MON ujawnił bilingi ws. wypadku CASY

MON ujawnił bilingi ws. wypadku CASY

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. PAP
Przed godz. 20 w środę Dyżurna Służba Operacyjna (DSO) Sił Zbrojnych trzykrotnie dzwoniła na numery oficerów Biura Bezpieczeństwa Narodowego, by powiadomić o katastrofie wojskowego samolotu CASA.

Z danych zaprezentowanych przez MON w niedzielę na konferencji prasowej wynika, że z telefonu szefa zespołu dyżurnego DSO dzwoniono na numer telefonu komórkowego dyrektora Departamentu Systemu Obronnego BBN o godz. 19.43 (czas połączenia 8 sekund), a także z tego samego telefonu do jego zastępcy o godz. 19.46 (czas połączenia 38 sekund).

O godz. 19.56 udało się z telefonu starszego oficera operacyjnego ds. logistyki i szkolenia DSO odbyć rozmowę z dyrektorem Departamentu (trwała 64 sekundy).

Od tego czasu (19.56), jak wskazywał szef służb prasowych MON płk Cezary Siemion, do wylotu samolotu z prezydentem na pokładzie o godz. 20.20 minęły aż 24 minuty.

"Oficerowie BBN mieli wystarczająco dużo czasu by poinformować pana prezydenta o tragedii" - ocenił płk Siemion.

Jak podał, czas powiadamiania oficerów BBN przez Dyżurną Służbę Operacyjną (DSO) Sił Zbrojnych trwał ogółem 13 minut (od 19.43 do 19.56).

Dyrektor departamentu prasowo-informacyjnego MON podkreślił, że pismem z 19 czerwca 2007 r. dyrektor Departamentu Systemu Obronnego BBN poinformował szefa Dyżurnej Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych RP, że to na BBN spoczywa obowiązek niezwłocznego informowania pana prezydenta o zdarzeniach szczególnych i podał wykaz oficerów BBN, których należy powiadamiać w takich sytuacjach.

Jak dodał płk Siemion, wykaz ten został zaktualizowany kolejnym pismem dyrektora Departamentu Systemu Obronnego BBN z 16 października 2007 r. i obowiązuje on obecnie.

Płk Siemion przypomniał, że do zadań DSO w przypadku wystąpienia sytuacji kryzysowej należy poinformowanie ok. 20 osób i instytucji, m.in. Komendę Główną Policji i Krajowe Centrum Ratownictwa, a także odbieranie telefonów zwrotnych z informacjami.

"Wojsko wykonało swoje zadanie" - zapewnił dyrektor Departamentu Prasowo-Informacyjnego MON.

W sobotę zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Robert Draba powiedział, że L. Kaczyński nie został przed wylotem do Chorwacji poinformowany o katastrofie. Draba sugerował, że winny w tej sprawie jest MON. Jak mówił, informacje o tego typu katastrofie ma najpierw resort obrony i to MON, albo przez kancelarię premiera, albo bezpośrednio, powinien błyskawicznie przekazać informacje Kancelarii Prezydenta.

Zastępca szefa BBN gen. Roman Polko stwierdził z kolei w sobotę, że informacje o wypadku CASY należało przekazać przez sekretariat prezydenta, który działa całą dobę, a nawet przez oficerów BOR, którzy zawsze są przy głowie państwa. Wypowiedzi Draby i Polko wywołały w sobotę awanturę.

Już w sobotę MON odpierało zarzuty i zapowiedziało ujawnienie bilingów.

Minister w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński zapewnił w niedzielę, że "nie było intencją prezydenta, by robić "aferę", z faktu, że nikt go na czas nie poinformował o wypadku samolotu CASA.

W katastrofie wojskowego samolotu transportowego CASA C-295M, który w środę wieczorem ok. godz. 19.07 rozbił się w okolicach Mirosławca (Zachodniopomorskie), zginęło 20 lotników. Trwa badanie przyczyn wypadku.

ab, pap