3 lata więzienia dla dyspozytora tragicznego spływu Sanem

3 lata więzienia dla dyspozytora tragicznego spływu Sanem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na karę trzech lat więzienia skazał Sąd Okręgowy w Kielcach Stanisława Ż., dyspozytora spływu Sanem, podczas którego utonęło pięć osób. Sąd uznał go winnym nieumyślnego spowodowanie katastrofy w ruchu wodnym, zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób.

Do wypadku doszło 30 kwietnia 2005 roku na Podkarpaciu. W spływie Sanem uczestniczyło 27 nauczycieli i pracowników Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 w Kielcach, którzy czterema łodziami płynęli z Sanoka do Międzybrodzia. W Trepczy jedna z łodzi zaklinowała się w gałęziach drzewa. W nią uderzyła kolejna łódź, a osoby nią płynące wpadły do wody. Utonęły cztery nauczycielki i młody flisak.

Decyzją sądu dyspozytor spływu musi zapłacić poszkodowanym w wypadku osobom zadośćuczynienia w kwocie od 500 do trzech tysięcy zł.

Drugi z oskarżonych, inspektor nadzoru z Urzędu Żeglugi Śródlądowej w Krakowie Marian K., został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata za niedopełnienie obowiązków.

W uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu orzekającego Marek Stempniak powiedział, że do tragedii doszło z wielu powodów, ale pierwszym była decyzja o spływie Sanem w dniu, kiedy wodowskaz pokazywał przekroczony stan ostrzegawczy, woda płynęła szybkim nurtem, a niektórzy przewoźnicy i uczestnicy zgłaszali obawy.

Według sądu organizator nie obsadził łodzi doświadczonymi przewoźnikami. Dowodem na to jest "fatalna akcja ratunkowa" - w jej trakcie m.in. jeden z flisaków polecił kobietom trzymającym się burt łodzi, by puściły łódź i po dnie przeszły do brzegu; porwał je nurt rzeki. Załogi nie skorzystały z rzutek, by ratować nauczycielki; przewoźnicy mieli problemy ze sterowaniem łodziami. Młody flisak utonął z powodu braku umiejętności i doświadczenia.

Zdaniem sądu dyspozytor spływu wykazał się nie tylko brakiem szacunku dla bezpieczeństwa pasażerów, ale także brakiem szacunku dla żywiołu i rażącym brakiem wyobraźni. Według sędziego turyści mieli prawo oczekiwać, że organizator zapewni im bezpieczeństwo, on tymczasem nie wyposażył łodzi w kamizelki ratunkowe, a liczba rzutek i kół ratunkowych była niewystarczająca.

Pomimo że oskarżony dotychczas prowadził nienaganny tryb życia, a przestępstwo ma charakter nieumyślny, zdaniem sądu ze względów prewencyjnych i dla kształtowania świadomości karnej społeczeństwa kara wobec Stanisława Ż. nie może być łagodniejsza.

Inspektora z Urzędu Żeglugi Śródlądowej sąd skazał za to, że nie przeprowadzał w firmie organizującej spływy Sanem np. nie zapowiadanych kontroli oraz nie egzekwował obowiązku wyposażenia łodzi w środki ratunkowe. Zdaniem sędziego kara w zawieszeniu dla Mariana K. będzie wystarczającym ostrzeżeniem dla niego i innych funkcjonariuszy publicznych, którzy wykonując swoje obowiązki "idą na łatwiznę".

Wyrok jest nieprawomocny. Obrońcy obu oskarżonych zapowiedzieli apelacje. "W wielu punktach uzasadnienia sąd bardzo krytycznie odnosił się do zachowania przewoźników, dowódców łodzi, wytykał ich błędy, które doprowadziły do tragedii, tymczasem ci przewoźnicy nie są objęci zarzutami" - powiedział PAP obrońca dyspozytora mec. Edward Rzepka.

pap, ss, ab