Konwencja PiS w Katowicach bez premiera

Konwencja PiS w Katowicach bez premiera

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. A. Jagielak/Wprost
Rozwój gospodarki i dobre wykorzystanie jej owoców, wzrost nakładów na ochronę zdrowia, program budowy i modernizacji dróg i dynamiczne przygotowania do EURO 2012 - to osiągnięcia, wyliczane przez ministrów podczas katowickiej konwencji wyborczej PiS. Z powodu przeziębienia w spotkaniu nie uczestniczył premier.

O nieobecności szefa rządu uczestników konwencji (według organizatorów było ich ok. 7 tys.) poinformował prowadzący ją minister w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński. Sekretarz generalny PiS, Joachim Brudziński ocenił po konwencji, że wsparcie dla Jarosława Kaczyńskiego było jej głównym przekazem. Nieobecnemu premierowi śpiewano "Sto lat" i zgotowano owację.

"Główny przekaz tej konwencji to jest: panie premierze jesteśmy z panem, walczymy, dziękujemy za to wszystko, co pan zrobił dla PiS i dla Polski, a potrzebujemy pana jeszcze na kolejne lata w dobrym zdrowiu (...). Jeszcze jest pan potrzebny Polsce, przynajmniej na dwie kadencje" - powiedział Brudziński.

Podkreślił, że konwencja w katowickim "Spodku" zgromadziła ludzi nie tylko z Górnego Śląska, ale także z Dolnego Śląska, Opolszczyzny i Małopolski. Przybyli - jak mówił - nie tylko działacze, ale również "ci, którzy uwierzyli, że Jarosław Kaczyński i PiS to dobry pomysł dla Polski". Właśnie o tym przekonywało ich pięcioro ministrów, politycy PiS oraz m.in. Maciej Płażyński, niegdyś współzałożyciel PO. Gościem honorowym był owacyjnie witany kompozytor Wojciech Kilar. Wystąpił też satyryk Jan Pietrzak.

O dobrej kondycji gospodarki, stabilnej walucie i pełnej kontroli nad finansami publicznymi zapewniała wicepremier, minister finansów Zyta Gilowska. Podkreśliła, że reforma finansów publicznych, choć nie przegłosowana, jest przygotowana.

Wicepremier przypomniała, że obecny rząd dokonał m.in. obniżki opodatkowania pracy (30 mld zł rocznie), przygotował wart 121 mld zł program budowy i modernizacji dróg, wywiązuje się ze zobowiązań wobec UE, składając w unijnych instytucjach rzetelne raporty o polskiej gospodarce. Zaznaczyła, że państwo musi być bardziej oszczędne i mniej marnotrawne, ale zarazem silne i efektywne, dlatego nie może być "tandetne", czyli za tanie.

Gilowska podkreśliła, że rosną też publiczne nakłady na ochronę zdrowia (w latach 2006-2007 o jedną trzecią), choć wciąż są niewystarczające. Na przyszły rok przewidziano kolejne 11 mld zł, co razem da - jak mówiła - ok.70-procentowy wzrost. Przedstawiła rządowe pomysły na dalszy wzrost nakładów na zdrowie (m.in. przesunięcia środków z Funduszu Pracy), zastrzegając, że system opieki zdrowotnej musi otrzymać więcej środków, ale nie dzięki podnoszeniu podatków. Oceniła, że kapitał prywatny nie może przejmować już istniejących placówek ochrony zdrowia; może inwestować, ale zaczynając "od zera".

O stopniowym wzroście nakładów na opiekę zdrowotną mówił też minister zdrowia Zbigniew Religa. Podkreślał, że pracownicy służby zdrowia otrzymali najwyższą od lat podwyżkę, choć przyznał, że jeszcze nie zaspokaja ona oczekiwań. Liderowi PO, Donaldowi Tuskowi, zarzucił niewiedzę lub mijanie się z prawdą w telewizyjnej debacie z premierem. Jak mówił, więcej pieniędzy w systemie ochrony zdrowia pochodzi nie tylko ze zwiększenia składki, ale też - jak nakłady na ratownictwo medyczne - wprost z budżetu.

Religa przypomniał także, że w finansowaniu leczenia ofiar wypadków będą uczestniczyć firmy ubezpieczeniowe. Podkreślał, że także Tusk i jego partyjni koledzy, odpowiadają za niskie pensje pielęgniarek, o których mówią w kampanii wyborczej, bo pełnili eksponowane funkcje w parlamencie, gdy przy reformie systemu opieki zdrowotnej decydowano o wysokości składki zdrowotnej.

Religa obarczył polityków PO, LiD i PSL współodpowiedzialnością za stan systemu ochrony zdrowia w Polsce. "Dlaczego w listopadzie 2005 daliście mi opiekę zdrowotną w takim, a nie innym stanie?" - pytał, obwiniając poprzednie rządy za niedofinansowanie opieki zdrowotnej, czego efektem są m.in. niskie płace lekarzy, zadłużenie szpitali, zła infrastruktura wielu placówek. Podkreślił, że obecny rząd zapoczątkował zmiany, służące trwałej naprawie sytuacji.

Minister transportu Jerzy Polaczek odrzucał stwierdzenia oponentów, że w Polsce nie buduje się nowoczesnej infrastruktury, m.in. dróg. "Krytykują nas polityczni lenie" - mówił wymieniając ustawy i nowe rozwiązania, służące zdynamizowaniu inwestycji w tym zakresie. Podkreślał dobre wykorzystanie środków unijnych na rozwój infrastruktury, nie tylko drogowej, ale i np. lotniskowej.

O przygotowaniach do wielkich zmian, związanych z organizacją w Polsce piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku, mówiła minister sportu Elżbieta Jakubiak. Zadeklarowała, że zrobi wszystko, aby rozgrywki w ramach mistrzostw odbyły się także w Chorzowie na Śląsku, dotychczas postrzeganym jako miejsce rezerwowe.

Minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski podkreślał znaczenie Śląska na kulturalnej mapie Polski, ale także przestrzegał wyborców przed popieraniem lewicy, która - według niego - zahamuje zmiany w Polsce. Według niego, polska lewica to najbardziej anachroniczna formacja w Europie, a Donald Tusk powinien odrzucić możliwość współpracy koalicyjnej PO i LiD.

Do złożenia deklaracji w tej sprawie wezwał lidera PO także współtwórca Platformy, dziś startujący z listy PiS, Maciej Płażyński. Powątpiewał, czy wizerunek Tuska tworzony na potrzeby kampanii wyborczej jest prawdziwy. "Ja znam go jako misjonarza wolnego rynku (...). Jeśli ktoś się powołuje na naukę Kościoła, to musi złożyć deklarację, że nie założy koalicji z lewicą" - podkreślił. Według niego, w Polsce w części elity: inteligencji i młodzieży panuje "antypisowski amok".

Tuska krytykował także prowadzący konwencję Michał Kamiński. Według niego, w żadnym europejskim kraju nie mógłby być dłużej politykiem ktoś, kto zarobił na założonej przez siebie fundacji charytatywnej. PiS już wcześniej zarzucał Tuskowi zachowanie "moralnie naganne", ponieważ założona przez niego fundacja "Dar Gdańska" miała wypłacać mu honoraria za serię albumów "Był sobie Gdańsk" (według Kamińskiego, Tusk zarobił ok. 200 tys. zł), zamiast wszystkie środki przekazać na pomoc dzieciom. Tusk odpowiadał, że jest dumny z fundacji.

ab, pap