Dzieci funkcjonariuszy SG uszkodziły symulator za 2,5 mln? Rzecznik SG zareagował na plotki

Dzieci funkcjonariuszy SG uszkodziły symulator za 2,5 mln? Rzecznik SG zareagował na plotki

Bok samolotu Turbolet z napisem Straż Graniczna i operator systemów pokładowych przed monitorem, zdjęcie ilustracyjne
Bok samolotu Turbolet z napisem Straż Graniczna i operator systemów pokładowych przed monitorem, zdjęcie ilustracyjne Źródło: strazgraniczna.pl
Straż Graniczna kupiła symulator lotów za 2,5 mln, który nie ma odpowiedniej certyfikacji, więc pilotów trzeba wysyłać na drogie zewnętrzne kursy. Dodatkowo sprzęt stał w nieodpowiednim miejscu. Sprawę bada CBA.

Straż Graniczna kupiła za 2,5 mln symulator lotów, który dostarczono w marcu 2024 r. Sprzęt stanął w bazie w Gdańsku przy Porcie Lotniczym im. Lecha Wałęsy. Urządzenie wstawiono do pomieszczenia w hangarze, które nie ma wentylacji i klimatyzacji. To grozi pożarem, bo urządzenie podczas pracy mocno się nagrzewa – opisuje Radio Zet.

Sprawą nie zajmował się Urząd Lotnictwa Cywilnego, który m.in przyznaje uprawnienia liniom lotniczym i prywatnym użytkownikom, wydaje zgody czy też certyfikuje lotniska i lądowiska oraz prowadzi rejestr statków powietrznych. Wszystko przez to, że symulator nie ma certyfikatu, w związku z czym nie powinien być wykorzystywany do profesjonalnego szkolenia.

Kupili symulator za 2,5 mln, wydają krocie na zewnętrzne szkolenia. „Przecież to kuriozalne”

Aby wpisać szkolenie pilotów do oficjalnej dokumentacji, trzeba ich wysyłać do zewnętrznych ośrodków na szkolenia, za które trzeba płacić setki tysięcy złotych. – Przecież to kuriozalne – komentuje jeden z rozmówców Radia Zet. Koszt dwóch obowiązkowych szkoleń waha się miedzy 40 a 50 tys. zł. Na kursy zostało już wysłanych nawet trzech pilotów. Według informatora koszt certyfikowanego symulatora byłby wyższy nawet o milion zł, ale inwestycja szybko by się zwróciła.

Według jednego ze strażników granicznych sprzęt „to po prostu droga zabawka”. Należy też zauważyć, że obecnie jest trzech pilotów z uprawieniami na Turbolety, z czego dwie na co dzień pracują w Warszawie. Kolejne dwie osoby ze stolicy mają się z kolei szkolić. Pomieszczenie z symulatorem przez większość czasu jest też zamknięte.

Nieprawidłowości przy zakupie symulatora przez SG za 2,5 mln zł? Złożono zawiadomienie do CBA

W gdańskiej bazie SG krążą plotki o tym, że strażnicy graniczni, którzy mieli dostęp do sprzętu, zabierali go niego swoje dzieci, które podczas jednej z wizyt uszkodziły symulator. Rzecznik komendanta głównego SG ppłk Andrzej Juźwiak potwierdził część zarzutów zgłaszanych przez funkcjonariuszy. Na zakup symulatora bez certyfikacji zdecydowano się ze względu na koszty, termin realizacji projektu i posiadaną infrastrukturę. Symulator stał też w części hangaru służącej za magazyn.

„Pomieszczenie aktualnie przechodzi procedurę administracyjną w celu zmiany sposobu użytkowania pomieszczenia z magazynowego na pomieszczenie do działalności szkoleniowej” – przekonuje ppłk Juźwiak. Sam sprzęt ma być obecnie sprawny, choć był uszkodzony. Awarię usunięto w ramach gwarancji. Rzecznik komendanta głównego SG zapewnił, że do pomieszczenia nie wchodził nikt inny niż funkcjonariusze. W sprawie złożono zawiadomienie do CBA.

Czytaj też:
Niemcy odsyłają migrantów do Polski. Jest reakcja SG
Czytaj też:
Pogranicznicy znaleźli tunel pod granicą z Białorusią. Miał 25 metrów

Źródło: Radio Zet