Proces ws. śmierci chłopca przy szkolnym boisku

Proces ws. śmierci chłopca przy szkolnym boisku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przed wrocławskim sądem rejonowym rozpoczął się w poniedziałek proces w sprawie śmiertelnego porażenia prądem 15-letniego Filipa R. O narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia chłopca oskarżeni są: dyrektorka wrocławskiego gimnazjum, policjant oraz dyspozytor z pogotowia energetycznego, którzy nie przyznają się do winy.

Filip R. został porażony śmiertelnie prądem 30 lipca 2006 r. w centrum Wrocławia, gdy grał z kolegami w koszykówkę na boisku szkolnym. Gdy piłka wpadła na mur okalający boisko, uczeń wszedł na niego. Na murze znajdowała się metalowa siatka pod napięciem. O przebiciach prądu wiedzieli i policjant, i dyspozytor pogotowia energetycznego. Żaden nie interweniował. Dyrektorka twierdzi, że nie wiedziała. Dwaj świadkowie mówią natomiast, że informowali kobietę. Grozi im od 3 do 5 lat więzienia.

Jako pierwsza wyjaśnienia składała zawieszona już w obowiązkach dyrektorka gimnazjum Ewelina G. Kobieta nie przyznała się do winy i podtrzymała wcześniejsze zeznania, z których wynika, że o przebiciach prądu na siatkę nie wiedziała i dlatego nie podjęła interwencji. Ponadto, - zeznała dyrektorka - w tym czasie była na urlopie. Ewelina G. zaprzeczyła jakoby była wcześniej informowana przez woźną szkolną Magdalenę W. o siatce, która razi prądem.

Drugi z oskarżonych policjant z 15-letnim stażem Krzysztof C. przyznał, że na dwa tygodnie przed tragicznym wydarzeniem otrzymał informację od kobiety Barbary C., że na boisku jest siatka, która razi prądem, ale interwencji nie podjął. Policjant nie czuje się winny, choć przyznał, że miał obowiązek nie tylko podjąć interwencję, ale i wpisać zgłoszenie do zeszytu. Nie zrobił żadnej z tych czynności. Zdaniem Krzysztofa C., zgłaszająca nie bardzo potrafiła opowiedzieć o przebiciach prądu i umiejscowić usterkę. "Podałem kobiecie telefon na pogotowie energetycznego i tam kazałem się zgłosić" - zeznał. Policjant został ukarany naganą za niedopełnienie obowiązków służbowych.

Mieszkanka okolicznych bloków Barbara C. dowiedziała się o przebiciach prądu od syna - studenta medycyny, który wcześniej został lekko porażony prądem. Kobieta o zagrożeniu poinformowała: woźną szkolną, policjanta, dyspozytora pogotowia.

Ostatni z oskarżonych, dyspozytor pogotowia Zygmunt L. zeznał w sądzie, że rozmawiał z Barbarą C., ale jej zgłoszenie nie zostało właściwie sformułowane. Przyznał, że gdyby otrzymał takie zgłoszenie od policjanta lub dyrektorki gimnazjum a nie osoby prywatnej, od razu podjąłby interwencję. Zygmunt L. nie przyznał się do winy.

Zeznaniom przysłuchiwali się rodzice tragicznie zmarłego Filipa R. Po rozprawie ojciec Filipa powiedział PAP, że oskarżeni stosują "metodę spychologii". "A tymczasem wystarczyło zainteresować się usterką i ją naprawić. To jest jeden mur, jedno boisko" - podkreślił.

Rozprawa została odroczona do listopada, wówczas zeznania złożą świadkowie: Barbara C. oraz Mariola G. - woźna szkolna, która informowała o przebiciach prądu dyrektorkę gimnazjum Ewelinę G.

pap, ss