Brak porozumienia z lekarzami w Radomiu

Brak porozumienia z lekarzami w Radomiu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fiaskiem zakończyły się piątkowe negocjacje między radomskimi lekarzami a dyrektorami lecznic, w których uczestniczył minister zdrowia Zbigniew Religa. Dalsze rozmowy lekarzy z dyrektorami zaplanowano na sobotę.

Religa przyjechał do Radomia w związku z dramatyczną sytuacją w trzech tamtejszych lecznicach, w których wielu lekarzy złożyło wypowiedzenia z pracy. Spotkał się z władzami Radomia, następnie z dyrektorami szpitali. Przed godz. 14 dołączyli do nich przedstawiciele lekarzy z Radomia, Końskich oraz z Gdańska.

W sumie po 1 października z pracy w radomskich lecznicach może odejść 250 lekarzy. Radomscy medycy żądają m.in. wyższych pensji, 48-godzinnego tygodnia pracy, dodatkowych płatnych urlopów i likwidacji umów lojalnościowych, które zobowiązują stażystów do kilkuletniej pracy w szpitalu, w którym robili specjalizację.

Podczas konferencji prasowej po zakończeniu negocjacji Religa powiedział, że zgoda na żądania finansowe lekarzy mogłaby doprowadzić szpitale do bankructwa. "Wspólnie z wojewodą mazowieckim czuję się odpowiedzialny za bezpieczeństwo pacjentów i jesteśmy w stanie to bezpieczeństwo zapewnić" - podkreślił minister zdrowia.

Także wojewoda mazowiecki Jacek Sasin i prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak zapewnili, że mieszkańcy Radomia nie zostaną bez opieki. "Na bieżąco jest monitorowana sytuacja pod kątem możliwości zapewnienia pełnej opieki medycznej chorym z regionu radomskiego. Mogą być oni kierowani do innych placówek w subregionie radomskim, od Warszawy po Kielce" - powiedział Sasin.

Przygotowane są też plany ewakuacji pacjentów i transportu chorych do innych placówek. "Przewidujemy, że ponieważ część lekarzy nie złożyła wypowiedzeń, przynajmniej w pewnym zakresie będzie możliwość utrzymania działalności medycznej również w placówkach na terenie Radomia" - dodał Sasin.

Religa podkreślił, że ewakuacja nie musi być przeprowadzana w ciągu jednego dnia, ale może być rozłożona w czasie. "Z doświadczenia wiem, że na oddziale z 5O łóżkami, gdy jest cały zespół pielęgniarski, ordynator jest w stanie w pełni zapanować nad sytuacją - powiedział. Pytany o koszty ewakuacji odpowiedział, że "koszty ewakuacji będą jednorazowe, a zobowiązania płacowe byłyby na stałe".

Minister zaapelował do lekarzy, by jeszcze raz przeanalizowali propozycje, jakie im zaoferowano i by w poniedziałek przyszli do pracy. Poprosił również dziennikarzy, by nie wywoływali paniki wśród pacjentów. "Nie straszcie ludzi, bo w razie niebezpieczeństwa polskie państwo jest w stanie dać im pomoc medyczną na poziomie szpitali" - podkreślił Religa.

Według Religi, za sytuację, która obecnie jest w Radomiu, muszą wziąć odpowiedzialność również lekarze. "To jest ich świadoma decyzja. Oni wiedzą, że musi dojść do ewakuacji, wiedzą, że może nawet wystąpić zagrożenie życia chorych" - stwierdził Religa.

Szef MKS w Radomiu Julian Wróbel odnosząc się do wypowiedzi ministra powiedział, że w kodeksie etyki lekarza nie ma zapisu, że odpowiada on za organizację systemu zdrowia. "Jesteśmy wolnymi ludźmi i możemy odejść z pracy, jeśli nie odpowiadają nam warunki" - stwierdził. Jego zdaniem, odpowiedzialność za pacjentów spada na dyrekcję szpitali i ich organy założycielskie.

W poniedziałek lekarze otrzymali kolejną propozycję podwyżek płac od 1 stycznia 2008 roku (jedną średnią krajową dla lekarza bez specjalizacji, dla medyka z "jedynką" - 1,2 średniej krajowej i 1,4 średniej krajowej dla lekarza z drugim stopniem specjalizacji). Lekarze chcą jednak dwa razy więcej.

Wiceprezydent Radomia Anna Kwiecień poinformowała, że w czwartek w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym przebywało 440 pacjentów, z czego 168 - w stanie ciężkim. "To ordynatorzy musieliby zdecydować, których pacjentów można by ewakuować, a którzy powinni zostać pod ich opieką" - powiedziała Kwiecień.

Prawdopodobnie podobna liczba chorych przebywa w drugiej radomskiej lecznicy - Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym. Nie planuje się natomiast - zdaniem Kwiecień - ewakuacji radomskiego szpitala psychiatrycznego.

Grzegorz Stolarek z MKS podkreślił, że nie ma takiej możliwości, by pacjentów wywozić, bo podobna sytuacja jest też w ościennym województwie świętokrzyskim, gdzie do porozumienia nie doszły szpitale w Końskich i Skarżysku-Kamiennej.

pap, ss