Policja: samochód Pitery został podpalony

Policja: samochód Pitery został podpalony

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost 
Opinie biegłych potwierdziły wcześniejsze podejrzenia policjantów, że samochód, należący do sekretarz stanu w kancelarii premiera Julii Pitery, został podpalony.

Sprawców poszukuje specjalna grupa operacyjno-śledcza, powołana we wtorek przez komendanta stołecznego policji Jacka Olkowicza.

Jak powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, ekspertyzy w tej sprawie przygotowało dwóch biegłych - jeden z zakresu pożarnictwa, drugi - elektryki samochodowej. Zdaniem jednego z nich, przyczyną pożaru było "płomieniowe zewnętrzne podpalenie", drugi stwierdził natomiast, że znaleziona w pobliżu auta tkanina mogła być nasączona benzyną.

Śledztwo w tej sprawie, mające ustalić sprawców podpalenia, prowadzi Komenda Stołeczna Policji. Rzecznik komendanta stołecznego Marcin Szyndler powiedział PAP, że szef stołecznych policjantów powołał specjalną grupę operacyjno-śledczą. W jej skład wchodzą - dodał - "najlepsi policjanci z wydziałów kryminalnego, dochodzeniowo-śledczego, do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw oraz z warszawskiego zarządu CBŚ".

"Policjanci analizują od wczoraj nagrania z kamer przemysłowych, znajdujących się w pobliżu miejsca, gdzie spłonął samochód oraz od osób, które sfilmowały to zdarzenie" - dodał Szyndler. Poinformował też, że do tej pory przesłuchano już kilkunastu świadków.

W mediach pojawiło się m.in. nagranie przedstawiające mężczyznę odbiegającego od auta Pitery. Jak powiedział PAP Szyndler, zostało ono bardzo dokładnie przeanalizowane przez policjantów. "Okazało się, że był to ochroniarz z pobliskiego budynku, chciał ugasić pożar" - wyjaśnił rzecznik.

Dodał, że już w poniedziałek Olkowicz rozmawiał telefonicznie z Piterą i zaoferował jej pomoc policjantów, w razie gdyby czuła się zagrożona. "Pani minister dotychczas nie skorzystała z tej propozycji" - powiedział Szyndler.

Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów nie dostała na razie materiałów sprawy od policji, która ma 5 dni na wstępne czynności w całej sprawie - poinformowała Katarzyna Szeska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie. "Policja wykonuje czynności; prokurator czuwa" - dodała.

Nie wiadomo jeszcze, który artykuł kodeksu karnego może być roboczą podstawą postępowania. Nieoficjalnie PAP dowiedziała się w organach ścigania, że będzie to raczej art. 288 (przewidujący karę od 3 miesięcy do 5 lat więzienia dla tego, kto "cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku") niż artykuły mówiące o odpowiedzialności za "sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia" przez wywołanie pożaru albo wybuchu (za co grozi od roku do 10 lat).

Auto spłonęło w niedzielę późnym wieczorem na warszawskim Mokotowie. Po ugaszeniu pożaru strażacy początkowo oceniali, że mógł on być wywołany samozapłonem instalacji elektrycznej w silniku - jak informowano, spłonęła m.in. komora silnika. Sama Pitera mówiła PAP, że liczy, iż było to jednak niesprowokowane zdarzenie, a nie czyjeś celowe działanie. Wyjaśniła, że samochód był ubezpieczony, serwisowany, miał 2,5 roku, był sprawny technicznie, dwa miesiące temu przeszedł przegląd techniczny.

Premier Donald Tusk powiedział we wtorek, że po powrocie z Brukseli podejmie decyzję o ewentualnym przydzieleniu ochrony dla Julii Pitery.

pap, ss, ab