Nieskuteczna akcja usunięcia kierowców MPK

Nieskuteczna akcja usunięcia kierowców MPK

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nieskuteczna okazała się akcja usunięcia strajkujących od 14 sierpnia kierowców kieleckiego MPK z okupowanej przez nich zajezdni. Wyprowadzeni w nocy z wtorku a środę przez firmę ochroniarską związkowcy, weszli rano ponownie na teren bazy. Ochroniarze i zarząd spółki w asyście policji opuścili po godz. 15 budynek, od którego oddzielał uczestników strajku kordon policjantów.

Według prezydenta Kielc - Wojciecha Lubawskiego, zgodnie z prawem, w zaistniałej sytuacji za bezpieczeństwo, ład i porządek na terenie zajezdni odpowiada policja.

Teren zajezdni przy ul. Pakosz należy do spółki zarządzanej przez zgromadzenie wspólników reprezentowane przez prezydenta miasta, a dzierżawiony jest przez MPK. Strajkujący kierowcy miejskich autobusów, okupując ten teren, uniemożliwiali od 10 dni korzystanie z niego przewoźnikowi, który zastępczo świadczy usługi w komunikacji zbiorowej w mieście.

Lider świętokrzyskiej "Solidarności" - Waldemar Bartosz wezwał prezydenta Kielc, by rozwiązał problemy załogi MPK do 31 sierpnia, bo w przeciwnym razie wszczęta zostanie procedura, zmierzająca do jego odwołania. Bartosz zażądał także odwołania zarządu MPK, urzędników ratusza odpowiedzialnych za pacyfikację zajezdni - dyrektora wydziału zarządzania kryzysowego i sekretarza zarządu miasta oraz przedstawicieli prezydenta w radzie nadzorczej MPK.

Szef związkowców ostrzegł podczas spotkania z dziennikarzami, że wobec próby siłowego rozwiązania problemu kierowców MPK, "największy region +S+ przyjedzie do Kielc z górnikami i - jeśli będzie trzeba - to oni również użyją tych metod".

Wojciech Lubawski, Waldemar Bartosz, wojewoda świętokrzyski Grzegorz Banaś i lider "S" w MPK Bogdan Latosiński spotkali się na wspólnej rozmowie u biskupa kieleckiego Kazimierza Ryczana. W czwartek misję mediatora ma przejąć od ordynariusza diecezji jeden z sufraganów. Uczestnicy spotkania zapowiedzieli, że do czasu zakończenia rozmów nie będą informować o ich przebiegu.

Prezydent Kielc powiedział w środę na konferencji prasowej, że przed trzema dniami uzyskał od jednej z kieleckich dziennikarek informację, iż jeden ze strajkujących kierowców mówił o ewentualności wysadzenia zbiornika z paliwem na terenie zajezdni. Wiadomość tę prezydent miał przekazać prokuraturze.

Jak podkreślił Lubawski, akcja odblokowania zajezdni została podjęta po tym, jak we wtorek lider strajku Bogdan Latosiński, w obecności wojewody świętokrzyskiego oznajmił prezydentowi Kielc, że strajk będzie trwał do zwycięstwa. Jako "wstępny warunek" podjęcia rozmów podał zagwarantowanie 20-proc. podwyżki zarobków dla każdego kierowcy i gwarancję 5-letniego zatrudnienia z klauzulą 60-miesięcznej odprawy w przypadku niedotrzymania umowy. Prezydent Kielc uznał te żądania za niemożliwe do spełnienia.

Usunięci przez ochroniarzy ze Śląska kierowcy zdecydowali się wejść ponownie na teren bazy MPK, gdy zauważyli, że część sił, które interweniowały w nocy, opuściła rano teren zajezdni. Według sekretarza zarządu miasta Janusza Kozy - świadka zdarzeń- było to agresywne wtargnięcie, połączone z przełamaniem płotków zabezpieczających bramę i natarciem na ochronę.

Uczestnicy strajku twierdzą, że weszli ponownie na teren zajezdni, aby uniemożliwić ochroniarzom zacieranie śladów zniszczeń, dokonanych podczas nocnej akcji wyprowadzania i wynoszenia osób okupujących bazę taboru MPK. Ich zdaniem pracownicy ochrony sprzątali tam m.in. wybite w oknach szyby.

