zgłosiła się do Aborcji Bez Granic. Z jej relacji wynikało, że jest ofiarą przemocy ze strony partnera. Kobieta mówiła, że jest zdecydowana na usunięcie ciąży i rozważa wyjazd za granicę, ponieważ nie widzi innego sposobu. Pomogła jej Justyna Wydrzyńska, która wysłała pani Annie swoje tabletki poronne.

Gdy o sprawie dowiedział się partner kobiety, powiadomił policję. Aktywistce postawiono zarzuty pomocy przy aborcji oraz posiadania leków bez zezwolenia w celu wprowadzenia ich do obrotu. Skrajnie prawicowa organizacja Ordo Iuris, która występowała w sprawie jako strona społeczna, która „reprezentowała interesy nienarodzonego płodu”, domagała się dla Justyny Wydrzyńskiej kary roku pozbawienia wolności. Prokuratura wnioskował o 10 miesięcy prac społecznych i 10 tys. zł na wskazany cel.

Modlitwa i płacz dzieci przed warszawskim sądem

Przed ogłoszeniem wyroku przed budynkiem warszawskiego sądu pojawiła się grupa wsparcia dla aktywistki. Jej członkowie mieli ze sobą transparenty z hasłami Jestem jak Justyna. Nie zabrakło także przeciwników aktywistki – przed gmachem zaparkowała ciężarówka z hasłem "pigułka aborcyjna zabija" i zdjęciem martwego płodu. Działacze pro-life odmawiali modlitwy i puszczali z głośników płacz dzieci.

Justyna Wydrzyńska oskarżona o pomoc w aborcji

– Nie zrobiłam tego z własnej inicjatywy, bo nie zajmuję się rozsyłaniem tabletek do aborcji. Wiedziałam, że Anna była wówczas skrajnie zdesperowana – mówiła aktywistka przed sądem. Tłumaczyła, że tabletki, które posiadała na własny użytek, są obecnie w Polsce najbezpieczniejszą metoda przerywania ciąży i są używane powszechnie w Europie i na świecie przez miliony osób. – Wysłałam Annie tabletki dlatego, że dowiedziałam się, że jak ja doświadczała przemocy. Mamy dzieci, chciałyśmy je chronić. Matki mierzące się z przemocą domową zrobią wszystko, by dzieci miały spokojne noce i aby one same mogły przestać żyć w ciągłym, wyniszczającym napięciu – tłumaczyła.

– Nigdy nie chciałabym dla żadnej kobiety, aby musiała przez trudne sytuacje przechodzić sama, nie mieć wsparcia od nikogo, czy nawet by najbliższa rodzina była dla niej wrogiem i działała przeciwko. Wierzę, że pomoc drugiemu człowiekowi, gdy prosi o pomoc w desperacji walcząc o wolność jest naszą koniecznością, to element człowieczeństwa, którego się nie wyrzeknę, nie będę się wstydzić, czy uważać to za przestępstwo – dodawała.

Wyrok ws. aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu

Ostatecznie decyzją sądu Justynę Wydrzyńską skazano na karę ośmiu miesięcy ograniczenia wolności przez wykonywanie nieodpłatnej pracy przez 30 godzin miesięcznie.

Był to pierwszy w Europie proces, kiedy na wokandzie pojawiła się sprawa pomocnictwa w dokonaniu aborcji farmakologicznej.

Sprostowanie Fundacji Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo luris

1. Instytut Ordo luris nie domagał się dla oskarżonej kary bezwzględnego pozbawienia wolności.
2.Przedstawicielka Instytutu postulowała o wymierzenie kary łącznej, za oba zarzucane czyny, w wysokości roku pobawienia wolności oraz warunkowe jej zawieszenie na okres próby trzech lat z obowiązkiem informowania Policji lub kuratora o przebiegu okresu próby oraz orzeczenie kary grzywny w wysokości 350 stawek dziennych po 30 zł każda.

Czytaj też:
Protestowali w katedrze przeciwko zaostrzeniu przepisów aborcyjnych. Jest wyrok
Czytaj też:
Miażdżąca większość Polaków chce liberalizacji prawa aborcyjnego. Nowy sondaż

Opracowała:
Źródło: Gazeta.pl