W poniedziałek 6 listopada o godz. 12:00 rozpoczął się protest przewoźników, którzy blokują wyjazd z Polski przez przejścia w Korczowej, Hrebennem i Dorohusku. Z zapowiedzi wynika, że akcja będzie trwała przynajmniej dwa tygodnie.
– Protest będzie ciągły, czyli 24 godziny będziemy tutaj stali. Zablokujemy ruch transportowy, wiadomo – z wyłączeniem pomocy humanitarnej i pomocy dla wojska ukraińskiego. Będziemy przepuszczać jeden samochód na godzinę – poinformował w rozmowie z tvn24.pl Tomasz Borkowski z Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu.
Polscy przewoźnicy protestują na granicy z Ukrainą. Zwarycz: Bolesny cios
Protest ma doprowadzić do przywrócenia regulacji, które obowiązywały przed pełnowymiarową agresją Rosji na Ukrainę. Jak relacjonuje wspomniane źródło, przed rozpoczęciem wojny ukraińskie ciężarówki mogły wjeżdżać do Polski na podstawie specjalnego zezwolenia, a po 24 lutego 2022 roku ta regulacja została zniesiona.
Jednocześnie ustalono, że firmy zza wschodniej granicy nie mogą wozić towarów między państwami UE. Zdaniem polskich przewoźników ta kwestia nie jest w odpowiedni sposób kontrolowana. – Te samochody w większości przyjeżdżają puste, pobierają ładunki z Polski i wywożą to na całą Europę. Zabierają po prostu naszą pracę – twierdzi Bartosz Jasiński, właściciel firmy transportowej, którego słowa cytuje tvn24.pl.
Do opisywanego protestu odniósł się ambasador Ukrainy w Polsce. „Blokowanie dróg do przejść granicznych Polski z Ukrainą w Hrebennym, Dorohusku, Korczowej przez polskich przewoźników to bolesny cios w plecy Ukrainy, cierpiącej od agresji rosyjskiej. Zagrożone są korytarze solidarnościowe między Ukrainą a UE. Apelujemy o zaprzestanie blokady granicy!” – napisał Wasyl Zwarycz na portalu X (dawnym Twitterze).
Czytaj też:
Nie żyje asystent Załużnego. „Zginął po eksplozji prezentu urodzinowego”Czytaj też:
„Porażające” oświadczenie ukraińskiego generała. Gen. Skrzypczak: To absolutnie deklasuje dowódcę