Według Kozy, ochrona stłukła jedynie szybę w drzwiach dyspozytorni, by uniknąć ich wyważenia. Na zaprezentowanym dziennikarzom w ratuszu kilkunastominutowym filmie nakręconym przez policję nie było scen świadczących, iż nocna akcja ochroniarzy miała przebieg gwałtowny.

Jak poinformowała policja, czterech mężczyzn wyprowadzonych z zajezdni twierdzi, że zostali pobici i w związku z tym złożyli w tej sprawie skargę. Jedna osoba przebywa w szpitalu na obserwacji.

Z powodu strajku kierowców, miasto - reprezentowane przez Zakład Transportu Miejskiego - zerwało z MPK umowę o świadczeniu usług przewozowych w Kielcach. Umowa dopuszczała co najwyżej 24-godzinną przerwę w komunikacji. Od 19 sierpnia funkcjonuje w Kielcach publiczny transport zastępczy.

We wtorek kierowcy MPK pikietowali przez półtorej godziny siedzibę ZTM. Uczestnicy protestu zamanifestowali swoją obecność w centrum miasta ogłuszającym wyciem syren i wybuchami petard. Manifestowali pod hasłem "Zakład Transportu Miejskiego mordercą Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji".

Zgodnie z zapowiedzią prezydenta Kielc, na sesję Rady Miasta ma trafić wniosek w sprawie likwidacji MPK. Prezydent apeluje do uczestników strajku by przerwali protest i podjęli pracę w gotowych ich zatrudnić firmach, które zastąpią MPK w Kielcach od 1 września. W jego opinii, strajk zorganizowano w istocie po to, by udaremnić prywatyzację MPK.

Kierowcy MPK ogłosili strajk w proteście przeciw odwlekaniu przez zarząd firmy i potencjalnego inwestora strategicznego terminu rozmów z załogą o przyszłości zakładu. Strajkują pod hasłem "Dosyć złodziejskiej prywatyzacji kosztem pracowników". Od 14 sierpnia nie wyjechał na trasę ani jeden ze 140 autobusów.

Prezes MPK wręczył we wtorek trzem kierowcom - m.in. szefowi zakładowej "Solidarności" Bogdanowi Latosińskiemu -zwolnienie dyscyplinarne z pracy za to, że nie wpuszczali członków zarządu do zakładu i przez to uniemożliwiali im wykonywanie obowiązków.

Świętokrzyska "S" zapowiedziała, że w poniedziałek zorganizuje w Kielcach ogólnopolską demonstrację solidarności ze strajkującym MPK, w której ma uczestniczyć m.in. szef NSZZ "S" Janusz Śniadek. W środę także uczestnicy XXI Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ "S", który rozpoczął się w Legnicy, potępili w specjalnym stanowisku nocną próbę usunięcia strajkujących kierowców kieleckiego MPK z zajezdni.

Próba prywatyzacji MPK sp. z o.o. w Kielcach bez uzgodnienia pakietu socjalnego stanowi złamanie uchwały rady miasta z 17 listopada 2005, a także przedwyborczego porozumienia Wojciecha Lubawskiego - jako kandydata na prezydenta Kielc - z NSZZ "S" - twierdzą liderzy świętokrzyskiej "S".

2 sierpnia minął termin składania ofert w przetargu na obsługę komunikacji miejskiej w Kielcach przez najbliższe 10 lat. Wpłynęła tylko jedna oferta - MPK, która spełnia warunek cenowy. Otwierała ona perspektywę wejścia do Kielc firmy Veolia Transport Polska. Spółka ta wykonuje teraz komunikację zastępczą w mieście. 1 września przewozy mają przejąć również inne firmy.

Według kieleckich władz, Veolia to odpowiedni dla miasta inwestor, gotów kupić 85 proc. udziałów MPK, by odnowić tabor, zapewnić pracownikom godziwą pracę, wzrost płac (co roku o pięć proc.) i dobrze zorganizować komunikację zbiorową w mieście.

Zarząd Veolii deklarował podjęcie rozmów ze związkowcami po uprawomocnieniu się rozstrzygnięcia przetargowego decyzjami Urzędu Zamówień Publicznych oraz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

ab, ss, pap