Kandydat PiS musi przeprosić Mężydłę

Kandydat PiS musi przeprosić Mężydłę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lider toruńskiej listy PO Antoni Mężydło wygrał w piątek proces wyborczy, który wytoczył kandydatowi PiS w wyborach do Sejmu Adamowi Banaszakowi.
Sąd Okręgowy w Toruniu zobowiązał Banaszaka do publicznych przeprosin i zakazał rozpowszechniania informacji jakoby Mężydło "donosił" na niego i toruńskich samorządowców do koordynatora ds. służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna i szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego.

Mężydło złożył do sądu wniosek w trybie wyborczym, bo poczuł się obrażony zarzutami, jakie pod jego adresem 20 września na konferencji prasowej przedstawił jego dawny kolega partyjny.

Banaszak powiedział wówczas lokalnym dziennikarzom, że Mężydło donosił na niego, prezydenta i wiceprezydentów oraz wiceszefa rady miasta do Wassermanna i Kamińskiego. Sprawa miała dotyczyć planów budowy mostu przez Wisłę w Toruniu, w której to kwestii Mężydło miał odmienną koncepcję od władz miasta.

Sąd w piątek po kilkugodzinnej rozprawie uznał, że Banaszak nie zdołał udowodnić prawdziwości formułowanych pod adresem Mężydły zarzutów, a ciężar dowodowy spoczywał na nim.

Banaszak ma przeprosić Mężydłę na konferencji prasowej dla lokalnych dziennikarzy i w miejscowych mediach, w których znalazły się podane przez niego nieprawdziwe informacje.

Postanowienie sądu jest nieprawomocne. Stronom przysługuje złożenie zażalenia w ciągu 24 godzin od otrzymania postanowienia z uzasadnieniem, co nastąpiło na koniec procesu.

W czwartek Mężydło w swoim piśmie do sądu wnioskował wezwanie jako świadków ministrów Wassermana i Kamińskiego. Jednak sędzi rozpatrującej sprawę nie udało się z nimi skontaktować. W tej sytuacji już na rozprawie Mężydło zrezygnował z tych świadków.

Lider toruńskiej listy PO przyznał w sądzie, że w sprawie domniemanych nieprawidłowości w przygotowaniach budowy mostu zwracał się do szefa CBA, a ten umówił go z jednym z podległych oficerów. Do spotkania doszło 16 maja, w czasie którego zapoznał oficera z dokumentami, które mogły świadczyć o nieprawidłowościach. Mężydło zastrzegł, że o nikim nie mówił imiennie.

Według Mężydły w czasie spotkania miało dojść do próby zwerbowania go na agenta, co niedawno wyjawił w jednym z wywiadów.

"Nigdy nie donosiłem, nawet w sytuacjach zagrożenia życia. Nidy nie współpracowałem z żadnymi agentami. Nikt nie powinien współpracować z agentami nawet +słusznego+ państwa" - powiedział Mężydło w czasie rozprawy.

Banaszak zeznał przed sądem, że swoje zarzuty wobec Mężydły oparł na informacjach prasowych i rozmowie z prof. Andrzejem Zybertowiczem.

Sąd w czasie rozprawy wezwał przez telefon prof. Zybertowicza, który po kilkudziesięciu minutach zjawił się na sali sądowej. Znany socjolog i doradca premiera ds. bezpieczeństwa państwa zeznał, że rzeczywiście jeszcze przed powstaniem CBA, w czasie podróży pociągiem, Mężydło mówił mu o swoich wątpliwościach związanych z inwestycją. Przyznał, że nawet miał radzić posłowi zwrócenie się w przyszłości z tym do CBA.

Na początku rozprawy Banaszak wnosił o oddalenie sprawy, gdyż - według niego - nie powinna być rozpatrywana w trybie wyborczym. Sąd nie podzielił jego argumentów, wskazując, że Mężydło w chwili składnia wniosku był już zarejestrowanym kandydatem na posła, a w czasie przedstawiania dziennikarzom zarzutów już toczyła się kampania.

W czasie procesu sędzia Zofia Mądraszewska zaproponowała stronom polubowne załatwienie sprawy, na co nie zgodził się Mężydło ze względu na - jako to określił - "ciężar zarzutów".

W toruńskim sądzie na rozpatrzenie czeka jeszcze pozew Banaszaka przeciwko Mężydle. Obecny kandydat PO miał powiedzieć w wywiadzie telewizyjnym, że w czasie kierowania przez Banaszaka toruńskim Polmosem doszło do wyprowadzenia ze spółki 12 mln zł.

ab, ss, pap