Liszcz: podpisałam lojalkę, bo bałam się o męża

Liszcz: podpisałam lojalkę, bo bałam się o męża

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sędzia Trybunału Konstytucyjnego Teresa Liszcz przyznała w środę, że w stanie wojennym w grudniu 1981 r. podpisała "lojalkę", bo bała się o uwięzionego wtedy męża, ale potem nie zaprzestała swej opozycyjnej działalności i "nigdy nie zrobiła nic złego".

Z ujawnionych we wtorek zapisów IPN wynika, że Liszcz brała udział w I Krajowym Zjeździe Delegatów "Solidarności" w 1981 r., a 19 grudnia 1981 r. przeprowadzono z nią "rozmowę ostrzegawczą", podczas której podpisała oświadczenie o "zaniechaniu szkodliwej działalności i przestrzeganiu porządku prawnego". Potem zaś kilka razy przeprowadzono z nią "rozmowy ostrzegawcze".

62-letnia Liszcz powiedziała w środę, że po wprowadzeniu stanu wojennego zatrzymano ją i jej męża - oboje działali w "S". "Powiedzieli, że jak nie popiszę +lojalki+, to męża internują, a on bardzo bał się uwięzienia" - dodała. Podkreśliła, że ojciec męża spędził 10 lat w stalinowskim więzieniu we Wronkach za przynależność do AK i WiN.

Liszcz nie pamięta już, co dokładnie było w "lojalce", którą podpisała, ale podkreśla, że potem nie zmieniła swego zachowania i nigdy nie zrobiła nic złego. Dodała, że mąż podpisał wtedy zobowiązanie do współpracy z SB, ale nigdy nie przekazał żadnej informacji i specjalnie przed SB schronił się w szpitalu. O tym, że podpisał zobowiązanie, Liszcz mówiła wtedy przyjaciołom. Pytana, jak ocenia publikację katalogów IPN z takimi informacjami jak o niej, Liszcz odparła, że nie ma nic przeciw temu, bo "ludzie mają prawo znać prawdę". Przypomniała, że gdy w maju tego roku TK badał nową ustawę lustracyjną, ona sama była za uznaniem za niekonstytucyjne publikowanie przez IPN katalogu osób, które miały współpracować ze służbami specjalnymi PRL - za prawidłowe uznała zaś wtedy pozostałe katalogi.

pap, ss