Jeżeli to nie przejdzie do historii polskiej satyry polityczno-społecznej, to na zawsze stracę wiarę w komedię. Oto polscy mężczyźni, na co dzień wzór cnoty odwagi, idący w bój za każdy kamień i żołnierzy niezłomnych tatuujący sobie na łydce, boją się nastoletnich dziewcząt.
Mowa oczywiście o szon patrolach – raczej incydentalnym i głośnym medialnie zjawisku na ulicach naszych miast. Do pojęcia szonów zaraz dojdziemy, zostańmy na razie na chwilę przy patrolach.
Patroli zrobiło się jakoś dużo w naszej rzeczywistości politycznej. Wypatrują to bliskowschodnich imigrantów, to Ukraińców, okazjonalnie też gejów czy lewaków. Patrol to z definicji organizacja paramilitarna, a jeśli nie służy działaniom zaczepnym, służyć może tylko obronie. Łatwo więc zrozumieć (choć trudniej zaakceptować), przed jakim to zagrożeniem mają nas uchronić te bojówki. Obcy mężczyźni zabrać mają naszym miejsca pracy i kobiety (zarzuty podejrzanie zbieżne z tymi wobec Żydów w latach 30.), lewacy i geje – zarazić swoimi fanaberiami zdrową tkankę polskiej młodzieży.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
